"Jednym z uroków starych listów jest to, że nie wymagają odpowiedzi." George Byron
Nie zawsze...
Zaskakująco boleśnie odkryłam tę prawdę opracowując dawne listy miłosne.
Nachylając się nad autentyzmem intymności mężczyzny - bo tylko jego listy mam - stale ukłucia w sercu, by wesprzeć, pomóc, przytulić. Jego osamotnienie - nie tylko w niewoli - kuriozalnie boli dziewczynę z innego przecież już pokolenia.
Idiotyzm - łapię się racjonalnie na tym - ten człowiek już nie żyje...ale jeśli dość świadomie funkcjonujemy po śmierci, to może widzi, czuje mnie...
Kolejne listy opracowane...
A ja to przeżywam bardziej niż film, książkę...
Kilka wybranych fragmentów, z pewnych powodów - istotnych dla obrazu, co działo się między tych dwojgiem..
Trzebinia 10 lipiec 1939
"Teraz powracam do Twojej kartki, którą pisałaś w tzw Reisefieber; otrzymałem ją we wtorek, a w kartce pisałaś, że przyjeżdżać będziesz w środę. Chciałem Ci przyjemność zrobić, więc poszedłem do kwiaciarni. Zamówiłem bardzo ładne róże herbaciane. Na drugi dzień tzn w środę, przyszedłem wcześniej ze szpitala, róże już były w domu i jeszcze raz czytam Twoja kartkę:” „przez Trzebinię będę przejeżdżać jutro tj, w środę, 4 lipca itd.”. Patrzę na kalendarz i widzę ku mojemu zdziwieniu, że w środę jest 5-tego, w drugim kalendarzu, także to samo.
Więc co mi pozostało? Pozostać w domu i przyglądać się różom, z myślą, że tak się dałem nabrać na kawał. (..)
Ty się więc Kamuś ciesz życiem, ze wszystkimi jego powabami i cudami, ciesz się za mnie, bo mnie trudno widząc chorych, a którym jeszcze bardzo mało pomóc mogę., ciesz się za mnie, bo mi tylko praca pozostała, trudno, los mi nakazuje zapomnieć o własnym szczęściu, bo oto stałem się, wracając do porównania, jako ten widz w teatrze na sztuce granej przez wszystkich ludzi w wielkim obrazie „życie”, albo będąc aktorem ról tylko smutnych.
Kraków. Trzeba się było uderzyć w łeb dla ostrzeżenia, bo cóż Ciebie może to obchodzić. Zawsze musi w liście Władek swoją strunę szarpnąć, której dźwięk nie wszystkim jest miły. Wybacz więc Kamuś - następny list, o ile chcesz, żebym pisał, będzie lepszy i jeszcze raz zasyłam Ci moc serdecznych pozdrowień. Wład
____
(...) Co słychać, jeśli można spytać, z panem inżynierem Feliskem? Nie pozostawiaj go bez wieści o sobie, Tyś jest przecież taka litościwa, wspaniałomyślna, że nikogo nie pozostawisz, bez ludzkiego słowa
Nawet Władka, nie?
Nie będę pisać dalej, bo jestem trochę cierpki, gdy brak mi ‘Słonecznego Promyka”. Oddaję Ci już honory wojskowe, prezentuj broń! Wład
12 sierpnia 1939 /poczta polowa/
Siedzę teraz na kupce żyta, godzina 6 rano, trochę mi już nogi ścierpły, ale mam na tyle jeszcze poczucia Twojego artyzmu, żeby podziwiać krajobraz, który mimo swojego piękna, nie tak wchodzi w krew, jakby to było w innych warunkach. Słońce, jak na 6 godzinę to już bardzo grzeje, pola jak okiem sięgnąć, usiane są jeszcze mnogimi kopcami zboża, które już pomału zaczyna znikać, bo oto wóz ładowany zbożem znika co chwilę na drodze pokrytej drzewami. Tam znowu dziewczyny dworskie ubrane różno-kolorowo ładują kopce na wóz; za dzień za dwa pozostanie samo ściernisko, pola stają się puste...
Tęsknota zdaje się płynąć po polach za minionym ich życiem, gdy zboże jak morze falowało, gdy zboże usiane makami i bławatkami zdawało się wyglądać jak niebo odbite ze swoimi gwiazdami w nieruchomej tafli jeziora.
Mijają dnie, mijają tygodnie.
„A mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień”.
Teraz siedzę już na innej kopce, bo mnie panny zgoniły z poprzedniej, nie chciałem ustąpić, ale pod groźbą, że mnie także załadują na wóz, musiałem. Przerwały mi myśli, co zrobić, takie już są kobiety.
Teraz mi już lżej, bo mi się zdaje, że to z Tobą chodziłem po tych polach sianych kamami, przepraszam, kwiatami. Tymczasem zasyłam moc serdecznych pozdrowień i wiązankę niezapominajek. Władek P.S. Serdeczne ukłony dla mamy i siostrzyczek. Ps. Nie opłacaj listów, poczta polowa!
23 sierpnia, 1940, J953, Stolag 2A, Deutschland
„Żyjemy w nienormalnych czasach”, oto słowa , które mają mi posłużyć nie do potwierdzenia tego, co napiszę, ale dla usprawiedliwienia tego listu, bo niezwykłą rzecz będę roztrząsać. Tak jak swojego czasu napisałem Ci, po raz pierwszy o moich uczuciach, tak teraz chcę ci donieść o decyzji, która jest konsekwencją naszego stosunku do siebie. Chcę i proszę byś została moją narzeczoną..
Już nieraz na pewno zastanawiałeś się do czego prowadzi nasza znajomość, dawałaś sobie odpowiedzi: czas pokaże. Ja właśnie dzisiaj staram Ci się postawić Ci ten „Czas” przed oczy, by Ci dać możność wypowiedzenia się na ten temat. Wiesz, Kochana Kama, co myślę o Tobie, czem jesteś dla mnie, wiesz o szczerości mych uczuć, dlatego wziąwszy to pod uwagę, nie będzie Ci trudno mi napisać o zgodzie lub nie.Te „nienormalne czasy”, zakończenia Twoich niektórych listów: „Twoja Kama”, następnie zrozumienie sprawy, bym kiedyś nie wyrzucał sobie, że utraciłem kochaną dziewczynę, przez niezdecydowanie moje, to są motywy, które spowodowały stawiać Cię w trudną sytuacje. Wierzę Kama, że Ci trudno jednak nie przyjdzie odpisać mi; tak lub nie, gdyż znam jasność Twych myśli, która Ci pomaga w rozstrzygnięciu trudnych kwestii, wierzę również, ze w razie odmownej odpowiedzi, nie stracisz przyjaciela –kolegi – Władka.
NA 5 DNI PRZED WYBUCHEM WOJNY: " Proszę Cię Kama, wyślij mi swój medalionik, żebym szedł w bój jak nasi dawni rycerze przepasani wstęgą."
4 październik 1940, J953, Stolag 2A, Deutschland
(...) Odnośnie do naszej osobistej sprawy nie mam żadnych pytań, bo Ty uważasz, ze stan „statu quo” jest dla Ciebie wygodniejszy; zresztą masz rację.
Wszystkie inne troski puszczam z dymem, a jak to nie pomaga, to patrzę na Twoje zdjęcie, które wisi obecnie nad prawdziwym łóżkiem.
Trzebinia, 18 grudnia 1943
List z dawna oczekiwany przyszedł w jeden z dni, w którym wspomnienia żywo w wyobraźni odżyły, przybył list – poezja od Kamilki. Nie masz pojęcia jak szalenie ucieszyłem się, ile radości głębokiej przyniósł mi on, ten tylko to pojąć może, kto umie tęsknić.. Cieszyłem się z tego listu – podarowanemu w św. Mikołaja, jak ongiś, gdy byłem jeszcze mały, budząc się z pełną nadzieją znalezienia słodyczy pod poduszką. List ten ostatni to przecież Ty cała w nim się mieściłaś, to Kamilka, którą zobaczyłem w wieczór listopadowy w 1938 roku. Jakżeż chętnie i z radością przenoszę się w owe chwile szczęścia i upojenia, kiedy zawładnęłaś mną niespodziewanie; życie wówczas nabrało wartości duchowej, życie nabrało barw, miało swój urok. Przykro wspominać, ale gdyby odrzucić te wspomnienia, to wyobraź sobie jak ubogim stalibyśmy się.
Dziwne czy nie, będą ci się wydawały te hołdy Kamilko, ale nie mogę zmienić się, bo za silny wpływ na mnie posiadasz. Wyobraź sobie teraz mnie, przeszło 4 lata bez Ciebie, ciężkie lata rozłąki, bo te parę spotkań, po moim powrocie nie ma co liczyć, gdyż trwały krótko jak sen.
Kamilko, nie wiem dlaczego ja tak w Ciebie uwierzyłem, z taką siłą, że jesteś dla mnie ideą, jesteś czemś, w co się wierzy."
___
Lektura tych listów z jednej strony coraz wyraźniej kreśli portret osobowościowy ich Autora, z drugiej strony...jest to naprawdę dziwna historia znajomości, gdzie ukochana odrzuciła jego oświadczyny - a z drugiej strony - jego listy kończą się na dacie 1944. Czyli wiele lat, jeszcze wiele westchnień do niej, przeżywanie jej milczenia, ból wspomnień i własnych męskich nadziei. Dawnych nadziei, bo przecież odrzucony. Na pewno nie brakowało kobiet w jego życiu, w pracy, w szpitalu. Jak jakiś rodzaj klątwy, a może miłości, która jest nieszczęśliwa, a jednak uszczęśliwia..
Angażując się - zawsze można się pomylić. Mówi się trudno. Ciężka praca nad wyleczeniem się z takiej miłości i dalsze życie...
Gorzej, gdy ktoś z rozmysłem bawi się uczuciem zakochanych. Gdy wie, że nic nie czuje, ale miło dostawać piękne listy, być adorowaną/ym. Karmić nadzieje, ale gdy czas decyzyjny - eskapizm, bez przyznania się do jego powodów.
Na czym polega spełnienie w miłości?
Już na samej wzajemności.
Reszta nie ma znaczenia.
Pracując nad korespondencją - słucham jedynie tego.
Inne tematy w dziale Rozmaitości