Zanim sen - cudowna wiadomość, niespodzianka i czysta przyjemność delektowania się nią.
Bo otrzymuję list od Pana Brzask, że został nagrodzony przez Pen Club i zaprasza mnie na uroczystość.
Jeszcze nie wiem czy się wybiorę, choć miło by było zobaczyć ponownie Warszawę - ale odpisałam, że nie będę się licytować, które z nas zostało bardziej tym faktem.... nagrodzone..
I niby takie tam...., zderzasz się z kimś w górach gorącym latem, rozmawiasz o życiu, literaturze, miłości...wyjeżdżasz po 2 tygodniach, a rozmowa trwa cały czas...nie gubiąc nic z letnich barw..
W tym roku także spędzimy 2 tygodnie w górach...
A gdy w sierpniu /2013/ wróciłam napisałam:
30.08.2013
Stacją początkową była próżnia. Smutek rozczarowanie, bo coś...Dojechałam w góry w bańce próżni. Piękne widoki, linia melodyczna gór, zapach przestrzeni - nie rozbijały bańki..
Jakże inaczej niż rok wstecz...
Stojąc o zmierzchu na tarasie - posyłałam duszę do piękna zastanego...ale ta już nie wracała z próbkami dla mnie.
Kojące 4 strony świata - zaskakująco nieme...
Nawet rozkosz pływania stała się...jedynie pływaniem.
I nagle brzask od piątej strony świata.
Brzask był niemy, ale od razu poczułam, że brzask.
Wiedza o brzasku - jakaś, ale nie z tej najważniejszej strony...
Po omacku wchodziłam w brzask, ale wiedziałam...intuicyjnie czułam, że jestem bezpieczna.
Tak jak ktoś niedawno o mnie powiedział - "Ty nie masz genu roszczeniowego". To prawda, a w pewnych kontekstach taki gen i tak nie ma głosu.
Geometria przekątnej.
Połknęłam najnowszego Pilcha. Chłopak wrócił do swej formy, a co 3 stronica u niego z frazą "Powiedzieć o ...., to nic nie powiedzieć."
Wyhaczyłam Jurka, by mi pomógł w dotarciu do brzasku - ale ten oscylował pomiędzy aniołami i demonami.
Mogłam liczyć jedynie na siebie.
Impas...
Bo nie taranuję świata, okoliczności, okazji...
Stał się jednak cud...a może mylę się...
Padło pytanie...
Otworzyło mi drzwi - zablokowałam stopą, by zatrzasnęły się w wybranym przeze mnie momencie.
Brzask też dysponował klamką ze swej strony...Jednak nie zamykał...
Uchylenie było moją szansą. Nie szansą na coś. Szansą, by stanąć otulona pure nagością...
Nagość można wydrwić, nagość można przytulić.
Mijające godziny rozpięte pomiędzy ufnością i obawą przed zimną drwiną.
Brzask nie miał kamienia w dłoni - wręcz przeciwnie.
Dojrzałe, z ciepłem rasowego introwertyzmu - przytulenie...
Nie wierzyłam, choć byłam na tyle przytomna by rzec - "dla tych słów warto było otworzyć oczy...".
Że tyle wiem o mężczyznach, że jestem ich znawczynią.
Nie zaprzeczyłam.
Wzmocniona - wciąż nie cofałam stopy celebrując uchylone drzwi.
Wiedziałam, że w klepsydrze kończy się piach.
Krótki mój list, zaledwie kilka zdań. Nie mówiących nic. Jedynie bystrość nasyci się NIC.
"Więc kiedy bywa się razem? - Nie wiem. Może wtedy, kiedy jest się samemu. I kiedy tego drugiego człowieka już nie ma, i kiedy wiesz, że nigdy już nie wróci do ciebie. Może wtedy jesteś z nim naprawdę i na zawsze. Jeśli umiesz go pamiętać." Marek Hłasko
"Jeśli wpuściłeś kogoś do swojej duszy, to tak łatwo się go nie pozbędziesz – zawsze zostanie po nim jego puste krzesło."
To jest historia bez historii. Wymyka się wszelkim definicjom, aksjologiom...
A jednak ktoś wyłuskał mnie z dławiącej próżni.
Ostatnia chwila ze znamionami pożegnania. Banalne tematy, ludzie wokół.
Nieporadna, niezręczna, bo przecież NIC.
Poprosiłam, by móc zabrać go w kadrze. Dał akces...
Na przekątnej można zbudować tyle równań.
____
Wtedy - impresja na świeżo. Nie wiedziałam jeszcze, że spotkamy się jesienią, nie wiedziałam, że wczoraj ów list...że w ogóle dobro zasiane i pielęgnowane..
To w ramch pięknego oblicza życia..
Inne tematy w dziale Rozmaitości