"Państwo" utrudniało życie prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, jak tylko mogło "najlepiej". Inwektywy, deprecjonowanie politycznyczej wizji i rechot salonu dochodził zewsząd. Wojny o samolot przybierały na sile przed kluczowymi wylotami. Od reprezentowania kraju był premier, nie prezydent. W jednym z tvn-owskich programów koordynator Arabski przyznał : " było to celowe działanie, jest mi wstyd, to było głupie". Niefortunna wypowiedz szybko zniknęła z youtube'a.
Kiedy spadł samolot "prezydencki" pod Smoleńskiem wydawało się, że łajdaki muszą paść na kolana i błagać o przebaczenie, że ogrom tej tragedii wszystkim nam otworzy oczy, a ci, którzy zawinili najbardziej, nigdy tych oczu ze wstydu nie podniosą. Było to tak oczywiste... a jednak nic takiego się nie stało. Nikt nie padł na kolana, nikt nie powiedział nawet przepraszam. Na telewizyjnym ekranie płynęły sztuczne łzy, a wszystko miało piękną, pełną patosu oprawę. Niektórzy rechotali na lotnisku, a byli i tacy, dla których czarno-biała telewizja przez kilka dni była znacznym dyskomfortem. "Chciał Kaczyński rozsławić Katyń, to rozsławił".
Już pierwsze dni żałoby zakłócane były kłótnią o pochówek na Wawelu i obwinianiem pilotów. Ojciec mjra Protasiuka powiedział wtedy w jednym z wywiadów : " mogę stanąć przed całą Polską i przeprosić za syna, ale chcę zobaczyć dowód, że to on zawinił?" Dowodu brak do dziś, ale obwinianie nie ustało. Kolejne ekspertyzy nie potwierdzają wersji wcześniej ustalonych przez "szanowne" komisje. Ten, który pierwszy buszował po prezydenckich szufladach, dziś powtarza swoją arcyboleśnie prostą przyczynę katastrofy : "lądowanie w złych warunkach". Trzeba mieć tylko dwie szare komórki, żeby po tylu sprzecznych faktach, odczytach i analizach oraz braku głównych dowodów powtarzać ciagle to samo. Albo...być "umoczonym" w tej sprawie po czubek nosa...
Nie więcej komórek ma też redaktor gazety, która wiodła prym w kreowaniu, nagłaśnianiu i rozpowszechnianiu wrzutek i fałszywek. Red. Michnik, bo o nim mowa, wespół ze swą dzielną załogą "G" zawsze był na posterunku. Produkcja propagandowego kokonu nigdy nie zawiodła. Dziś nadredaktor ma już dość społecznego zrywu i konsekwentego dochodzenia prawdy. Tego zjawiska nie jest w stanie pojąć. Dlatego ogłasza wszem i wobec :
"Religia smoleńska przeżywa swój zmierzch. Jestem zdania, że były dwie istotne przyczyny katastrofy. Pierwsza: ten samolot nie powinien wystartować z Warszawy; po drugie - nie powinien lądować na lotnisku w Smoleńsku. I tej oczywistości nie zmieni żadna konferencja prasowa, żadne deklaracje, żadne wyklinanie Putina.
To przestaje być skuteczne. Kto z ludzi myślących będzie wciąż wierzył w tezę o wspólnej winie Putina i Tuska za katastrofę smoleńską czy w oświadczenie, że Polska jest kondominium rosyjsko-niemieckim, zaś nasza polityka zagraniczna to rezygnacja z niepodległości państwa? Kto bez uśmiechu politowania będzie czytał, że prezydent Polski to "Komoruski"?"
Michnik i jemu podobni nie ustają w misji wbijania "miliona gwożdzi". I nie ustaną. System, który starcił czujność i w 2005 r dopuścił do demokratycznego wyboru prezydenta, działa dziś bez zarzutu. Samolot z prezydentem Kaczyńskim nie powinien był nigdy startować, ani tym bardziej lądować. Ani w Gruzji, ani w Brukseli, ani w Katyniu.
„A cóż takiego się stało? Zostało wyeliminowane parę zbędnych osób” -usłyszała w kilka tygodni po katastrofie wdowa Ewa Kochanowska od bardzo szanowanego profesora popierającego PO.
Wyeliminowanie tak licznej grupy niezastąpionych Polaków Michnikowi nie wystarcza. Antypolska misja trwa. Każdy jeden dzień ma znaczenie w obliczu nowych faktów.
Tylko czy ktoś jeszcze bez uśmiechu politowania czyta Michnika?
http://wyborcza.pl/1,75968,11079359,W_cieniu_religii_smolenskiej.html#ixzz1lLjngeTX








Inne tematy w dziale Polityka