Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
266
BLOG

Kilka pytań do Pana Rzecznika ZUS

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 56

Nie wierzę mojemu szczęściu. Na Salonie24 zainstalował się ze swoim blogiem rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - jednej z najbardziej wnerwiających, sklerotycznych, zbiurokratyzowanych, najbardziej nieprzyjaznych klientowi, skandalicznych, marnotrawczych i głupich instytucji, jakie w Polsce działają. Pan rzecznik Skorupski zapowiada, że będzie w sposób prosty pisał o sprawach skomplikowanych. Wypróbujmy go zatem. Panie rzeczniku, czekam na odpowiedź na ten post.

Zarzuty wobec ZUS można podzielić na dwie grupy: systemowe i konsumenckie. Systemowe są ściśle powiązane z polityką budżetową i emerytalną państwa oraz są powszechnie znane.

Ja pytanie systemowe mam jedno, bo dotyczy akurat sprawy, którą znam z własnego doświadczenia. Jestem mianowicie płatnikiem tzw. dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego. W tym celu zawarłem dobrowolny kontrakt z NFZ i co miesiąc opłacam swoją składkę. Co ma do tego ZUS? Ano, na zdrowy, chłopski rozum - nic. Tyle że poza kontraktem z NFZ musiałem zgłosić się także do ZUS, a składkę opłacam za jego pośrednictwem. Po co to pośrednictwo jest potrzebne? Dlaczego nie mogę płacić bezpośrednio na konto NFZ-u? Nie pojmuję. Być może wyjaśni mi to p. Skorupski. I to nie na zasadzie „takie są przepisy". Ja chciałbym wiedzieć, czy stoi za nimi jakakolwiek logika, czy też może są takie, jakie są, po tak kiedyś wymyślił jakiś cwaniaczek z ZUS-u, a ministerstwo zatwierdziło. Cwaniaczek wiedział, że każda kolejna kompetencja zakładu oznacza kolejne etaty i w razie potrzeby pieniądze na dofinansowanie działalności zakładu. Przy okazji będę wdzięczny za wyliczenie, ile procent z mojej comiesięcznej składki kosztuje samo pośrednictwo ZUS i ile na tym traci NFZ.

Tu dochodzimy do kwestii konsumenckich. Teraz będzie trochę szczegółów, ale muszę je opisać, żeby uświadomić tym, którzy z ZUS nie mają do czynienia, do jakiego stopnia nieefektywna jest to struktura. Pozostańmy przy przykładzie dobrowolnego ubezpieczenia zdrowotnego. Jego składka jest obliczana na podstawie zmieniających się co kwartał danych GUS o wynagrodzeniu. Wydawałoby się - skoro już pośrednictwo ZUS między mną a NFZ jest nieuniknione - że ZUS-owi powinno wystarczyć comiesięczne skontrolowanie, czy na jego konto wpłynęła składka od Warzechy w odpowiedniej wysokości. Tak by to było zorganizowane w państwie, gdzie wszystko jest podporządkowane wygodzie obywatela. Póki obywatel byłby w porządku, mógłby nawet zapomnieć, że ZUS w ogóle istnieje.

Ale nie, to byłoby za proste. ZUS żąda ode mnie comiesięcznego wypełnienia i dostarczenia tzw. deklaracji DRA. Jest to dwustronicowy formularz formatu A-4, na którym muszę - co miesiąc! - wypisać swoje dane personalne, łącznie z datą urodzenia, PESEL-em itd., podać podstawę wyliczenia składki - czyli doskonale ZUS-owi znaną średnią, wyliczaną przez GUS - wysokość składki - podawaną na swojej stronie przez NFZ - i za co ją płacę.

Uprzejmie proszę pana rzecznika o wyjaśnienie logiki przepisów, które każą klientowi co miesiąc dostarczać ZUS-owi dane, które ten bez żadnego wysiłku ma na wyciągnięcie ręki. Proszę o wyliczenie czasu i kosztów, jaki zajmuje klientom wypełnianie tych świstków, jaki jest koszt ich druku i koszt zatrudniania urzędników, którzy następnie muszą je wstukiwać w komputer.

Owszem, można uniknąć wypełniania DRA. W tym celu trzeba pobrać program Płatnik. Jako osoba, nie mająca problemów z komputerami i lubiąca oszczędzać czas dzięki Internetowi, na początku mojej przygody z ZUS-em zamierzałem działać w ten właśnie sposób. Myli się jednak ten, kto sądzi, że Płatnik działa tak, jak każdy komputerowy program, mający ułatwiać użytkownikowi życie. Płatnik jest programem, który dla mnie - a nie jestem naprawdę informatycznym tłukiem - okazał się nieprzenikniony. W dużej mierze z powodu ZUS-owskiego żargonu, obecnego tam w każdym menu i podmenu, który dla osoby posługującej się normalną polszczyzną jest nie do zrozumienia. Do tego dochodzi jeszcze całkiem niepojmowalna procedura z jakimś idiotycznym kluczem, który ZUS wydaje na dyskietce, a z którym nie wiadomo, co zrobić. I żeby nie było wątpliwości: infolinia ZUS, pod którą można uzyskać podobno kompetentną pomoc, jest płatna. Z Płatnika zrezygnowałem zatem na rzecz papieru.

Oczywiście nie jestem na tyle nienormalny, żeby gnać z formularzami DRA do oddziału ZUS co miesiąc. Robię to co trzy miesiące, a szczególną satysfakcję sprawiają mi przychodzące z ZUS upomnienia, gdzie grozi mi się darciem na płaty, powieszeniem, spaleniem żywcem i zbiorowym gwałtem za to, że dotąd nie dostarczyłem druczku sprzed dwóch miesięcy. Pytanie do pana rzecznika: ile kosztują ZUS rocznie listy z kretyńskimi upomnieniami, w których wzywa się klientów, aby dostarczyli zakładowi dane, które ten może sobie bez wysiłku znaleźć sam?

Do niedawna pozostawienie druczków w oddziale ZUS nie było zbyt uciążliwe. Trzeba było tam pojechać, owszem, potem pobrać numerek do okienka, ale nie czekało się zbyt długo, potem urzędniczka jedynie szybko przeglądała formularze i już. Jak się miało szczęście, trwało to w sumie z pięć minut. Nie licząc oczywiście dojazdu.

Jednak ostatnim razem było inaczej. Z trzech stanowisk, obsługujących dany typ spraw, czynne było jedno. Przede mną nie czekał nikt, jedna osoba była przy czynnym okienku. Czekam, czekam, czekam. Po 20 minutach podszedłem do informacji i spytałem, czy może ktoś będzie łaskaw uruchomić choćby drugiego okienko, o trzecim nie mówiąc. Pani poinformowała mnie, że pracownicy są na chorobie, na co ja z kolei poinformowałem panią, że niewiele mnie to obchodzi. Pani stwierdziła, że mnie rozumie (przeszła chyba jakieś wewnętrzne ZUS-owskie szkolenie z empatii wobec klienta), na co odparłem, że z jej zrozumienia niewiele wynika i że proszę o uruchomienie drugiego okienka. Pani na to, że tam (w sąsiednim pokoju) jest kierownik oddziału. Wszedłem zatem do pokoju i spytałem, czy pracownikom ZUS wydaje się, że chciałbym spędzić w uroczym ursynowskim oddziale tegoż cały dzień. Kierowniczka sali objęła mnie niechętnym spojrzeniem i osobiście poszła uruchomić drugie stanowisko.

Wzięła ode mnie formularze i zabrała się do mozolnego wklepywania ich do komputera. Spytałem, czemu to tak długo trwa. Na co pani dopowiedziała, że jest nowe zarządzenie: dane mają być wpisywane przy kliencie. Oniemiałem. I tu pytanie do pana rzecznika: jaki tłuk w centrali ZUS wpadł na ten arcygenialny pomysł? Proszę o nazwisko, bo chciałbym osobiście przesłać mu w ramach prezentu młotek do popukania się w głowę.

Proszę sobie wyobrazić idiotyzm tej sytuacji: klient przynosi pracownikowi ZUS formularz, po czym siedzi jak kołek na krzesełku, gdy ów pracownik coś tam sobie stuka na klawiaturze. Coś, czego klient i tak nie widzi, a w jego interesie jest, żeby wyjść z oddziału jak najszybciej. Pracownicy z kolei nie mogą efektywnie zorganizować sobie pracy, np. w czasie zwiększonego ruchu tylko przyjmując formularze, a w czasie, gdy brak klientów, wpisując je do systemu.

Nie chce mi się już więcej pisać; zresztą na pewno wielu komentujących może dorzucić własne przygody. Nie będę też wspominał o wielokrotnie przez moją gazetę opisywanych wyjazdowych bibkach i pseudoszkoleniach dla pracowników ZUS, hojnie opłacanych z funduszu socjalnego. Tylko pytanie do pana rzecznika: jaki procent wydatków na utrzymanie ZUS pochłania fundusz socjalny?

Co zatem powinno się stać z ZUS-em? W świecie idealnym to jasne: taka firma nie ma prawa bytu. Gruntowna reorganizacja, brutalne ścięcie wszystkich zbędnych biurokratycznych procedur, masowe zwolnienia przy podniesieniu efektywności i wynagrodzeń dla pozostających pracowników, audyt robiony przez zewnętrzną firmę i bezwzględne wcielenie w życie opartych na nim zaleceń.

W świecie realnym? Status quo pozostanie, a rzecznik Skorupski będzie udawał, że pracuje w firmie przyjaznej klientowi.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj56 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (56)

Inne tematy w dziale Polityka