Kobieta i mężczyzna...
Dwie rożne historie. Dwa wyznania.
Kobieta:
Spotykamy się raz na jakiś czas, potem on wyjeżdża a ja tęsknię, ale przynajmniej nie obumieram od wewnątrz.
Kiedy ktoś przy mnie jest cały czas, to zaczynam się dusić.
Szczęśliwa jestem tylko kiedy jestem sama.
Bycie samej jest lepsze niż samotność u boku kochanka.
________________________
Mężczyzna
- Nie wiem czy dam radę?
- W czym?
- Przeżyć całe swoje życiu w ciągu kilku dni....
Wyliczonych dni, ze świadomością, że już nie będzie z kobietą, którą kocha.
Dwie odrębne historie.
Dwie odrębne filozofie kochania.
Kobieta, która nie widzi konieczności trzymania jej za rękę dzień w dzień...
Mężczyzna, dla którego właściwie kończy się życie - jego smak, uroda - bo brak codzienności z ukochaną.
Spokojnie, pozna inną, umebluje codzienność w duecie.
Ale tak się nie dzieje. Do śmierci pozostała w nim ta jedna - i nie mylił się mówiąc do niej: "taką pewność ma się tylko raz w życiu".
A co z dziewczyną, zakochaną tak szaleńczo w swej wolnej przestrzeni?
Czyżby bała się bliskości? Nie potrafiła jej zbudować?
Nie.
Bo kiedyś dokonała tego. Z sukcesem, ale brakiem możliwości kontynuacji i nie przez zerwanie.
Gdy jesteśmy młodzi - zakładamy, że zbudować więź z kimś innym - żaden problem. Tyle jest przecież ludzi wokół nas.
Gdy jednak lata mijają - pojawia się świadomość, że więź, wzajemność - to rodzaj cudu.
Kumulacji nie będzie.
Dziewczyna próbowała w kolejnych związkach osiągnąć poziom wzajemności już doświadczonej.
To nie musiał być tamten mężczyzna z przeszłości. Inny zapach męskiego torsu, inne dłonie - ale głębia zaangażowania nie budząca wątpliwości.
Kolejne rozczarowania sprawiły - że zredukowała swe relacje do randek. By mogła oddychać.
Bliskość mężczyzny kochanego nie odbiera tlenu.
Nawet gdy jest daleko. I wtedy gdy jest dalej niż do końca....
Inne tematy w dziale Rozmaitości