Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec
368
BLOG

Niekontrolowana aborcja

Maksymilian Jastrzębiec Maksymilian Jastrzębiec Dziecko Obserwuj temat Obserwuj notkę 8


Coraz więcej w przestrzeni publicznej pojawia się świadectw rodziców, którzy oczekując narodzin swojego dziecka, usłyszeli diagnozę zespołu Downa lub innej choroby. Nie potwierdziła się ona jednak ostatecznie – na świat przyszło zdrowe dziecko. Ile przez takie błędne diagnozy ginie rocznie dzieci w polskich szpitalach? Jak wynika z informacji przekazanych przez Ministerstwo Zdrowia, nikt nie weryfikuje, czy nienarodzone maleństwa uśmiercane w wyniku aborcji eugenicznych były chore czy nie. Nie wiemy zatem, ile zdrowych dzieci podejrzewanych o chorobę ginie. Taka weryfikacja być może pokazałaby bezmiar tragedii – mentalność eugeniczna zawarta w obecnie obowiązującej ustawie prowadzi do tego, że tysiące dzieci rocznie diagnozuje się na śmierć. 

Badanie USG wykonywane w okolicach 11. i 12. tygodnia ciąży wskazuje na prawdopodobieństwo wystąpienia u dziecka wady genetycznej lub choroby. Badanie, potocznie nazywane przez pacjentki „genetycznym”, coraz częściej staje się jedynym badaniem, na podstawie którego wydawany jest na dziecko wyrok śmierci. 

Pamiętam dobrze historię matki, która usłyszała od lekarza, że szanse wystąpienia u jej dziecka zespołu Downa są jak 1 do 124. I taki wynik okazał się „wystarczający”, aby zasugerować aborcję. Dzieje się tak, ponieważ polskie prawo odmawia nienarodzonemu dziecku godności i w przypadku prawdopodobieństwa choroby odbiera mu szansę na leczenie, a przede wszystkim na życie. 


„Krwawy wyrok”, Paulina Gajkowska



Giną dzieci chore i zdrowe. Ministerstwo Zdrowia nie weryfikuje diagnoz, które stały się przesłanką do wykonania aborcji eugenicznej. 


Nie wiadomo, ile zdrowych dzieci jest pozbawianych życia na podstawie przesłanki eugenicznej obowiązującej w polskim prawodawstwie, ponieważ nie prowadzi się żadnego monitoringu pod tym kątem. 

– Zgodnie z informacjami przekazanymi przez konsultanta krajowego w dziedzinie perinatologii nie dokonuje się rutynowo badań histopatologicznych po zabiegu przerwania ciąży w celu weryfikacji diagnozy będącej podstawą do przeprowadzenia zabiegu – informuje nas Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji Ministerstwa Zdrowia. 

– Weryfikacja poprawności skierowań do wykonania zabiegu następuje przed jego dokonaniem – dodaje. 

Problem w tym, że w okresie prenatalnym uzyskanie stuprocentowej pewności co do stanu dziecka jest trudne lub wręcz niemożliwe do osiągnięcia. 

Krytycznego stosunku do nieinwazyjnych badań prenatalnych proponowanych w ramach NFZ nie kryje ginekolog dr Marek Ślusarski, wskazując, że w istocie opierają się one na metodzie statystycznej i dają jedynie obraz prawdopodobieństwa wystąpienia choroby dziecka. 

– W praktyce „duże prawdopodobieństwo” oznacza „tak jak się lekarzowi wydaje” – stwierdza dr Ślusarski. 

Liczba tzw. legalnych aborcji w Polsce wykazuje tendencję wzrostową, od 139 w 2000 roku do 1069 w roku ubiegłym. 

– Wzrost ten może świadczyć o tym, że przesłanki aborcyjne interpretowane są coraz szerzej – wskazuje poseł Anna Maria Siarkowska, która złożyła kilka interpelacji poselskich dotyczących procedur wykonywania aborcji w Polsce. 

Doktor Marek Ślusarski jest przekonany, że gdyby były wykonywane badania histopatologiczne uśmierconych dzieci, prawdopodobnie uzyskalibyśmy przerażające dane o liczbie aborcji eugenicznych dokonywanych na zdrowych dzieciach.

Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, w placówkach medycznych nie przeprowadza się rutynowo badania zwłok dziecka zabitego w wyniku aborcji w celu weryfikacji diagnozy będącej podstawą do jej przeprowadzenia. Zdaniem ministerstwa, weryfikacja poprawności skierowań na aborcję następuje przed jej dokonaniem. Problem w tym, że w okresie prenatalnym uzyskanie stuprocentowej pewności co do stanu dziecka jest trudne lub wręcz niemożliwe do osiągnięcia. Co prze- widział już ustawodawca, wpisując do ustawy, że do zabicia dziecka poczętego nie trzeba w Polsce mieć pewności, ale jedynie „duże prawdopodobieństwo” ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. 

Co stoi na przeszkodzie, aby wszystkie dzieci poczęte zabite z przyczyn eugenicznych przeszły po śmierci ba- dania, czy rzeczywiście posiadają przypisywaną im wadę? 

– Prawdopodobnie uzyskalibyśmy przerażające dane o całej masie aborcji eugenicznych dokonywanych na zdrowych dzieciach – uważa dr Marek Ślusarski, ginekolog-położnik, prowadzący prywatną praktykę lekarską w Warszawie. 


Zaburzona diagnoza 


Według ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży aborcja może być dokonana m.in. w przypadku, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nie- uleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. 

Wielu lekarzy kwestionuje ten zapis. – W praktyce „duże prawdopodobieństwo” oznacza „tak jak się lekarzowi wydaje” – podkreśla dr Marek Ślusarski. 

Znany warszawski ginekolog-położnik wyjaśnia, że jeśli po badaniu prenatalnym USG i testem PAPPA ryzyko wyjściowe wystąpienia u dziecka zmian uwarunkowanych genetycznie jest kilkakrotnie podwyższone, to już wielu lekarzy i zapewne ustawodawca uznają to za „duże prawdopodobieństwo”. – Trudno się zgodzić, aby o ludzkim życiu decydowała statystyka – zauważa. 

O tym, że wyniki badań prenatalnych nie zawsze znajdują potwierdzenie po porodzie, wie chyba każda położna.

Doświadczyła tego również koleżanka z poprzedniego miejsca pracy Agaty Rejman, położnej, która za odmowę asystowania przy aborcji została usunięta z pracy. 

– Młoda pielęgniarka będąca w drugiej ciąży miała zaburzone wyniki badań prenatalnych i robiący te badania lekarz z tej samej placówki stwierdził duże prawdopodobieństwo występowania u jej dzieciątka zespołu Downa – opowiada położna. – Natychmiast zaproponował jej skierowanie na aborcję – dodaje. 

Kobieta nie zgodziła się i urodziła śliczną, zdrową dziewczynkę. – Koleżanka drążyła temat, dlaczego otrzymała takie wyniki badań prenatalnych, i po konsultacjach z lekarzami okazało się, że najprawdopodobniej na wyniki badań wpłynęło to, że w czasie ciąży miała opryszczkę, która zaburzyła wyniki – wyjaśnia położna. 

Z jej doświadczeń zawodowych wynika, że czasami zdarzają się też sytuacje odwrotne. 

– Pamiętam pacjentkę, która miała bardzo duże pretensje do lekarza pro- wadzącego, ponieważ regularnie chodziła na wszystkie badania, lekarz ją zapewniał, że wszystko jest dobrze, a dziecko urodziło się z poważnymi wadami narządu ruchu – przypomina sobie Rejman. 

Położna zapewnia również, że w dwóch aborcjach, przy których asystowała, uśmiercone dzieci na pewno nie miały zespołu Downa czy jakiejś wady zewnętrznej. 

– To były normalne, piękne, ale martwe dzieci – wyznaje.


Śmiertelna statystyka 


Krytycznego stosunku do badań prenatalnych proponowanych w ramach NFZ nie kryje dr Marek Ślusarski, wskazując, że w istocie opierają się one na metodzie statystycznej, która rządzi się prawem wielkich liczb i nie dotyczy bezpośrednio konkretnego przypadku. 

Położnik wyjaśnia, że kobieta w zależności od wieku, w którym będzie rodziła swoje dziecko, ma określony statystycznie poziom ryzyka wystąpienia którejś z trzech wad genetycznych – zespołu Downa, zespołu Edwardsa i zespołu Turnera. Wykrycie w badaniu USG pewnych markerów plasuje dziec- ko w grupie zwiększonego ryzyka wystąpienia tych wad, w związku z czym proponuje się kobiecie test PAPPA, w ramach którego pobierana jest krew obwodowa z żyły matczynej na obecność określonych substancji. Wyniki tych badań analizuje specjalny program komputerowy. W efekcie wyjściowe statystyczne ryzyko może ulec zwiększeniu lub zmniejszeniu. 

– Gdy początkowe ryzyko urodzenia dziecka z jakąś wadą wynosiło 1:3, 1:4 tys., a zwiększy się do parametru – 1:500, to być może kobieta zostanie na tyle przestraszona, że nie będzie chciała urodzić swojego dziecka – wskazuje dr Ślusarski. – A przecież to jest tylko statystyka. 

Kobietom o podwyższonym ryzyku proponuje się jeszcze badania inwazyjne, czyli pobieranie płynu owodniowego pod kontrolą USG, co jest obarczone ryzykiem – od 0,5 do 1 proc. – poronienia lub śmierci wewnątrzmacicznej dziecka. 

– Ryzyko samej procedury inwazyjnej jest statystycznie większe niż ryzyko urodzenia dziecka z wadami genetycznymi, a ponadto istnieje margines 5-procentowy takich sytuacji, gdy nawet przy negatywnych wynikach tego badania faktycznie urodzi się dziecko zdrowe i na odwrót – zaznacza dr Ślusarski. 

Problem jest znacznie bardziej złożony w przypadku mozaikowości chromosomowej. Chodzi o to, że nie we wszystkich komórkach rozwijającego się organizmu dziecka występuje mutacja patogenna. Wynik uzyskuje się w zależności od tego, które komórki zostaną pobrane do badań. Takie dzieci po urodzeniu mogą nie różnić się fizycznie i rozwojowo od dzieci tzw. zdrowych, choć może też być na odwrót. 


Aborcje bez nadzoru 


Liczba legalnych aborcji w Polsce – mimo kilku wahnięć, tak jak w ubiegłym roku, gdy spadła o kilka procent – od kilkunastu lat wykazuje stałą tendencję wzrostową, od 139 w 2000 roku do 1069 w roku ubiegłym. Zdaniem poseł Anny Marii Siarkowskiej, wzrost ten przy braku formalnych zmian w obowiązujących przepisach może świadczyć o tym, że przesłanki aborcyjne przyjęte w polskim systemie prawnym interpretowane są coraz szerzej. 

Rzeczywiście, taki stan rzeczy potwierdza resort zdrowia. 

– Zgodnie z informacjami przekazanymi przez konsultanta krajowego w dziedzinie perinatologii nie dokonuje się rutynowo sekcji zwłok po zabiegu przerwania ciąży w celu weryfikacji diagnozy będącej podstawą do prze- prowadzenia zabiegu – wskazuje pytany w tej sprawie Krzysztof Jakubiak, dyrektor Biura Prasy i Promocji Ministerstwa Zdrowia. – Weryfikacja poprawności skierowań do wykonania zabiegu następuje przed jego dokonaniem – dodaje. 

Rzecznik MZ nie precyzuje, kto powinien dokonać tej weryfikacji, wskazując tylko na ustawowy wymóg, aby inny lekarz kwalifikował pacjentkę do aborcji, a inny ją wykonywał. 

Zdaniem poseł Anny Marii Siarkowskiej, dochodzi w tej materii do wielu nadużyć. 

– Zdarzają się sytuacje, że lekarz, który stawia diagnozę, może również zakwalifikować dany przypadek do aborcji i jeszcze tę aborcję przeprowadzić – twierdzi poseł. – Jeśli się tego w sposób niebudzący wątpliwości nie weryfikuje, to otwiera się tu pole do ogromnych nadużyć i mamy sygnały, że do takich nadużyć dochodzi, dlatego liczymy na działania ze strony MZ zmierzające do tego, żeby ukrócić ten proceder. 


„Zabójcze badania”, Adam Kruczek


Artykuły ukazały się w „Naszym Dzienniku”, numer 297/6351 z dnia 22-23 XII 2018 r.



Po pierwsze - BÓG. Po drugie - Ojczyzna.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości