Markos Markos
152
BLOG

Święty Graal polskiej polityki?

Markos Markos Polityka Obserwuj notkę 13

Niedługo upłynie miesiąc od II tury wyborów prezydenckich. Abstrahuję od tego, czy Polacy dokonali słusznego wyboru, przekonamy się o tym już wkrótce. Ze smutkiem obserwuję skupienie dyskusji w przestrzeni publicznej wokół krzyża postawionego przed Pałacem Prezydenckim, kolejnych ekcesów Palikota i Niesiołowskiego oraz innych tematów zastępczych. Rozumiem ludzi, którzy gromadzą się pod Krakowskim Przedmieściem, aby bronić pamięci o katastrofie, podobnie jestem w stanie zrozumieć silne emocje obydwu stron "konfliktu". Odnoszę jednak wrażenie, że podsycanie tych emocji jest na rękę rządzącym, gdyż pozwala im odwrócić uwagę społeczeństwa od prawdziwych problemów i wyzwań stojących przed Polską.

Tymczasem niewiele osób wyciągnęło wnioski z tematów, jakie przewijały się w mediach podczas kampanii wyborczej. Mi osobiście zapadły  w pamięć niektóre wypowiedzi/tematy kampanijne, które lepiej rozwinięte i wyeksponowane, wałkowane w mediach tak często jak krzyż czy kolejne wypowiedzi Palikota, miałyby piorunującą siłę rażenia:

  • "Umowa o pracę fundamentem cywilizacji"- http://www.tvn24.pl/0,1661995,0,1,umowa-o-prace-fundamentem-cywilizacji,wiadomosc.html
  • cytat Kaczyńskiego o kompromitacji liberalnych gospodarek na świecie - podczas drugiej debaty Kaczyński-Komorowski
  • temat dotyczący zrównoważonego rozwoju gospodarczego

Myślę, że Kaczyński nie zdobyłby prawie 8 milionów głosów, gdyby nie ponowne przyjęcie zwycięskiej w 2005r retoryki prospołecznej. Do teraz pamiętam te zestrachane oczy Tuska podczas "mowy nienawiści" przed zakończeniem kampanii. Mimo wszystko ta retoryka była nieco mało szczegółowa, zabrakło również poparcia mediów.

Dlaczego o tym piszę? Obserwując polską scenę polityczną i niemożność kolejnych ekip do podjęcia najważniejszych problemów państwa, brak ciągłości władzy, zacietrzewienie ideologiczne("niewidzialna ręka wolnego rynku wyreguluje wszystko", "prywatyzować za wszelką cenę", "należy zaciskać pasa i przeprowadzić kosztowne reformy", "III RP jest państwem w pełni demokratycznym", "państwo znakomicie zdało egzamin po katastrofie i powodzi" - to tylko niektóre ze złotych myśli) można sobie zadać pytanie: gdzie leży święty Graal polskiej polityki? Takie pytanie powinny postawić sobie wszystkie siły polityczne, którym leży na sercu los państwa oraz społeczeństwa.

  • PIS - bo myślą przewodnią tej partii jest kwestionowanie III RP. Kwestionowanie wypracowanego status quo podczas Okrągłego Stołu w Magdalence, który doprowadził do powstania zgniłych fundamentów naszego państwa. Niestety PIS skupiając się na krytyce fundamentów, którą rozumie niewiele ludzi, zapomina o krytyce skutków złych decyzji. Np. pogłówna, rodem ze średniowiecza(około 800zł/mc) stawka składki na ubezpieczenie społeczne dla prowadzących działalność gospodarczą, wspierająca uwłaszczoną nomenklaturę, różnej maści krętaczy oraz część rzeczywiście wybitnych i zdolnych przedsiębiorców, którzy z niczego stworzyli prężnie rozwinięte przedsiębiorstwo kosztem małych firm przyczynia się chociażby do dość dużego bezrobocia w niektórych regionach, hamuje też rozwój gospodarczy naszego kraju. Pamiętajmy, że lwią część PKB krajów z gospodarką rynkową tworzy właśnie sektor małych firm.
  • szerokiego frontu prawdziwych ludzi lewicy, takich jak śp. Izabela Jaruga - Nowacka, czy Ryszard Bugaj, którzy doskonale rozumieli/rozumieją społeczeństwo i jego rzeczywiste problemy

Marzy mi się kompromis prospołecznych konserwatystów oraz równie prospołecznych lewicowców. Kompromis oparty na kwestiach gospodarczych i światopoglądowych, wypracowanie chociażby pewnej ciągłości władzy, zaufania obywatela wobec państwa, podążanie ścieżką europejskich liderów nadreńskiego modelu gospodarczego. Podobnie, jak to stało się kiedyś w Szwecji, zabetonowałby on zarówno dyskurs polityczno-gospodarczy na dziesięciolecia oraz wypchnął gospodarczych neoliberałów na zieloną trawkę. Doczekalibyśmy się wreszcie prawdziwego nowego otwarcia, a Polska dołączyłaby po jakimś okresie czasu do najstabilniejszych i najszczęśliwszych państw świata, takich jak kraje skandynawskie czy Szwajcaria. Wraz z wzrostem zamożności ludzie sami z siebie staliby się tolerancyjni, życzliwi wobec siebie,  z dużym kapitałem społecznym opartym na zaufaniu  i otwarci na świat. I nie potrzeba do tego żadnego medialnego bełkotu i pseudoreform. Tylko czy starczy odwagi? Czy to w ogóle jest realne?

Markos
O mnie Markos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka