Libor Libor
950
BLOG

Znaki zapytania związane z awaryjnym lądowaniem B767

Libor Libor Rozmaitości Obserwuj notkę 16

  Dziwne było to lądowanie. Bezprecedensowe. Pozostają więc pewne znaki zapytania, które trzeba poruszyć, aby opinia publiczna mogła przemyśleć, poukładać sobie.

  Otóż podstawowe pytanie jest takie: Czy samolot, który widzieliśmy w tv jak lądował i potem stał przez kilkadziesiąt godzin na pasie na Okęciu to z całą pewnością lotowski Boening 767 lecący wcześniej lotem 016 z Newark do Warszawy czy też tylko wizualny obrazek tego Boeinga? Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale wydaje mi się, że na podstawie takiego obrazka trudno okreslić czy to był  ten samolot. Nie mamy świadków, chociażby postronnych, na ziemi, którzy słyszeliby jakieś odgłosy takiego lądowania, czułyby z daleka ciągnący się smród palącego się praktycznie "brzucha" samolotu. Nie wypowiada się żaden strażak, żaden lekarz czy sanitariusz z karetki pogotowia, które licznie pospieszyły na ratunek załodze i pasażerom tego samolotu.

 Wypowiadają się za to członkowie załogi i pasażerowie tego B767. Dziwne jest to, że Ci poszkodowani bądź co bądź ludzie tak ochoczo opowiadają o wszystkim w mediach. Mówią, że o wszystkim zostali poinformowani, zachowali spokój, choć niektórzy już żegnali się z życiem, a jedna Pani, siostra znanej piosenkarki nawet wyjęła na wierzch dokumenty w celu ewnetualnej, pośmiertmej już identyfikacji jej ciała. Niektórzy też oznajmiają, że to relikwie Błogosławionego Jana Pawła II uratowały ludzi w tym samolocie przed śmiercią. Akurat w tym samolocie znalazły się nagle. Mówią też, że kpt. Wrona tak wspaniale wylądował, że myśleli, że normalnie samolot stanął na kołach. Oczywiście tutaj wykluczyć też nic nie można, może rzeczywiście tak było jak opisują pasażerowie. Pamiętam tylko jak kiedyś leciałem lotem rejsowym z jednego z dużych europejskich miast. Pogoda była wspaniała, ciepło, bezwietrznie, żadnej chmurki na całej trasie przelotu. Gdy samolot zbliżał się już do Warszawy nastąpiło pewne poruszenie w załodze. Zgaszono wszystkie światła, kazano zapiąć pasy, zabroniono spacerować po pokładzie i z całą pewnością nie był to jeszcze tryb związany z procedurą przygotowania samolotu do lądowania. Krążyliśmy jakiś czas nad Warszawą, w końcu wylądowaliśmy, ale tak szybkiego lądowania i nakazu opuszczania samolotu nie przeżyłem jeszcze nigdy. Nie wiem czy ostatni pasażer jeszcze opuścił pokład, ja już widziałem to z autobusu, jak samolot bardzo szybko opróżnił resztki paliwa. Jestem przekonany, że mało kto na pokładzie tego samolotu zorientował się, że coś jest nie tak i jestem też przekonany, że ten Boeing 737, którym leciałem już dobre parę lat temu miał poważną usterkę. Nie jestem specjalistą trudno mi określić jaką, ale z całą pewnością jakąś miał.

  Pasażerowie Boeinga 767 zostali natomiast właściwie poinformowani o wszystkim, zachowali się wzorowo i wylądowali nic nie czując, że lądują bez podwozia. Trudno mi po prostu coś takiego wyobrazić, a może wylądowali w Krakowie, na podwoziu? Nie, to już za daleko posunięta fantazja.

  Kolejne pytanie to bardzo dziwna gotowość wypowiedzi medialnych ekspertów lotniczych, a także Pana Prezydenta Komorowskiego. Pamiętajmy, że był to 1 listopada, trudno więc o bardziej rodzinne, intymne chwile, zdala od telefonów komórkowych, a tu proszę wszyscy na baczność.

  Kolejna kwestia to nagrania z części pasażerskiej samolotu. Nie wiem kto był w stanie nakręcić film z lądowania na brzuchu, kiedy każdy, obecny w samolocie człowiek oprócz pilotów oczywiście musi przyjąć pozycję do lądowania awaryjnego!

   Mamy więc sytuację zupełnie odwrotną jak w przypadku wydarzeń 10 kwietnia 2010r. . Nie mamy świadków lądowania na ziemi, mamy świadków lądowania w samym samolocie. Mamy zdjęcia, filmy ze środka samolotu oraz z lądowania, nie mamy zdjęć i świadków np. ze startu Boeinga na lotnisku Newark. nie mamy też stenogramów, owszem puszczono nam jakąś tam wzmiankę dialogu kpt. Wrony z kontrolerem lotu, gdzie kapitan dostaje pozwolenie na lądowanie, nie wiemy jednak jak naprawdę kapitan zachowywał się w kokpicie i jakie decyzje podejmował.

   Nie chcę nikogo tutaj oskarżać, że ktoś mówi nieprawdę, nie chcę podważać biegu wydarzeń z 1 listopada, które przedstawiają nam media, chciałbym tylko tak jak w przypadku wydarzeń z 10 kwietnia w 2010 roku, o których dalej nic praktycznie nie wiemy, zadać takie, a nie inne pytania, które same się nasuwają i których odpowiedzi być może są proste i tylko moja jakaś być może ułomność pozwala mi takie pytania zadawać.

 

Libor
O mnie Libor

Mówią, że mam dobre serce:-)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości