Nigel Farage, eurosceptyczny deputowany z Anglii, który zasłynął ciętymi ripostami i wytykaniem niewygodnych faktów, miał dzisiaj wypadek. Rozbił się samolotem.
Przypomnę, że z ważnych osób, które miały lub mogły mieć wiele do powiedzenia w tworzącym się państwie pod tytułem Unia Europejska zginęli już w "przypadkowych wypadkach":
- Bronisław Geremek, wpływowy polityk w UE, uniofil
- JörgHaider, wpływowy, rosnący w siłę polityk austriacki, znany eurosceptyk
- Lech Kaczyński, jeden z dwóch prezydentów, którzy opóźniali podpisanie Traktatu Lesbiońskiego (nawet długopis mu się zepsuł jak w końcu zdecydował się na podpis)
Teraz miał "wypadek" człowiek, który ośmielił się skrytykować p. Rompuya, zwanego prezydentem Unii Europejskiej. Nie tylko skrytykować, ale i ośmieszyć. A przecież p. Rompuy został dzień przed objęciem funkcji zatwierdzony przez grupę Bilderberg, więc nie można bezkarnie mówić, że "ma charyzmę mopa".
Wytknął też przewodniczącemu Komisji, p. Barosso, a także pani Ashton i innym, ich komunistyczne korzenie, co również wywołało niemały rozgłos. Co komu dało takie grzebanie w życiorysach?
Tak więc Panie Farage, i Pana dopadł pech. Chociaż to może było tylko ostrzeżenie, bo Pan w końcu przeżył...