Tydzień temu winiarze z Podkarpacia promowali swoje trunki w Pałacu Prezydenckim. Podkreślali przy tym, że jest to szczególnie ważne wobec wypowiedzi i decyzji Sikorskiego o promowaniu nas… winem z Węgier.
Napisał o tym serwis potrawyregionalne.pl (można tu przeczytać). Pozwolę sobie zacytować komentarz, jaki się w tym tekście pojawił: Podpisujemy się pod tą opinią, wyrażając zdumienie, że smaku potraw serwowanych brukselskim VIP-om, podczas polskiej prezydencji, nie będą utrwalały ani wina z Podkarpacia, ani z Małopolski, ani z Ziemi Lubuskiej lecz z... Węgier.
Sądzimy, że ministrowi Sikorskiemu należy się dwutygodniowy „urlop służbowy” udzielony przez premiera, z kategorycznym nakazem dokładnego rozpoznania w tym czasie, co wspaniałego spotkać można na winnych szlakach (bo i takie już są, a enoturstyka zaczyna w Polsce rozkwitać) południowo-zachodnich i południowych regionów Polski oraz obowiązkową relacją pisemną z takiej „ekskursji”.
Cóż, chyba nic więcej nie trzeba dodawać. No może jedna rzecz – ciekawe, jak na to wszystko patrzył Prezydent, wszak taka promocja u niego to prztyczek w nos ministrowi z PO. Tak czy siak, będąc zadeklarowanym piwoszem, chyba w ramach protestu na czas prezydencji przerzucę się na Polskie wina :)
Inne tematy w dziale Polityka
