Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
79
BLOG

Na Białoruś. Jedni i drudzy

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 96

Właściwie nie powinienem być zdziwiony, zaskoczony, zniesmaczony. Przecież mam do polityki, a zwłaszcza jej parlamentarnego wydania, stosunek zdystansowany, może nawet cyniczny. Tylko że czasem trafia mnie na wybrańców narodu szlag, tak zwyczajnie po ludzku.

Cała historia z obradami Komisji regulaminowej w sprawie immunitetu Ziobry byłaby wystarczająco kompromitująca sama w sobie - i to dla wszystkich biorących w niej udział, tym razem naprawdę bez żadnego rozróżnienia.

Po pierwsze - awantura jest o pietruszkę. Od chwili, gdy Platforma przyczepiła się sprawy przedstawienia wiadomych dokumentów Jarosławowi Kaczyńskiemu, powtarzam to samo: nie widzę powodu, dla którego szef rządzącej partii nie miałby oglądać dokumentów dotyczących niezwykle ważnego śledztwa. Co więcej, kpk jest skonstruowany w taki sposób, że prokurator naprawdę ma prawo pokazać akta właściwie każdemu, jeśli uzna, że może to mieć znaczenie dla śledztwa. Jeśli więc polecenie dla prokuratora, żeby pokazał Kaczyńskiemu akta - czy może wręcz nie akta, ale własne notatki z przesłuchania, czego już nawet kpk nie ujmuje - ma być jedyną zbrodnią, jaką PO może dowieść Ziobrze (o ile to się w ogóle utrzyma przed sądem), to wszystkie opowieści o „zbrodniczym państwie Kaczorów" można od razu wywalić do kosza.

Po drugie - sam Ziobro całkiem słusznie zapowiedział, że immunitetu się zrzeknie. I zapowiedzi nie spełnił, co również jest kompromitujące. Podejrzewam, że być może zdecydował tak pod namową Kaczyńskiego. Z prezesem PiS robiłem wywiad bodaj dzień lub dwa po tamtej zapowiedzi Ziobry. Kaczyński powiedział wtedy, że uważa tę decyzję za błędną, bo Ziobro nie będzie mieć okazji do obrony. Chyba jednak chodziło nie tyle o możliwość obrony, co o efektowną nawalankę, bo dzisiaj, sądząc po wyrazie twarzy, lider PiS w centrum był awantury w swoim żywiole.

Po trzecie - skoro wczoraj zapadła decyzja, żeby głosowanie przełożyć na czas po wakacjach, to jako czystą złośliwość odbieram zachowanie Bronisława Komorowskiego. Być może chodziło o to, żeby doprowadzić do konfrontacji. Chciałbym też, żeby ktoś - a najlepiej sam marszałek - wyjaśnił, na podstawie jakiego przepisu nagle na fotelu przewodniczącego komisji pojawił się Stefan Niesiołowski.

Po czwarte - sama konfrontacja. Nie wiem, czy posłowie, którzy brali udział w tym cyrku, zdają sobie z tego sprawę, ale język, jakim się posługiwali, przekroczył wszelkie granice absurdu i śmieszności. Posłowie PiS, pokrzykujący pod adresem Stefana Niesiołowskiego „Precz z komuną!" i bredzący o Białorusi, sam Niesiołowski, bredzący o tym, że właśnie uratował polską demokrację i wyraźnie uszczęśliwiony, że mógł wziąć udział w kolejnej ustawce (bo trudno to inaczej nazwać), Chlebowski, bredzący o powrocie Samoobrony i Kaczyński, bredzący o duchu Kiszczaka. I przy tym wszystkim ktoś jeszcze może się domagać ukarania Janusza Palikota za jego bredzenie na temat prezydenta? Przecież Palikot jedynie utrzymuje się w konwencji.

Jako się rzekło, już samo to wszystko było wystarczająco kompromitujące. Choć może powinniśmy się cieszyć, że nie skończyło się jak w parlamencie Korei Południowej albo Tajwanu, gdzie pewnie poszłyby w ruch pięści.

Jednak najbardziej kompromitujące jest co innego. Proszę na tę całą sytuację spojrzeć z pewnego dystansu: przecież to jest kompletne bicie piany! I oto cały dzień oraz kilka następnych przejdzie pod znakiem sejmowej naparzanki o nic, podczas gdy dookoła dzieje się kilka istotniejszych rzeczy. O jednej z nich pisał np. wczoraj Paweł Kowal: Niemcy oferują Ukrainie perspektywę stowarzyszenia z Unią, Polska znajduje się w defensywie. Sarkozy urabia Irlandię do kolejnego referendum, ale nadal nie ma zgody, co właściwie zrobić z Traktatem Lizbońskim. W Polsce wciąż niejasna jest sytuacja z ustawami zdrowotnymi. W tle awantury znika kwestia ustawy o finansowaniu partii politycznych i ustawy kompetencyjnej. Nie mówię już o kwestiach tak dla partyjnych bonzów nieistotnych jak np. los KRUS-u czy skandaliczny pomysł Platformy o obsianiu Polski fotoradarami, będący zresztą dokładnym zaprzeczeniem przedwyborczych obietnic tejże.

Bardzo bym sobie życzył, żeby wybrańcy narodu, zamiast wyżywać się w werbalnym dawaniu sobie po gębach, byli w stanie przedstawić mi w sposób klarowny, przejrzysty i jednoznaczny swoje pomysły i poglądy na sprawy ważniejsze niż odebranie immunitetu Zbigniewowi Ziobrze. Najwyraźniej jednak oczekuję zbyt wiele.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj96 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (96)

Inne tematy w dziale Polityka