Liberta Liberta
12968
BLOG

Tajemnice Jacka Sasina

Liberta Liberta Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 Pracownik Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Jacek Sasin opowiadał, że do Smoleńska  na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej jechał z innymi pracownikami tejże kancelarii samochodami. Opowiadał również, że wyjechali już w czwartek wieczorem i na nocleg zatrzymali się na Białorusi. Ciekawe jest zachowanie Pana ministra J. Sasina w Smoleńsku. Cały czas odnoszę wrażenie, że p. J. Sasin miał określoną rolę do odegrania w tym całym spektaklu i dobrze wiedział, że tam nie przyleci delegacja i dobrze wiedział, że tam żadna tzw. katastrofa się nie wydarzy. Świadczy o tym właśnie jego zachowanie.

Otóż p. Jacek Sasin nie oczekiwał na delegację na lotnisku w Smoleńsku, chociaż moim zdaniem powinien jako najwyższy rangą pracownik administracji państwowej. Pan Sasin  stwierdził, że ma jeszcze dużo czasu
i udał się spokojnie rankiem 10 kwietnia 2010r. na spacer po Smoleńsku i zwiedzanie  miasta.

Następnie jak sam opowiada pojechał do Katynia (omijając Smoleńsk) i tam oczekiwał na Delegację i mimo, że jak twierdził przyjechał dzień wcześniej, aby dopilnować nagłośnienia i krzeseł, to wcale mu nie przeszkadzało, że tych krzeseł jest za mało, że dla wszystkich nie wystarczy, że na tych krzesłach będą siedzieli ci, którzy będą sprytniejsi i uda im się je zająć, czyli "kto pierwszy ten lepszy". 

Już po tzw. katastrofie, o której rzekomo dowiadział się przez telefon, wyszedł na środek cmentarza w Katyniu
i przez mikrofon oznajmił wszystkim zebranym, że: "Pana Prezydenta nie ma ..." Proszę zauważyć, że nie powiedział, iż Prezydent zginął, czy jest ranny, czy że żyje, tylko, że go nie ma...(?)

Następnie p. Jacek Sasin udał się do Smoleńska, jak sam opowiada, wsiadł do samolotu i czekał na powrót do Warszawy. Czy tak powinien  zachować się prezydencki minister, najwyższy rangą pracownik KP, gdyby to była prawdziwa katastrofa samolotu? Czy gdyby to była prawdziwa katastrofa samolotu, nie powinien chociaż próbować zająć się jakąś koordynacją działań na siewierniańskiej polance? Czy nie powinien szukać Prezydenta? Czy nie powinien dzwonić, kontaktować się z krajem i urzędnikami? Czy nie powinien dzwonić do MSZ, premiera, marszałka sejmu, kolegów ministrów z Kancelarii Prezydenta i Premiera? Czy nie powinien alarmować!

Takie zachowanie p. J, Sasina można tłumaczyć tylko tym, że on dobrze wiedział, że żadna Delegacja do Smoleńska nie przyleci, że tam nie było żadnej tzw. katastrofy, tam nie rozbił się żaden samolot z Delegacją, tam nie ma rannych i zabitych. Jego zadaniem było być na miejscu, aby potem opowiadać o tzw. katastrofie
i ogłosić, że:"pana Prezydenta nie ma..."

Takie zachowanie "jedynego najwyższego rangą urzędnika, ocalałego z katastrofy"można tłumaczyć tylko
w ten sposób, że on o wszystkim wiedział wcześniej i dlatego spokojnie siedział w samolocie i czekał na powrót do Polski. 

Inną ciekawą rzeczą jest, to że gdyby dajmy na to w Smoleńsku naprawdę wydarzyła się katastrofa samolotu
i naprawdę zginęliby tam Delegaci, to takie zachowanie ministra Jacka Sasina byłoby dyskwalifikujące go
i zostałby zmuszony do odejścia z polityki. Myślę, że Jarosław Kaczyński, a także wiele rodzin miałoby pretensję i żal  do ministra J. Sasina o takie zaniedbania. Tymczasem p. minister nadal jest w polityce, został posłem i zasiada w sejmowych ławach, jest dobrym kolegą J. Kaczyńskiego i nie mając sobie nic do zarzucenia opowiada jako świadek o  wydarzeniach w Smoleńsku.

Takie zachowanie J. Sasina, J. Kaczyńskiego i innych członków PiSu nasuwa podejrzenie, że oni również wiedzieli, że Delegacja nie poleciała do Smoleńska, i że nie doszło do żadnej katastrofy. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt tak dobrej pozycji p. J. Sasina w strukturach PiS po takich zaniedbaniach z jego strony?

Jak inaczej wytłumaczyć miejsce na listach wyborczych PiSu i poparcie J. Kaczyńskiego?

 

Ktoś powie, że znowu czepiamy się p. J. Sasina, ale zdrowy rozsądek i logika nakazuje zadawanie tych pytań.

Wyobraźmy sobie siebie w takiej sytuacji, kiedy jesteśmy świadkami wypadku, to naturalną rzeczą jest chęć niesienia pomocy poszkodowanym, tak jak to było w przypadku katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, gdzie zwykli ludzie byli pierwsi na miejscu wypadku i pomagali rannym. Mogliśmy na własne oczy zobaczyć jak przebiegała prawdziwa akcja ratunkowa, prawdziwej katastrofy!

W przypadku Smoleńska było zupełnie inaczej, nie było żadnej akcji ratunkowej.  Wytłumaczenie może być tylko jedno.

NIE BYŁO ŻADNEJ KATASTROFY POD SMOLEŃSKIEM, A WIĘC NIE BYŁO RANNYCH I ZABITYCH,  A WIĘC NIE BYŁO AKCJI RATUNKOWEJ.

DLATEGO RUSCY POSPRZĄTALI POLANKĘ, ZAORALI, WYCIĘLI DRZEWA, A OSTATNIO NAWET PODMALOWALI I UMYLI CZĘŚCI ZEBRANE Z POLANY!

ZNOWU DALI ZNAK, ŻE NIE BYŁO ŻADNEJ KATASTROFY!!! 

TO JEST TYLKO NASZ ZŁOM, Z KTÓRYM MOŻEMY ROBIĆ CO NAM SIĘ TYLKO PODOBA!!!

Czy minister J. Sasin  wiedział wcześniej, że nie będzie delegacji w Smoleńsku, a w związku z tym, że to nie była katastrofa?

Co J. Sasin miał na myśli mówiąć, że "pana Prezydenta nie ma..."oraz, że:" on jest jedynym wysokiej rangi urzędnikiem ocalałym z katastrofy"?

 

 Jeżeli prawdą jest, że jechał do Smoleńska trzy dni, to ciekawa jestem z kim i gdzie się spotkał po drodze?

DLACZEGO TAK DŁUGO JECHAŁ?

W KTÓRYM HOTELU NA BIAŁORUSI SIĘ ZATRZYMAŁ I Z KIM KONTAKTOWAŁ?

JEŻELI PRAWDĄ JEST, ŻE WIEDZIAŁ, TO O CO CHODZI W TEJ GRZE???

 

 

 

Liberta
O mnie Liberta

jestem niepokorna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości