"W każdym z nas tkwi ziarno zniszczenia lub tworzenia. To od nas zależy, które zdecydujemy się posadzić." Ralph Smart
Nie chce być inaczej - bardzo jest mi na rękę mocno chybiony pomysł ze stronicowaniem wpisów.
Lotne umysły - wyłapią..dlaczego...
"Dawno temu w pewnym miasteczku urodził się chłopiec, który miał jedno oko normalne, a drugie czarne jak smoła. W jednej połowie chłopca mieszkał dzień, a w drugiej noc. Ludzie zastanawiali się, czy widzi na to czarne oko, i chcieli nawet strącić go ze skały. Sprzeciwiła się matka.
Chłopiec rósł zdrowo i wkrótce stał się mężczyzną. Został murarzem i zbierał pochwały za swoją pracę. Zyskał przyjaciół i towarzystwo kobiet. Niemal nikt nie zwracał uwagi na czarne oko. Zapytany przez kogoś obcego, czy coś na nie widzi, odpowiadał, że owszem: bezbłędnie rozpoznaje nim rogaczy. Rozmówca odchodził czym prędzej.
W miasteczku stał młyn i zakład szewski. Młynarzowa miała z szewcem romans, o którym nie wiedział nikt. Pewnego razu nasz młodzieniec nakrył kochanków nad strumieniem i choć wycofał się dyskretnie, został dostrzeżony. Młynarzowa i szewc błagali go o milczenie. Zgodził się bez wahania. Wówczas zaczęli z nim rozmawiać. Tłumaczyli się z tego, co zrobili. Młynarzowa skarżyła się na oziębłego męża, za to szewc zalewał się łzami, gdyż młynarz był jego najstarszym przyjacielem. Młodzieniec popatrzył na tych dwoje, zasłaniając normalne oko. W ten sposób wchłonął ich winę. Od tego dnia pieprzyli się radośnie, bez żadnych wyrzutów sumienia, zaś młynarz jeszcze długo nie wiedział o niczym.
Pewną kobietę dręczył duch chłopczyka. Spędziła płód w młodości i wkrótce potem zaczął nawiedzać ją upiór niemowlęcia. Rósł jak normalne dziecko. Raczkował. Uczył się biegać. Nocą w jej domu brzmiał tupot widmowych słów i słyszała wołanie „mamusiu, mamusiu” człowieka, który nigdy nie istniał. Kobieta nie potrafiła tego znieść. Została kochanką młodzieńca z czarnym okiem i opowiedziała mu o swoim nieszczęściu. Młodzieniec zasłonił normalne oko, popatrzył czernią i rzekł, że wycierpiała dosyć. Duch zniknął. Kobieta znalazła innego kochanka.
Umierający bogacz miał dwóch synów. Starszy brat został w miasteczku, młodszy wyjechał i wrócił dopiero na pogrzeb. Dowiedział się wówczas, że został z niczym. Starszy brat nakłonił konającego ojca do zmiany testamentu. Bracia pobili się i rozeszli w wielkim gniewie, żeby już nigdy się nie widzieć. Obaj, niezależnie od siebie, spojrzeli w czarne oko. Młodszy zrozumiał, że rozpamiętywanie krzywd będzie mu garrotą. Starszy doszedł do wniosku, że co się stało, już się nie odstanie. Poza tym – gdzie był ten młodszy, gdy ojciec umierał?
Było jeszcze wiele takich przypadków. W miasteczku zapanował dobrobyt i spokój. Krowy się cieliły jak nigdy. Psy nie chorowały na wściekliznę. Młodzieniec z czarnym okiem pracował przy wznoszeniu tamy i zajmował niewielki domek w pobliżu budowy. Nocami wychodziły z niego winy, które przejął. Wcześniej rozpychały mu kości, zamrażały brzuch i gniotły serce jak ciasto. Wiły się pod skórą jak robaki o długich ogonach. Wyciskał je ze skóry. Czarną mazią wypływały z uszu. Krztusił się nimi i rzygał. Rankiem jego pościel była mokra i ciemna jak oko, a on chodził w półśnie. Narzędzia leciały mu z rąk.
Pewnego razu nadeszła fala i zmiotła niedokończoną tamę. Woda zalała miasteczko. Ludzie polecieli zaraz do młodzieńca i zaczęli pytać, dlaczego do tego dopuścił. Czemu więcej nie pracował? Dlaczego nie ukończył tamy na czas? Nim odpowiedział, młynarzowa ryknęła, że przez niego dopuściła się zdrady. Kobieta niegdyś nawiedzana przez ducha zaczęła krzyczeć, jak to straciła wiarę za sprawą czarnej magii. Dwaj bracia, jeden przez drugiego, wołali, jak to młodzieniec z czarnym okiem ich skłócił.
Włożono mu głowę w widły i wywleczono za miasto, obrzucając kamieniami, gnojem i błotem. Obalono i kopano. Wreszcie kowal wydobył krótki zakrzywiony nóż i wydłubał mu czarne oko. Oszalałego z bólu popędzili w wodę, gdzie utonął. Potem ludzie z miasteczka wrócili do swoich domów. Młynarzowa do młynarza. Kobieta do nowego kochanka. Młodszy brat wyjechał i nigdy nie wrócił.Dwa lata później młynarzowa urodziła dziecko z jednym czarnym okiem." Łukasz Orbitowski, "Bajka o czarnym oku"
Jeśli do kogoś przemówi treść tej etiudy literackiej - ten nie potrzebuje interpretacyjnego prowadzenia za rękę.
Kto w niej niczego nie dostrzeże - pomocna dłoń i tak zbyteczna.
Spodobał mi się ów tekst od pierwszej jego lektury.
To nie jest opowieść czym jest życie.
To przypowieść o tym - że ludzie ...ludziom.
Bo dopiero interakcje prostują lub zwijają ścieżki naszego życia.
Ostatnia doba jest czasem cudów w mym życiu, choć jeszcze nie nastąpił kluczowy. Jeśli w ogóle.
Cudów, bez których forpoczty - nie istaniałaby możliwość rozkwitu najważniejszego.
Już to powinno dawać ulgę, roznosić emocje w symfonii piękna doświadczonego.
Tylko, że tak to już jest z nami - że zapach wysłuchanej modlitwy - juz sam zapach - potrafi sparaliżować, z lekka nawet wystraszyć.
Nie, nie cofasz się, ale masz mocną wiedzę o tym, że to nie żaden pikuś, czy jakiś tam chichot przeznaczenia.
Sny można zlekceważyć - choć nie warto. Ale nie jawę... w nieznanej ci najlepiej tonacji.
Błogosławione stronicowanie wpisów...
I jeszcze jedno - jeśli gdzieś widzisz moją absencję - to nie jest to dziełem przypadku. Obrona przeciwchemiczna coś wie o skażonym terenie. Licznik Geigera - nie kłamie...
Inne tematy w dziale Rozmaitości