"Nie ma na świecie mienia większego niż mieć siebie nawzajem." Wojciech Kuczok
Mieć siebie, nie w sensie posiadania - bo nikt nikogo nie posiada.
Mieć siebie - czyli doświadczać wzajemności.
Gdyby porównać wzajemność do sierściuchów - nie będzie to pies - choć on pierwszy przyszedłby na myśl.
Wierności nie musi towarzyszyć wzajemność.
Wzajemność ma coś z kota. Jest w niej coś boskiego - tak jak kot czuje się bogiem.
Wzajemność nie aportuje.
Wzajemność nie czeka na dworcu na już asymetryczną 'wzajemność'.
Wzajemność odsłoni ufnie brzuszek, pomruczy - ale musi być też gdzieś indziej, bez utraty wzajemności.
To jest trochę tak, jak w tej myśli: " Każdego dnia ludzie odchodzą od kościoła i wracają do Boga." Lenny Bruce
Wzajemność nie może być kroplówką - z jednego organizmu czucia do drugiego.
To betonuje dwoje po niezmiennej stronie dawcy i biorcy. A wtedy to już nie wzajemność.
Wzajemność to nie akord czy akt. To proces.
Bez codziennej weryfikacji, ocierania się o inne światy - wzajemność będzie tylko figurą woskową.
Niby wszystko ma, kropla w kroplę - tylko te martwe źrenice...
Wzajemność to fuzja, negocjacje i batalie.
I tak ma być - desygnaty żywej tkanki.
Opuszczając katedrę wzajemności - niesiemy wzajemność ze sobą. Bo to za progiem katedry jedynie dokonuje się, dojrzewa, weryfikuje swój stan.
Katedra ma swoją funkcję, by chronić jak drzewiej dawała azyl.
Wzajemność to nie modlitwa o ...wzajemność.
Jej nie można wymodlić.
Wolna wola to nie kpiarski żart Boga.
Wzajemność to rezultat.
Cezura czasowa nie ma znaczenia. Obsesjonaci owej cezury toną w niej, bagatelizując samą wzajemność.
Wzajemność nie podlega autosugestii.
A jeśli jej doświadczasz - wróć do cytatu otwierającego...
Inne tematy w dziale Rozmaitości