"Ból jest koniecznym, aby powstał most zrozumienia pomiędzy człowiekiem i człowiekiem." R. Bazin
Wypadałoby pobłogosławić tę myśl i dopić kawę.
Ból, który coraz częściej ma swoją teatralną garderobę, zestaw scenicznych kosmetyków, syntetyczne łzy, by ostatnie rzędy nie przegapiły ich... prawdy.
Ból, który wydobywa się z militarnej gabloty, bo to snadne narzędzie...negocjacyjne. Kaliber nie ma znaczenia.
Heroizm i cynizm. Cynizm i heroizm. Coraz mniej przestrzeni na jakościową, semantyczną różnicę, odmienność.
Wrażliwość w okopach.
Może dawniej ów most zrozumienia znał stopę ludzką, gdy blizny z piękniejszą historią niż tatuaże.
Nie przywołujemy innych do siebie dla zrozumienia, porozumienia.
Przywołujemy dla zadania bólu.
Takiego od niechcenia, dla sportu, albo z głowicą dobrze wyliczonego celu.
W czasach kryzysu, choć nie tylko - ból ma świetne notowania na giełdzie społecznego awansu.
Uniwersytet zadawania bólu jest zbyteczny. Wystarczy atawizm. Lęk.
Pręgierz jak publiczna toaleta - okupowany, z odorem satysfakcji oprawców.
Ból kocha kolektyw.
Pojedynczy cios to często za mało, a już on zwabi ulewę kolejnych, stłoczonych, chowających twarze w plecach tej samej potrzeby.
Lincz to już symfonia, choć instrumentaliści nie znają nut.
Batuta wystarczy.
Ból ma swoje modlitwy bez instancji sumienia.
Ból jest cwany - martwicę pomija.
Trudno kąsać samych siebie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości