"Pamięć byłaby fajna, gdyby dotyczyła przyszłości." Richard Linklater
Ilekroć byłam w Paryżu - rozczarowywał mnie.
Może dlatego, że za dużo peanów na jego cześć docierało do mnie - a to we wspomnieniach, w literaturze światowej, w opowieściach wielu.
Nic z przypisywanej mu magii, atrakcyjności, miłosnej elitarności.
Za to porwały mnie inne stolice, miasta Europy. To tam zostawiłam swój zachwyt, gęsią skórkę, nawet miłość do miejsc poznanych.
Jednak wracamy do Paryża, bo tam dwie pary, dwie różne historie.
Łączy je fakt, że Amerykanin w Paryżu - a ona Francuzka...a dalej jest już inaczej...
Nie będzie recenzji, kreślenia losów bohaterów.
Będzie o dojrzałym spojrzeniu na miłość.
Nie tyle, by wiedzieć czym jest, ale by wiedzieć jaki jej rozmiar pasuje na nas.
Pamięć byłaby fajna, gdyby dotyczyła przyszłości.
Jednak znajomość siebie, tego, co naprawdę nas uszczęśliwia - jest jak pamięć z przyszłości.
Bo owszem, nie znamy jej - ale czujemy jaka powinna być. Świadomość siebie a nie przeczucia wydarzeń. Bo te i tak nas będą zaskakiwać.
Pamięć przyszłości to rodzaj chronienia siebie.
Bohaterka tryptyku filmowego:
- Nie chcę codzienności z mężczyzną, nie jest mi potrzebna. Wiem o tym, bo prowadzi do osamotnienia przy osobie kochanej. Kocham i czuję się kochana ze sporą przestrzenią wokół mnie.
I potem ona pyta spotkanego po latach mężczyznę o jego życie miłosne, już małżeńskie.
- Wiesz, byliśmy parą na studiach, różnie bywało. Zbliżaliśmy się, rozstawaliśmy, a potem ciąża, więc się pobraliśmy. Jaka jest? Inteligentna, miła, szanuję ją. Ale teraz we dwójkę prowadzimy mini przedszkole - tylko to nas łączy.
Ona:
- Czytając o tobie w prasie byłam pewna, że masz cudowne życie. Wydajesz swoje książki, rodzina - spełniony mężczyzna. A okazuje się, że to ty tkwisz w koszmarze , a nie ja.
On:
- Może dlatego, że moim związku nie ma uśmiechu. Tak w ogóle. My spotykamy się po 9 latach i nie przestajemy się śmiać.
Druga historia. Więcej niż dojrzały profesor filozofii spotka młodą Francuzkę.
Zabijająca go tęsknota za zmarłą żoną czyni z niego powoli katatonika emocjonalnego, któremu bliżej do chęci 'samoleczenia' się samobójstwem, niż celebry życia.
Właściwie wszystko już wie, wszystkiego doświadczył - ale mówi młodej Francuzce:
- Kiedy kogoś kochasz - a tej osoby już nie ma - wszyscy wokół są zbędni, irytują, przeszkadzają w twej samotni.
Dziewczyna:
- Czyli jestem dla ciebie niemiłym rozpraszaczem osamotnienia?
On:
- Nie. Jesteś jedyną częścią mego życia, której jeszcze nie rozumiem.
Dalsze koleje wydarzeń tych dwojga prowadzą do znanej tezy: wszystko dzieje się po coś.
Nie dopowiem, bo to ucięło by jaja całej percepcyjnej zabawie - tym, którzy zobaczą ów film.
Nie możemy pamiętać przyszłości. Ale możemy pamiętać o tym, na co w niej na pewno się nie zgodzimy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości