Kiedy kobieta, kiedy mężczyzna...
Zderzyliśmy się przez czysty przypadek...
Moją uwagę zwróciło nie tyle lekkie jego pióro, co sprawne redefiniowanie zastanego. Nadawanie nowych, świeżych znaczeń ..wytartym już kontekstom...
Mocno odkrywcza jaźń.
Anonimowy dla mnie ktoś...
I kolejny przypadek, że ktoś kogoś i pojawia się nazwisko wspomnianego.
Blisko po roku poznania swych nazwisk - spontanicznie odpala się dość intensywny dialog.
Niebanalny, intrygujący - taki od trzewi.
On do mnie, że nie potrafi ze mną inaczej, jak właśnie od trzewi.
No problem - bo też lubię i cenię taką właśnie formułę spotkania z drugim człowiekiem.
Gdzieś po drodze, że pomimo iż jest żonaty, ma inną swa życiową miłość.
No problem - samo życie...
Zaskoczył mnie prośbą, bym dała autoryzację jego dziewczynie.
Mówię mu, że może zostawmy, bo takie na siłę, nie wiadomo czy ona chce - a było wiadomo, że nie lubię "sprzedaży" wiązanej. Takiej z "automatu"
Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, by autoryzowani ciągnęli za sobą do mnie innych.
Tak jak autoryzacja mego akcesu nie sprawiła nigdy, że ja komuś narzucałam postronne osoby.
Jesteśmy podmiotami, suwerenami i takie tam...
Naciskał - skapitulowałam.
Ja "najpiękniejsza" kobieta świata - mam trudność w klasyfikowaniu urody kobiecej - ale wyjątkowa szpetota i to w młodym wieku - nie zostawia wątpliwości.
Dość szybko okazało się, że w dużej mierze charakter wyrzeźbił aparycję - bo też rzadko spotykam panie, które aż tak nienawidzą rodzaju męskiego. Po całości.
Próbowałam podjąć polemikę z rzeczoną, że to nie tak, że nie wpadajmy w infantylną generalizację - na próżno.
Gdy ujawniłam, że tam gdzie dominował zespół męski w mej pracy, tam spokojnie realizowało się swoje projekty, a tam gdzie kobiecy - padaczka - zareagowała - jakiż to profesorzyna /sic!/ to wymyślił. Spokojnie odpowiedziałam, że to moja empiria, kobieca, a nie czyjaś męska teza naukowa.
Jej ideał damsko-męskiej miłości - bohaterowie " Niebezpiecznych związków".
Ręce opadły mi do piwnicy - toż oboje są ikonami bytów niezdolnych do miłości, za to cynicznie rozgrywających uczuciami innych. Czerpiący satysfakcję z niszczenia intymności, ufności innych.
Gdy wyznała, że męska siła fizyczna to główna wada samców i dobrze byłoby ją ewolucyjnie wyrugować...moje wątpliwości zgasły.
Dodając do tego zdumiewający bezkrytycyzm wobec swej własnej płci - obraz miałam już pełny.
No i skończyło się tak, jak to kończy się, gdy na siłę nam się wbija "przyjaźń".
Nie stałam się fanką jej filozofii życia, szalenie misyjnej, ideologicznej, w wielu miejscach niespójnej i dziecinnej - i w jednej chwili - kolektywnie...zniknęli z mej listy.
Żaden problem - ale owa kolektywna decyzja rozbawiła mnie na maxa:o)
Bo co obnażyła?
Nie, nie mam zamiaru obrażać Waszej inteligencji - i nie zamknę pytania answerem.
Kocham piękne, kobiece obuwie, ale pantoflarze są dla mnie invisible.
Mam na liście osoby, z którymi w wielu kwestiach się różnimy - i nie jest to problem dla różniących się. To wręcz poszerza horyzonty poznawcze.
Od lat jako pejoratyw postawy daje się przykład kobiety-bluszcza.
Są to dość słabe byty, mało decyzyjne, skazane na "balkonik ortopedyczny" samczych lędźwi.
Ale jak ma się syndrom bluszcza wobec kobiety głęboko nienawidzącej mężczyzn? Kobiety hetero, ale pomimo tego z nieskrywaną negacją drugiej płci, traktującej mężczyzn jako głównego wroga, kombinującej ostro jak pozbawić mężczyzn cech męskich...Cech wszelakich...
W moim odczuciu jest to kobieta zaplątana we własny bluszcz. Bluszcz nieprzepracowanej preferencji, także erotycznej. Kobiety, która dostrzeże "miłość" w mentalnych impotentach kochania, których nieludzki wręcz cynizm jest dla niej wręcz wzorem współbycia.
Ich kolektywną decyzję przyjęłam ostatecznie z ulgą. On bombardujący ścianę tężyzną swej nagiej klaty - właściwie każdego dnia, gubiąc fakt skrupulatnej acz konsekwentnej kastracji z męskości, która tak uwiera jego życiową miłość.
Mogłabym podsumować - nigdy więcej wbijania mnie na siłę w "bonusową znajomość".
Ale nie - bo dobrze się stało.
Codzienne prężenie nagiego torsu - to żadna nagość. Postawić przy torsie jego kobietę - pure nagość, wręcz obnażenie:o) A to daje walor pełnej optyki....
Inne tematy w dziale Rozmaitości