Polsko - niemieckie interakcje mnożą się ostatnio. Oto w miniony weekend wiekopomna chwila nastąpiła : 20-lecie partnerstwa Berlina i Warszawy. Z tej też okazji łaskawie panująca pani prezydent z burmistrzem Berlina po mieście spacerowała, ale nie tylko. Replikę Bramy Brandenburskiej - symbol pruskiej potęgi na Krakowskim warszawiakom zamontowała.
"Be Warsaw, Be friends, Be Berlin - your message to the sister city"
Takie przesłanie miała kampania marketingowa, w ramach której mieszkańcy Warszawy i Berlina zaproszeni zostali do przekazania osobistych wiadomości dla miasta partnerskiego za pośrednictwem portali społecznościowych, takich jak Facebook, Twitter i na stronie internetowej, w celu wyświetlania ich na telebimie umieszczonym na replice Bramy.
Piękne i wzruszające. Każdy, dosłownie każdy mógł rozświetlić epokowe wydarzenie swoją "love message" do niemieckiego sąsiada z siostrzanego miasta. Propozycje mogłyby być takie : "kochani bracia, nie wysyłajcie nam już chuliganów z kastetami na nasze święta narodowe", "nie plujcie na nasze mundury, bo my nie plujemy na wasze", "najukochańsza siostro Merkel, odblokuj port w Świnoujściu , miej litość dla polskiego przemysłu stoczniowego", " bracia i siostry, co z prawami mniejszości polskiej w Niemczech?" itd itd
Pani prof Staniszkis zwraca uwagę na symboliczny wymiar takiego przedsięwzięcia Życzliwe przyjęcie niemieckich pałkarzy, a krótko potem symbol pruskiej potęgi w centrum Warszawy. Zadaje pytanie, czy ludzie wreszcie się ockną, widząc jak Tusk wespół z Gronkiewicz krok po kroku dążą do "państwa związkowego" ? Osobiście wątpię. A tak na marginesie, ciekawa jestem jakie wiadomości przesłali nam berlińscy bracia?
W przesłanie świętowania partnerstwa idealnie wpisuje się koncepcja "urządzania" Europy w niedalekiej przyszlości nakreślona przez Andrzeja Talagę na łamach "Rzeczpospolitej".
"Polska nie jest europejskim planktonem skazanym na pożarcie, ale nie jest też rekinem. Możemy jedynie udawać grubą rybę, jeśli będziemy płynęli w tym samym kierunku co najpotężniejsze żarłacze. Nigdy w przeciwnym. Krystalizacja Europy wokół dwóch jąder już się rozpoczęła. Brakuje nam środków, by ją powstrzymać na Wschodzie, silniejsze argumenty ma tam Moskwa. Na kierunku zachodnim zaś pozostajemy poza strefą euro i nie mamy wiele do powiedzenia ani w sprawie jej reformy, ani kierunku zmian. Możemy co najwyżej lekko korygować swoją pozycję, jak pływak porwany przez nurt silniejszy od jego ramion.
Korzystny jest dla nas tylko jeden wybór, choć może nas niemało kosztować w krótkim okresie – wstąpienie do Europy „niemieckiej” z rządem gospodarczym, wspólną polityką fiskalną, może nawet jedną armią. Czas przełomu w Unii sprzyja wynegocjowaniu jak najkorzystniejszych warunków akcesji."
Obserwując rządowe zaniedbania i zaniechania trudno oprzeć się wrażeniu, że perfekcyjnie rozszyfrowany został kierunek z którym należy płynąć. I niech mnie ktoś poprawi, ale żadnych wysiłków, by choćby próbować udawać grubą rybę nie widzę. Przynajmniej narazie, rola planktonu bardzo nam odpowiada.
Czy naprawdę "urządzanie" Europy zmusi nas do wtulenia się w niemieckie ramiona i aby to zrobić musimy im najpierw wysłać "love message" z uprzejmą prośbą by nas przyjęto ? Czy nie dość się staramy pilnując niemieckich interesów bardziej niż własnych?
http://blog.rp.pl/talaga/2011/11/25/kondominium-skoro-nie-mozna-inaczej/
http://wiadomosci.wp.pl/title,To-sprawi-ze-ludzie-nareszcie-sie-ockna,wid,14014780,wiadomosc.html?ticaid=1d759&_ticrsn=3
http://www.be.berlin.de/en/berlin-on-tour/warsaw/
Inne tematy w dziale Polityka