Gdy doszła do mnie wieść, o śmierci w Sea World - Orlando - nie wiedziałam, że chodzi o dziewczynę, którą doskonale kojarzyłam.
Była liderką występów, na których tam byłam.
Siedziałam w wet zone i choć podawali płaszcze - nie skorzystałam.
Luty - ale upalnie.
Wracając do auta - spódnica ciągnęła się po ziemi jak tren, suchej nitki na mnie nie było.
Tego typu show zawsze bedzie dla mnie kontrowersyjny.
Z jednej strony piękno, gracja, sprawność kolosów.
Z drugiej pozostaje pytanie - jak się z tym czują?
Powiedzmy sobie otwarcie - są w więzienu i trening - niekoniecznie dla nich może być przyjemnością.
Na memie: "Zginęła dla czegoś co kochała".
Bzdura.
Najwyżej przez to, ale nie dla...
Nieobliczalne zachowanie orki, tak uległej i spokojnej zazwyczaj.
Zadawałam sobie pytanie - co tak naprawdę tam się stało?
Ponoć przytrzymana za włosy pod wodą, do utonięcia.
Moje wspomnienie ze spektaklu już zawsze będzie miało rysę. I ze względu na śmierć, ale i ze względu na pęknięcie zaufania między nimi.
Bo zabić, zranić może nas tylko to, co kochamy.
Drzewiej na blogu opisałam chwile przez rozpoczęciem pokazu, kiedy kamerzysta wziął zbliżenie mej twarzy na telebim. Nie wiedziałabym o tym - ale mężczyzna, który był ze mną krzyknął - zobacz!
Odruchowo zakryłam twarz w dłoniach - chciał je odkleić - bez szans.
A z widowni skandowanie po angielsku - nie wstydź się...
Kamerzysta przegrał, ale ja pluję sobie w brodę, że nie zrobiłam wtedy kadru ze sobą na wielkim ekranie.
I to zachowam, jako namilsze wspomnienie.
2 kadry moje, na jednym po lewej - blondynka to ja.
Na clipie nieżyjąca - też tańczaca walca z orką...
Inne tematy w dziale Rozmaitości