Dla redaktora Lisa fasadowa fucha premiera Polski w Brukseli jest "sukcesem" kraju. Nie napisał wprawdzie dlaczego, ale każdy mądry człowiek, po jasnej stronie mocy, musi przyjąć za pewnik, że tak jest. Tomasz Lis znany jest z tego, że lubi biegać (lubi też lokowanie produktu Powerade na swoim portalu) i dowalać kościołowi. Bo gdyby nie kościół, to Polska rosłaby w siłę, a ludziom żyłoby się dostatniej. Z internetu zniknął już filmik - odcinek Lincz Show, w którym redaktor i jego goście dyskutują o antysemityzmie, a Tomasz Lis stawia tezę, że "w co drugim polskim kościele krzewi się antysemityzm". Każdy zresztą odcinek przypomina "W samo południe" - jeden samotny przeciwko kilku (w tym wypadku nie rewolwerowcom, ale łachudrom zazwyczaj tak).
Swego czasu na youtube rozpropagowano filmik, nagrany podczas jednego z wykładów gadających głów, biadolących nad pauperyzacją polskiego społeczeństwa. Oczywiście nie było tam ani słowa o biedzie; o tym, że ubożejących ludzi coraz rzadziej stać na bilet do teatru czy do opery. Była mowa o tym, że społeczeństwo, to „bezmyślne barany” – oczywiście nie wątpię, że znajdzie się takich pokaźne grono (na przykład widzów tego „show” i uznających Tomasza Lisa za dziennikarza z prawdziwego zdarzenia), ale to trochę dziwne, że można nazywać widzów „baranami”, kiedy dostaje się sowite wynagrodzenie z TVP (opłacanej z parapodatku, czyli abonamentu). Ludzie nie chodzą do teatrów. Rzecz w tym, że bilety tanie nie są, a czasami trzeba dokonać wyboru między obejrzeniem „Mizantropa”, a kupnem lekarstw. Drugi problem jest taki, że TVP nie realizuje swojej „misji” i serwuje denne seriale albo kijową rozrywkę z celebrytami. No, ale wiadomo, że w pracodawców nie można uderzyć.
Tomasz Lis nienawidzi PiS-u i przy każdej okazji przypomina, że „ośmieszyli Polskę przed Europą”. Przypomina sobie o tym nawet wtedy, gdy rządzi PO i nawet wtedy, kiedy ma na koncie największe afery – jak ta z Sienkiewiczem młodszym. Mijają lata, rządy PO nie ustają, a dług rośnie. Redaktor Lis niespecjalnie to dostrzega i aż dziwne, że odnotował stołkowy „sukces” premiera Tuska, przypominając sobie, że człowiek ten rządzi Polską już od 7 lat. Wow! Better late than never.
Przewrotność to moje drugie imię. Chadzam, jak kot, swoimi drogami i nie lubię poniedziałków.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości