"Największe tchórzostwo mężczyzny, to rozbudzić miłość w kobiecie, nie mając zamiaru jej kochać..." Bob Marley
Ale to nie było tak..
No nie tak...
Po kilku godzinach pracy nad indeksem autorskim myśl ma ucieszyła się na relaks. Banalny, ale niewątpliwie relaks. Jonizacja skóry, oddechu - czy jakoś tak...
Jeszcze tylko nastawiłam pralkę, bateria kosmetyków do natrysku i po - już wyciąga do mnie łapki...gdy dzwonek domofonu.
Znajoma rodziców, do której przyjechał w odwiedziny jej syn z innego kraju.
Kilka miesięcy temu przebąkiwała, że chciała byśmy się poznali - "bo ja taka fajna dziewczyna jestem".
No wiec przybyli wczoraj we dwoje. Ja naga, tylko turkusowa zwiewność na mnie - więc zostawiam gości i ubieram się po zęby.
Parzę im kawę - choć pora dnia już nie po temu - i zagajam.
No jak pogoda, jak życie, czy na drodze korki...
Bo o czym tu mówić?
Po 20 minutach kobieta mówi, że musi wpaść na chwilę do znajomej - zamykam za nią drzwi - jej syn sączy milcząco kawę.
Jednak nagle rozkręca się i mówi o niczem innem jak o swej byłej.
Jaki to z nią był koszmar, jaka durnowata, ile przez nią problemów, że nawet sąsiedzi się skarżyli, no ale zmarło jej się nagle.
Robię sobie przestrzeń w jego gwałtownej, emocjonalnej narracji i mówię:
- No ale tak już jest, ze o zmarłych dobrze, albo w ogóle.
Niby przytakuje mi, by po antrakcie uciążliwej ciszy - jaka tamta cholera była, i w ogóle.
I gdy tak pomstował na niebogę ile sił w płucach - uświadomiłam sobie, że nikt nigdy mnie nie swatał. Nie musiał.
I teraz też nie musi.
Bo owszem szukam usilnie kwiatu paproci- ale w postaci pracy - a reszta to światłocień doliny i reszty mi nie trzeba.
Mój gość 3 lata młodszy ode mnie, spod Lwa - a dałabym mu 15 lat więcej niż moja data urodzenia.
Powykręcany w fotelu w choreografii malkontenctwa, zgryzoty i trudów życiowych.
Przestałam walczyć z jego deszczem kamieni w byłą i myśl ma w naturalnym trybie krążyła wokół pieszczoty mej skóry, no tam pod natryskiem..
Pralka ostatnie akordy wirowania a ja już niecierpliwa - by skończyć tę farsę, to nieporozumienie.
Może powinnam na wizytówce walnąć: "Mnie się nie swata"
"Zmiany przychodzą jak lekki wiatr, który porusza zasłony o poranku i jak delikatne perfumy pachnące dzikimi kwiatami, ukrytymi w trawie." John Steinbeck
Pragnę zmian, nie obawiam się ich niewiadomej, uwielbiam poznawać ludzi.
Ale nie tych przytarganych do mnie, ale tych, którzy w autorskim zamyśle unoszą kotarę własnych odczuć i potrzeb, by powiedzieć mi:
- Witaj...
Los może nie jest ostatnio łaskawy dla mnie, ale nie tęsknie za bardziej potłuczonymi niż ja...
Dlatego wczoraj MOJE: NIE, DZIĘKUJĘ..
I nie był to akt mego tchórzostwa...
Boję się jedynie pająków, czasem gwałtownej burzy...
A clip? Podczas lotu samolotem wypada z jego pokładu kamera i dość ciekawy finał naziemny. To tak a propos ...swatania;o))
Inne tematy w dziale Rozmaitości