Podniesienie wieku emerytalnego można porównać do takiej sytuacji:
Klient zawarł z bankiem umowę, że będzie przez rok wpłacać co miesiąc 100 złotych, a po roku dostanie od banku 1250 złotych. Po roku wpłat klient przychodzi do banku po pieniądze. A dyrektor mu odpowiada: Panie klient, musi Pan jeszcze jeden miesiąc dodatkowy wpłacić składkę, a za miesiąc pan dostanie obiecane pieniądze.
Czy jest ktoś, kto nie pozwałby takiego banku do sądu (lub nie wziął za kij i rozwalił dyrektorowi facjatę)?
Aby porównanie było pełne należy jednak dodać kilka dodatkowych punktów:
1) Klient został zmuszony do zawarcia umowy
2) Klient musiał wybrać ten konkretny bank
3) Gdyby klient zmarł, zebrane przez niego pieniądze przeszłyby na własność banku
4) Pieniądze nie byłyby wypłacone jednorazowo, tylko w sześciu ratach, a gdyby klient zmarł w czasie wypłacania rat - niewypłacona część przeszłaby na własność banku
5) Połowa pieniędzy, jaką miałby wypłacić bank, pochodziłaby z subwencji z budżetu państwa (a więc z podatków płaconych także przez danego klienta)
Czy w tym momencie nadal jest ktoś, kto nie miałby ochoty powiedzieć "WARA"???
Tłumaczę ludziom, że coś, co czasem wydaje się przerażające lub niewykonalne, jest bardzo normalne i rozwiązuje wiele problemów, z którymi na codzień ludzie się borykają.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka