Jak już niedawno wspominałam w jednym z komentarzy, pilnie nadrabiam wiecowe zaległości. Wiecowe życie lat osiemdziesiątych ominęło mnie (jak widzę wiele straciłam) - musiałam się strasznie dużo uczyć a po szkole jeździłam codziennie po całym mieście na dodatkowe zajęcia. Język obcy na Pradze, drugi język w Centrum, gra na instrumencie na Mokotowie i sport na Powiślu. Aby móc zaliczać cykle filmów w "Polonii" czułam się z braku czasu zmuszona do kilkukrotnego wagarowania i opuszczenia lekcji uznanych przeze mnie za zbędne, co zresztą po pewnym czasie z hukiem wydało się ( jakoś mi to darowano jako że innych kłopotów raczej nie sprawiałam). Jak widać na żadną działalność polityczną czy wywrotową czasu wówczas zupełnie nie miałam, nie znam też dokładnie ówczesnych haseł wiecowych poza kilkoma najbardziej popularnymi w rodzaju "Precz z komuną" czy "Zima wasza wiosna nasza".
Część z nich niewątpliwie przeżyła się, część znów stała się aktualna. Powstało wiele nowych. Z ostatniej manifestacji najbardziej podobały mi się - jako że jestem naturą zdecydowanie pozytywistyczną i bardziej cenię pracę organiczną niż bezproduktywne podskakiwanie - hasła konkretne, dotyczące sytuacji gospodarczej oraz różnych dziedzin życia społecznego. "Bezrobocie i biedota - oto Tuska jest robota" chyba najpełniej oddaje obraz życia w kraju (wyjąwszy Warszawę i kilka dobrze prosperujących metropolii), zaś "Donald, Matole - daj spokój szkole" oraz "Tylko matoły zamykają szkoły" odnosi się w sposób bardzo konkretny do sytuacji w polskiej oświacie. Mam nadzieję, że z powodu matoła nie będziemy ścigani mandatami. Bardzo słusznym a zarazem i kulturalnym hasłem wydało mi się "Donaldowi dziękujemy, sami Polskę zbudujemy". Znane z jednej z poprzednich manifestacji hasło "Cała Polska z was się śmieje: Gdzie są drogi i koleje?" ciągle nie traci na aktualności. Przekonałam się o tym jadąc opóźnionym InterCity na centralnej trasie. Ponadto solennie obiecałam sobie, że jeżeli w następnej podróży kible będą w podobnym stanie, to złożę na PKP doniesienie do prokuratury i do Sanepidu z powodu zagrożenia epidemiologicznego (tyfus, czerwonka, żółtaczka).
Pewien problem natury prawno-międzynarodowej dostrzegam w postulatach wysyłania naszych władz do Moskwy czy do Berlina ("Tusk do Berlina, czeka rodzina", "Tusk, Schetyna do Berlina", "Komorowski won do Moskwy"). Oprócz zagadnień prawnych nie wydaje mi się, aby perspektywą utrzymywania zagranicznych nieudaczników był zachwycony niemiecki lub rosyjski podatnik. Za to ciekawe wydało mi się hasło "Zabierzcie Tuska, oddajcie skrzynki". Taki handelek wymienny mógłby być korzystny choć komplikuje się nieco sprawa z równowartością wymiany. Posiadanie czarnych skrzynek jest dla sąsiedniego państwa niewątpliwie silnym atutem i kartą przetargową, wartość i atrakcyjność naszej władzy na arenie międzynarodowej wydaje się maleć z dnia na dzień.
Gdy przechodziliśmy koło nowych i zupełnie nieoflagowanych apartamentowców demonstrujący (wielu z nich przybyło z różnych zakątków Polski - poza Warszawą raczej nie spotyka się podobnej nonszalancji w podejściu do świąt narodowych, nawet wśród tzw."lemingów") bardzo słusznie pouczyli mieszkańców owych apartamentowców słowami "Wyłączcie seriale, wywieście flagi" lub po prostu pytali "Gdzie są flagi?". Na ile orientuję się jednak w sytuacji w moim rodzinnym mieście, to niewiele to pomoże. Mamy tu środowiska, dla których jedynymi wartościowymi i godnymi uwagi kawałkami tekstyliów są garnitury od Armaniego czy kiecki od Versace, flaga państwowa żadnej wartości dla nich nie przedstawia. Trudno, trzeba jakoś przeżyć i dalej edukować ten ciemnogród.
Najwięcej dyskusji, zarówno medialnych jak i prywatnych, toczyło się chyba wokół hasła "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". Osoby, z którymi byłam, uznały je za nieco zbyt ostre a ponadto za zdezaktualizowane, jako że teraz zagrożeniem nie jest już komuna. Nie zgadzam się z tym - bolszewizm przefarbowany na liberalizm czy coś innego pozostaje ciągle bardzo groźny. Co do ostrości, to oczywiście jest pewien problem z okładaniem kogokolwiek jakimś komunistycznym oprzyrządowaniem. Jednakże istotny jest aspekt działania w obronie własnej - jeżeli ktoś włazi do czyjegoś domu uzbrojony w sierp i młot bez pytania i bez pozwolenia, to musi się liczyć z tym, że może tymi sprzętami oberwać w ramach obrony własnej - taka sytuacja jest dopuszczalna także od strony prawnej.
Ciekawe jest jednak jeszcze coś innego. Zadziwiająco wielu dziennikarzy w rozmowach telewizyjnych 11 i 12 listopada brało to hasło najwyraźniej do siebie. Z przestrachem w oczach mówili o agresji, która miałaby ich dosięgnąć (jako "czerwoną hołotę"?). Dlaczego utożsamiają się tak ochoczo z "czerwoną hołotą" nie wiadomo, nic o tym nie mówili. W każdym razie zrobiłam wśród moich znajomych - część z nich funkcjonowała za komuny całkiem nieźle - coś w rodzaju mini-sondażu. Za "czerwoną hołotę" nikt się nie uważał, nikt też nie obawiał się, że zostanie zdzielony sierpem czy młotem przez ugrupowania prawicowe. Ich jedyne obawy dotyczyły raczej pogarszającej się sytuacji ekonomicznej w Polsce i sytuacji politycznej na świecie w ogóle. Jak widać strach "czerwonej hołoty" to raczej zjawisko marginalne, tym niemniej istnieje pewna grupa osób, która sama siebie najwyraźniej definiuje właśnie jako "czerwona hołota".
I na koniec hasło, które przez najbliższy okres będzie rozbrzmiewało wszędzie, bardzo głośno i do skutku - "Chcemy prawdy o Smoleńsku".
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka