W pierwszym miesiącu nowego roku premier każdy dzień zaczynał od trenowania dobrych min do złej gry. Bingo! Przydały się. I do tego słowo - klucz nie znikające z jego ust : SUKCES! Bo nasz premier każdą porażkę umie przekuć w sukces. Taki już jest - w tym jednym zdeterminowany jak nikt inny - i zawsze według najwyższych standardów PRu. Niestraszni mu protestujący aptekarze, lekarze, przeciwnicy ACTA, ani jęcząca opozycja.
"Przesuwamy Polskę z peryferii do centrum Europy. Za 5 lat możemy być wielkim graczem." - głosi nam nowinę po europejskim szczycie były premier Jan Krzysztof Bielecki.
Który konkretnie manewr przesuwa Polskę i czy na pewno w kierunku centrum? Narazie duzi chłopcy pogonili Tuska z boiska i pokazali mu, gdzie jego miejsce. Nie bardzo przydały się nawet napięte muskuły ( musimy być przy stole!) Opowiedzenie się w obronie Węgier było pierwszym sygnałem, kiedy Tusk "skumał", że Euroland się na niego "wypnie" . Nie zdecydował jednak z napiętych muskułów zrobić użytek. Ten gest sprawdza się tylko na domowym podwórku.
"Polska chce takiego kształtu paktu fiskalnego, który zapewniając mocne zarządzanie gospodarcze, większą dyscyplinę i szansę na większy wzrost, równocześnie wzmocni, a nie osłabi wspólnotę europejską w sensie politycznym"- przekonuje Donald Tusk, a jego mina mówi sama za siebie.
Europa kilku prędkości jako żywa utworzyła się na naszych oczach. Van Rompuy obiecał zabezpieczać spójność UE i organizować dwa szczyty, chyba, że.... " zajdą nadzwyczajne okoliczności" - i w tych słowach upatrywałabym sedna. W praktyce będzie to oznaczać : jeden szczyt - na konkrety i rządzenie w Europie, drugi na towarzyskie poklepanie się po plecach.
Czy premier wie, co podpisał i umie pokazać te "korzyści" dla Polski? Czy rola obserwatora nas satysfakcjonuje? Polska mogłby być liderem "mniejszych" i mieć przez to idealną pozycję do dalszego napinania muskułów. Ego Tuska jest jednak złym doradcą.
Dziś widać, o ile bardziej spójna była idea silnej Europy Środkowo-Wschodniej, do której dążył Lech Kaczyński. Tusk nie poszedł tą drogą, bo miał piękną wizję.... własnej kariery. Szkoda, bo może gdyby prezydent Kaczyński miał możliwość kontynuowania polityki solidarnej Europy, dziś bylibyśmy tam, gdzie chciał być Tusk - przy stole, a nie w kuchni ( czy w karcie dań - żadna różnica). Co za paradoks. Premier jednak "nie potrzebował prezydenta".
No worries - powtarza Donek po pierwszych lekcjach angielskiego . Lemingowe główki łykną i ten bajer. Do wyborów jeszcze daleko, wszystko da się wyprostować, pamięć wyborcy krótka.
Znowu będzie przepięknie, chyba, że.....
Inne tematy w dziale Polityka