Cisza wyborcza może być pomysłem rozsądnym pod warunkiem, że i ona sama i jej łamanie zostaną dokładnie zdefiniowane. Egzekwowaniem ciszy wyborczej powinny zajmować się niezależne organy a jak z niezależnością bywa, to wszyscy wiemy. Pamiętamy np. różne imprezy charytatywne w dniu wyborów czy w dzień przed. Ponadto cisza jest zwykle korzystna dla obozu aktualnie rządzącego. Można akurat na sobotę przed wyborami zaplanować ważne spotkanie z obecnością mediów czy nagle poruszyć sprawę jakiejś ustawy, na którą wszyscy czekają. Niby nie kampania a kampania.
Przepis rodzi zresztą jeszcze wiele problemów. Właściwie zaplanowałam na weekend wyborczy tekst o korupcji. Temat teoretycznie apolityczny - brać przecież może każdy. Zaraz przypomniała mi się jednak pewna stara i nieco ograna przypowieść o kobiecinie, która wychodząc z lokalu wyborczego zauważyła, że została okradziona. Krzyczy więc "Złodzieje, bandyci" i liczy, że przyjdzie policja i jej pomoże. Policja owszem przyszła ale nie pomogła tylko wlepiła mandat za robienie agitacji. No więc tekst przełożyłam na później. Czasy są trudne i ktoś mógłby się tą korupcją poczuć dotknięty i zadenuncjować. Sąd zająłby się wówczas najprawdopodobniej nie samą korupcją ale np. tym, kto o niej pisze. Pułapek związanych ze sprawą jest więc dużo.
Niewątpliwie dobrą stroną ciszy wyborczj jest obniżenie poziomu jazgotu i zmniejszona ilość decybeli.
Ponieważ publikuję teksty w SALONIE dopiero od kilku dni, chciałabym skorzystać z chwilowego uspokojenia emocji i wszystkich serdecznie powitać, także i tych o odmiennych poglądach. Dziękuję również za uwagę poświęconą moim - dotychczas jeszcze nielicznym - artykułom.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości