Jest taki pomnik w Warszawie co do którego mam bardzo mieszane uczucia. To ustawiony w cieniu Barbakanu od strony Podwala „Pomnik Małego Powstańca“, „Dziecka-Bohatera” (oryginalna i pierwotna nazwa rzeźby) autorstwa mojego imiennika i nickowo-herbowego krajana Jerzego Jarnuszkiewicza.
Sylwetka malca w za dużym niemieckim hełmie, z przewieszonym przez ramię schmeisserem (co bardzo znamienne bez magazynka) i w wielkich „dorosłych” saperkach. Będąc na Starówce robię wszystko aby ominąć to przygnębiające i smutne dla mnie miejsce. Może dlatego, że za każdym razem nie mogę się pozbyć wrażenia, że coś tutaj jest nieuczciwe, niesprawiedliwe, zainscenizowane i aż do bólu fałszywe.
Podobne odczucie mam oglądając w jakiejś telewizyjnej dokumentacji nazistowską kronikę filmowa pokazującą, na kilka dni przed kapitulacją Berlina, Hitlera odznaczającego żelaznymi krzyżami i po ojcowsku głaszczącego trzęsące się z zimna, emocji i podszytej strachem dumy dzieciaki z Volkssturmu.
Niczym natrętne kalki z podświadomości nakładają mi się na to obrazy-zdjęcia z płaczącą z przerażenia i bólu, nagą wietnamską dziewczynka uciekająca przed napalmowym inferno, lub tego zasmarkanego palestyńskiego czternastolatka, z którego izraelscy żołnierze właśnie zdejmują samobójczą kamizelkę z dynamitem, lub tych obwieszonych taśmami amunicji dziesięcioletnich „soldiers“ z dziwnie dorośle-tragicznymi oczyma gdzieś daleko w Somalii, Kongo czy Sierra Leone. Lub, lub, lub ...
Skończmy się oszukiwać i skończmy, raz na zawsze, z mitem „bohaterskich“ dzieci. Nie ma „bohaterskich dzieci”, DZIECIto zawsze OFIARY wojny i nas, ludzi dorosłych, ofiary najtragiczniejsze z bolesnych bo ofiary NIEśWIADOME.
„Chłopiec spod Barbakanu“ (tak Go nazywam) to nie jest pomnik Bohaterskich Dzieci Powstania, to raczej pomnik naszej (dorosłych) KLĘSKI i BEZSILNOśCI. Jeśli nawet dzikie zwierzęta bronią własnym życiem swoje potomstwo to co powiedzieć o nas, ludziach podobno myślących, a więc śWIADOMIE wysyłających własne dzieci na pewną śmierć?
PS. Wiem że oberwę za ten tekst ale musiałem go napisać.