Salon 24 jest miejscem w którym wymieniane poglądy mnie nie są w stanie juz zaskoczyć,ale dzisiejsza dyskusja o literaturze mnie olśniła.
Bo gdy Weisser wrażliwy chłopak,który posiadł tajemicę brentowskiej cegielnii,prowadził swoich kolegów - proletariackie dzieci - magią miejsc zapomnianych choć jeszcze wtedy nie do końca zniszczonych,gdy z kart książki przebijało inne spojrzenie na miasto,gdy smak oranżady z krachli nieomal dał sie wyczuwać,czytając w 1987 myślałem,Waiser dobrze że się pojawiłeś.
Przeprowadzajac się na kartach książki,wyczarował się świat którego już nie ma,Małej Holandii i małego chłopca który przymierzając mennonickie nakrycie głowy,grzecznie powtarzał Górnicy fedrują , Hutnicy wytapiają a Mennonici poszli do nieba , ale tatuś zdobył stół.
Mimezis opisała rozterki tejże mennonickiej dziewczyny a Harmeszoon został na środku żuławskiej wioski z dziurą poi kuli w głowie.
Chłopiec podrósł i znowu wszedł w świat osoby przegranej,która żyła tylko tym że występowała na scenach opery.ale w 1945 jej miasto zniknęło więc umarła ze swoim miastem mimo że jeszcze żyła.
Chłopiec zabładził i w jeden z pobliskich wsi trafił na sąd gdzie nikt nie miał wyrzutów sumienia bo przecież mozna było spalić całą rodzinę w chałupie , a że kaszubski pomylił się przyjezdnym z niemieckim było tylko bagatelą.
Chłopiec wcielił się w innego chłopca Castorpa i namalował pierwsza naiwną miłość ,nie zapominając o smaku i zapachu miejsc które opisywał.
Chłopiec podróśł i zdając na prawo jazdy juz jako mężczyzna nie spodziewani zabrał nas w świat przedwojennych Kresów , zabaw , beztroskiego czasu, balonów, aeroplanów,automobili , dziadka Karola , Truskawca i Lwow - ale bładzac po tamtych czasach nie zapominał o swoim mieście .
I dziś w Salonie 24 zrozumiałem jak bardzo się myliłem , jak bardzo tego typu literatura , mistrzowski język , zdania które po wielokroć przerabiane na kartach ksiązki płyna bez zgrzytów i niedoróbek , gdzie jak w mezurce wszystko nabrało idealnych proporcji.
"H.... kupują tylko ludzie z czterema paskami na dresie aspirujący do miana inteligenta." - wyczytałem dzisiaj w S24.
I to wszystko drogi Weisserze,Castorpie,Pani Ciwle.
Pozwolę sobie na cytat " bo słowo salon nie oznaczało wtedy zakładu fryzjerskiego,skepu z butami albo pralni" .
Dziś oznacza tylko tyle że wrócił duch PRL-u , gdzie prosta szwaczka stawała nad dorobkiem Wańkowicza czy Gombrowicza i jednym pogardliwym strzyknięciem sliny waliła wyuczony tekst - Yntelygenckie mecyje - a towarzysze z zebrania partyjnego po takim dictum krzyczeli - Niech żyje.
W związku z końcem postkomunistów,a poszerzeniem pojęcia lewica oraz uznaniem Gierka za patriotę - odkurzam znaczek sprzed 35 lat "Za nic bym nie chciał , aby uważano mnie za człowieka poważnego , bo w obecności tzw. poważnych ludzi dzieci bawia się bez wigoru i radości , kobiety przestają być zalotne , wojskowi nie chcą opowiadac pieprznych anegdot , maski zdejmuja lub nadziewają w ich obecności tylko ludzie smutni. A na dodatek - durnie są zawsze poważni.
Jeden z tych poważnych wygłosił najgłupsze zdanie w salonie na mój temat "dyskomfort części dyskutantów wynikający z tej wprost niemożliwej już do banalizowania, relatywizowania czy tym bardziej ignorowania kompromitacji PO, wzrósł niepomiernie i manifestuje się w sposób różnoraki. Jedni fundują nam różnego rodzaju divertissement w postaci zagadek...."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka