" Jego twarz nie była piękna; te małe dziwne oczy, te duże jeszcze dziwniejsze usta, ten krótki podbródek, wreszcie te blizny, które całą ją szpeciły.. Na ustach, na policzkach. A jednak szybko zaczynał ci się wydawać niemal piękny, pięknem absurdalnym, paradoksalnym i niezależnym od piękna jego duszy.
Nie, może nigdy nie miałam go zrozumieć. Już podczas pierwszego spotkania ustaliłam, że ten mężczyzna jest studnią sprzeczności, niespodzianek, egoizmu, szlachetności, nielogiczności, które na zawsze miały skrywać jakąś tajemnicę.
Ale jest to również nieskończone źródło nieskończonych możliwości i postać, której znaczenie poza znaczenie postaci politycznej." O. Fallaci, "Wywiad z historią", Warszawa 2012, s.663
Tak opisuje Oriana Fallaci swoje pierwsze spotkanie z miłością swego życia - Aleksandrosem Panagulisem.
Miał to być po prostu wywiad, jakich wiele za nią.
Tylko kilka godzin z nim - potem zaplanowany lot do Bonn.
Jednak szybko ponownie się spotkali.
Wyjechał z nią do Włoch, gdzie razem żyli do dnia jego tragicznej śmierci. Zamordowano go - inscenizując wypadek drogowy.
Gdy podczas tego pierwszego z nim wywiadu relacjonował swe życia - to ona, twarda dziennikarka, korespondencka wojenna stopowała go, by zaniechał ujawniania detali z tortur. Nie uległ jej. Nie dlatego, by się napawać swym cierpieniem, ale by dać pełny obraz tego, co przeżył.
Odmawiano mu palenia, pióra, papieru, więc pisał swe wiersze własną krwią, na tym co miał.
Jak to było?
Piszemy, by nie oszaleć...
Nie był człowiekiem o wysokim progu odporności na ból, ale nie złamali go, także rozżarzonym prętem w cewce moczowej, podpalaniem go żywcem, łamaniem kości.
Mówi do niej: " Bo wiesz, najokropniejszą rzeczą nie jest cierpienie. Jest nią cierpienie w samotności."
Nie uznawał męskich łez. Płakał tylko dwa razy w życiu. Ale podkreśla - nikt mnie wtedy nie widział.
Nie ronił też łez wyliczając koszmar tortur.
Ale gdy mówił o staruszce, sprzątaczce szpitalnej, która pogłaskała go po włosach, bo on taki sam - rozpłakał się podczas wywiadu.
Na co Fallaci:
- Płaczesz Alekos? Ty?!?
- Nie płaczę. Ja nie płaczę, Ja się wzruszam. Wzrusza mnie uprzejmość. Wzrusza mnie dobroć. I wtedy jestem wzruszony . Jasne?
I w tym momencie on mnie wzruszył - mnie lady, piszącą te słowa. Mężczyzną, którego nie złamią torturami, ale mięknie wobec dobra. Wstydzi się tego, broni przed świadkami wzruszeń.
Na pytanie o Boga mówi do niej: " Człowiek nie może się obyć bez idei miłości, gdyż nie może żyć bez miłości.
Nie uznaje zemsty, mściwości - jedynie karę jako narzędzie sprawiedliwości.
Zemsta, mściwość, nienawiść jest karą dla mściwego, nienawidzącego. Zabijającą od środka karą.
Fallaci kończy obszerny wywiad z nim pytaniem:
- Alekos, co oznacza bycie człowiekiem?
- Oznacza mieć odwagę, mieć godność. Oznacza wierzyć w ludzkość. Oznacza kochać, nie pozwalając, by miłość stała się kotwicą. Oznacza walczyć i zwyciężać.
I nagle on odwraca pytanie:
- A czym dla ciebie jest człowiek?
Fallaci:
- Myślę, że człowiek to ty Alekos...
______
Jeszcze wtedy nie wiedziała, ze będą razem, że właściwie już go zaczyna kochać.
Tysiące podróży, wywiadów, niezliczone ilości mężczyzn na jej drodze.
Jasne, inni byli wcześniej - jednak jakże nieprzewidywalny jest ten moment - gdy miłość przestaje być słowem, obiektem tęsknot, gdy staje się po prostu życiem.
To nic, że wyliczonym - tu: przez nagłą śmierć.
Sięgam po tę historię, nie dla tła politycznego, ale dla niefabularnej, niefikcyjnej miłości.
On, będący jedną wielką blizną rozpisaną na setki pomniejszych - dla niej piękny. Już tamtego dnia, przy ich pierwszym spotkaniu - uzasadniła dlaczego...
Inne tematy w dziale Rozmaitości