leszek.sopot leszek.sopot
251
BLOG

Znowu pod pomnikiem

leszek.sopot leszek.sopot Rozmaitości Obserwuj notkę 49

Tak jak w poprzednim poście.... Pierwsze zdjęcie zrobiłem Mu 30 lat temu. Jutro zrobię ostatnie, a dziś po raz ostani widziałem Go pod pomnikiem króla Jana Sobieskiego w Gdańsku. Aram wrócił z Rosji do domu...

Nie pchał się nigdy do pierwszego rzędu, gdy były manifestacje pod pomnikiem Sobieskiego. Przemawiali ci, którzy mieli lepszy głos. Udało mi się jednak zrobić Mu zdjęcie pod  Pomnikiem Poległych Stoczniowców, gdy stał na platformie dla dziennikarzy, gdyż z powodu interwencji Episkopatu i władz PRL, RMP nie mogło oficjalnie uczestniczyć w uroczystościach, jak i KOR.

Nikt z "młodopolaków", jak i każdej innej grupy opozycyjnej, nie mógł się spodziewać, że zaledwie w dwa lata po powołaniu w 1978 r. RMP będą nie tylko świadkami odsłonięcia nowego pomnika, ale i będą mogli swobodnie organizować demonstracje pod pomnikiem króla Jana Sobieskiego, który wyglądał wówczas tak:


Gdańsk, 11 listopada 1980 r.


Gdańsk, 11 listopada 1980 r.


Gdańsk, 3 maja 1981 r.


Gdańsk, 3 maja 1981 r.


Gdańsk, 3 maja 1981 r.


Gdańsk, 3 maja 1981 r.

Dziś było inaczej... Choć ponownie tak wielu znajomych sprzed 30 lat spotkało się pod Pomnikiem króla Jana III Sobieskiego. Nie było jednak jak dawniej... Choć król jak wówczas wskazuje kierunek szturmu na tureckie szańce. Dziś Aram był pod pomnikiem, aby z nim i z nami się pożegnać. Tu w tym miejscu, w którym po raz pierwszy w 1978 r. wraz z najbliższymi przyjaciółmi zrobił pierwszą nielegalną manifestację.


Arama wspomina, bardzo wzruszony, o. Ludwik Wiśniewski

 

Aram pozostanie we wspomnieniach, na kartach historii. Ślad po tym ciepłym, optymistycznym i miłym człowieku nie zginie. Ja będę go wspominał jako tego "endeka", z którym można było pogadać o podrywaniu dziewczyn i piwie, który "endeczcyzny" w żadnej mierze nie przypominał. Ufał mi 30 lat temu. W czasie strajku w sierpniu 1980 r. powierzył mi do wywołania i zrobienia kompletu zdjęć wszystkie swoje i znajomych negatywy. Aram generalnie lubił ludzi, a oni jego. Był bardzo związany ze swoją żoną, która tak ciężko przeżywa jego stratę. Małgosiu, on nadal będzie z Tobą i ze wszystkimi, którzy go znali.

Nie mogę się powstrzymać, aby nie przypomnieć fragmentu wspomnień Arama. Po ich przecztaniu można poznać jaki był z niego człowiek:

„W mieszkaniu, w którym mógł być podsłuch należało rozmawiać tak, żeby tajniacy nie mogli sie dowiedzieć żadnych konkretów. Nie wymieniać nazwisk, imion, adresów, liczb, kwot pieniędzy i dat, słów »druk«, »drukowanie«, »transport«, »lokal«, »redaktor«, »maszynistka«, »przepisywanie na maszynie« nie omawiać i używać plotek, nie wypowiadać negatywnych opinii o kolegach. Można było używać pseudonimów, ale stale należało je zmieniać. Rozmowy w domu były rwane, pełne przerw na szukanie zastępczych słów, na napisanie brakującego wyrazu. Mnożące sie kartki papieru darło na kawałki i wrzucało do toalety. W każdej chwili należało spodziewać się przeszukania mieszkania czyli rewizji. [...] Nadmiar podartego papieru, który miał być antidotum na podsłuch, zatykał toaletę. Wynalazkiem z pogranicza magii okazał się znikopis. Na tabliczce wielkości zeszytu plastikowym rysikiem pisało się przez folię, pod którą była specjalna, granatowa kalka. Napis był wyraźny, po jego przeczytaniu należało podnieść folię i litery znikały. Można było pisać dalej. Znikopisy szybko jednak się zużywały i były drogie a my mieliśmy mało pieniędzy. Równie genialnym wynalazkiem antypodsłuchowym okazały się zabawki czasów PRL. Były nimi kolorowe, plastikowe węże, jakby wzięte z odkurzacza, którymi dzieci machały, żeby wydawać przeciągły gwizd. Jedna osoba brała rurę i mówiła do niej, jak do mikrofonu, ściśle przyciskając jej koniec do ust, druga trzymała ją przy swoim uchu i słuchała. Mówiło się powoli i szeptem. Dźwięk w rurze wzmacniał się i nabierał nowego brzmienia. Szept zamieniał się w donośny, teatralny głos. Rury nie zabezpieczały jednak przed gadatliwym krewnymi i znajomymi. Zawieszona w najbardziej widocznym miejscu kartka papieru z napisem „uwaga! podsłuch!” skutecznie odstraszała od nadmiaru rozmów. Niektórzy z gości spoglądali po sobie znacząco, inni zaś otwarcie pytali – »no, gdzie jest ten podsłuch? Widziałeś kiedyś podsłuch?«. Trzeba było się do tego przyzwyczaić. Dobrze było mieć stale włączone radio, bo dźwięk ponoć absorbował urządzenie podsłuchowe i wyczerpywał jego baterie, jeśli nie było podłączone do prądu stałego. Panowało również przekonanie – wzięte chyba ze wspomnień żołnierzy Armii Krajowej – że skuteczne jest zagłuszanie podsłuchu szumem wody, płynącej z odkręconego kranu. Zapach chloru, jaki unosił się podczas rozmów prowadzonych ściszonym głosem w łazience naszego mieszkaniu w Sopocie, podobnie jak zapach denaturatu do powielacza – były towarzyszami naszej konspiracji".

"W gwałtownych przemianach społecznych grozi zawsze niebezpieczeństwo i pokusa nadmiernego skupiania się na rozgrywkach personalnych. [...] Nie idzie o to, aby wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby, powiem drastycznie, jedna klika złodziei nie wydarła kluczy od kasy państwowej innej klice złodziei". Prymas kardynał Stefan Wyszyński, słowa do delegacji "Solidarności" Warszawa, 06.09.1980 r. __________________________________________________ O doborze reklam na moim blogu decyduje właściciel salonu24 Igor Janke. Nie podobają mi się, ale nie mam na nie wpływu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości