Blog córki Premiera RP, Kasi Tusk, obchodził właśnie drugie urodziny. Na blog każdy może sobie zajrzeć sam - o ile go oczywiście interesują mądrości wpajane przez córkę Premiera, magistra psychologii SWPS w rodzaju, jakie szmatki należy nosić czy jak dbać o siebie. Krótka informacja dla tych, którzy tam zaglądać nie zamierzają - można tam znaleźć porady, że na karnawał należy ubrać się w stroje marki "Mohito", na sylwestra w sukienkę z cekinami a na luty proponowana jest kolekcja Red Valentino. Jest coś o "camelowym płaszczu" - cokolwiek miałoby to oznaczać (pamiętam, że w cywilizowanej polszczyźnie mówiło się na taką tkaninę po prostu "wielbłąd", ew. loden) i o tym, jak się ubrać na zakupy. Ważne jest, że Papa-premier również pogratulował córce i wyraził z niej dumę.
Z czego jest dumny poza tym, że ogólnie ze swej córki, nie doprecyzował i tu widzę pewien problem. Oczywiście uczucie dumy rodziców z własnego dziecka jest naturalne i można je doskonale rozumieć. Dzieci też są różne i w przypadku jednego dziecka rodzice mogą być dumni, bo np. wygrało ono olimpiadę matematyczną czy zrobiło doktorat z fizyki, w przypadku innego, mniej uzdolnionego, że dało sobie jednak radę i nie zostało z powodu matematyki na drugi rok. Wszyscy tę sprawę jakoś tam znamy i wszystko dobrze, gdy pozostaje ona sprawą prywatną.
W przypadku osób publicznych sprawujących wysokie urzędy możnaby jednak było oczekiwać czegoś więcej a przynajmniej jakichś konkretnych osiągnięć. Oczywiście w przypadku takiej osoby w ogóle przechwalanie się potomstwem jest ryzykowne - wiadomo, że dorastając w świetnych warunkach i mając znanych i wpływowych rodziców start życiowy jest w pewien sposób ułatwiony. Toteż co mądrzejsi i kulturalniejsi prominenci nie afiszują się ze swoim potomstwem a bywa często, że i potomstwo co mądrzejszych prominentów (oczywiście o ile samo jest w miarę mądre i dobrze wychowane) wybiera sobie dość konkretne dziedziny, oddalone od działalności rodziców, gdzie po prostu trzeba się wykazać własnymi osiągnięciami a nie odcinać kupony od popularności "starych".
Pamiętam kiedyś taką piękną scenę na ME w jednej z olimpijskich dyscyplin sportu, na których medal zdobyła córka burmistrza miasta - gospodarza. Córka osiągnęła wspaniały wynik i pokonała całą masę mocnej konkurencji. Papa-burmistrz siedział na trybunach, potem gratulował medalistom. Wzruszająca scena, Papa-burmistrz rzeczywiście mógł być dumny z córki, na pewno był, chociaż nie przypominam sobie, żeby o tym paplał. Być może wspomniał o tym w jakimś wywiadzie - nie wiem, bo akurat tego języka nie znam ani go nawet nie rozumiem więc wywiady w nim pozostaną dla mnie na zawsze tajemnicą. W każdym razie zostać medalistką ME w trudnej dyscyplinie sportu to jest coś i faktyczny powód do dumy - taki sukces ani reklamy ani zapewniania o "dumie z córki" nie wymaga.
Oczywiście żeby zrozumieć jak różne zachowania są odbierane, konieczna jest pewna mądrość życiowa i po prostu dobry styl. Co się dzieje gdy tego brakuje? Właśnie to, co u nas. Mama-eks pierwsza dama biega po mediach i opowiada, że jest dumna z córki. Osiągnięcie córki? Audycja w TVNie, w której córka przedstawia, jakie ciuchy kto nosi (chodzi głównie zresztą o ciuchy produkcji zagranicznej i w wysokim przedziale cenowym). Mówiąc językiem kolokwialnym cała impreza sprowadza się do tego, że jedna baba plotkuje o kieckach innych bab. Papa-Premier biega natomiast po Twitterze i również opowiada, że jest dumny z córki. Osiągnięcie córki? Blog z poradami, co włożyć na karnawał i na zakupy.
Nie da się ukryć, jako mieszkańcy sporego środkowoeuropejskiego kraju faktycznie mamy być z czego dumni. Dalej tak trzymać.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka