Komunikacja jest istotnym problemem kulturowym i cywilizacyjnym naszego czasu. Im więcej technologii informatycznej, tym trudniej porozumieć się z bliźnim. Im więcej samochodów na drogach, tym trudniej się przemieszczać. Im większe okręgi wyborcze, tym trudniej dotrzeć kandydatom do wyborców, tym trudniej wyborcom przytomnie głosować. Głosują na pierwszych na listach, lub na nazwiska, które jakoś zaistniały w ich świadomości. Dokonania i programy, jeśli w ogóle są brane pod uwagę, schodząca dalszy plan. Biegłość w sztuce obiecywania jest cenna. Wyborca raczej się bawi, co jest wyrazem niedojrzałości, bezradności i postawy dziecka, kiedy głosuje na tych, którzy mu się tylko podobają. Co robić, aby demokracja i wybory cieszyły się dobrą opinią? Odwoływać się wprost i bezpośrednio do aktywnych i światłych obywateli środowisk lokalnych w sprawach, które ich i przyszłości ich rodzin dotyczą. Jednym z takich sposobów – o czym już wiele razy pisałem - może być zmiana ordynacji wyborczej z proporcjonalnej na jednomandatową. Drugim sposobem, prawnie dozwolonym, może być lokalne referendum.
Arystoteles zalecał rządy klasy średniej, jako że jest to klasa ludzi najbardziej zrównoważonych i świadomych wartości swego społecznego statusu. Wydaje się, że w tym kierunku także i nam należy pójść. Sprawą oczywistą jest, że nie chodzi o ograniczenie prawa wyborczego. To nie ten czas. Warunkiem powodzenia jest skuteczna troska o wysoki poziom edukacji, aby kultura życia codziennego mogła się rozwijać. Samoorganizujący się mieszkańcy we współpracy z władzą lokalną potrafią temu sprostać. Rzecz nie w tym, aby władza samorządowa była wszechwiedząca, stwarzała fakty dokonane i administrowała. Władza samorządowa i podległa jej administracja mają być autentycznie służebne, jako że samorządem jest ogół mieszkańców. Kraków ma w tym zakresie bogate tradycje. Stąd między innymi pomysł referendum gminnego w sprawie rozwoju Krakowa, o czym w Salonie 24 już pisałem (zob. Dlaczego Kraków?).
Praktyka naszych dni jest taka, ze przeprowadza się referendum (najczęściej nieudane), aby zaprotestować, aby taką czy inną osobę odwołać z zajmowanego stanowiska. My chcemy to zmienić. Chcemy, aby w sprawach podstawowych dla rozwoju miasta obywatele mogli się wypowiedzieć, i aby ich głos był respektowany. Aby nie musieli po czasie tylko protestować. Prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski uznał, że referendum jest zbędne, pytania są zbyt ogólne, a koszty zbyt wysokie. Tymczasem prawdą jest, że pytania szczegółowe nie zastąpią pytań ogólnych, które wskazują na kierunki zasadniczych zmian strategicznych, a zatem w długim okresie czasu, podobnie, jak miejscowe plany zagospodarowania Krakowa, których i tak brak, nie zastąpią ogólnego programu rozwoju miasta.
Mówi się, że pytanie o misję Krakowa nie ma sensu, bo wszyscy wiedzą, jaka ona jest. Nie sądzimy, aby tak było. Jest to jedno z tych złudzeń, które sprawiają, że giną nam sprzed oczu sprawy najważniejsze. Warto wiedzieć, że zarządzanie przez misję jest dzisiaj w świecie odkryciem, które w przedsiębiorczości dobrze rokuje na przyszłość, ponieważ integruje wokół zadań danego zespołu wszystkich zainteresowanych. My chcemy, aby tak było nie tylko w Krakowie. Dlaczego nie zapytać mieszkańców? Skąd owe obawy, że odpowiedzi nie będzie? Odpowiedzą zainteresowani, których można uznać – w nawiązaniu do poglądów Arystotelesa - za przedstawicieli klasy średniej i najbardziej odpowiedzialnej.
My dobrze wiemy, że demokracja bezpośrednia też ma swoje ułomności. Jaki jest na to sposób? Edukacja, a zatem kształcenie i wychowanie, bezpośrednie kontakty, kształtowanie prawych charakterów i postaw. Obywatel ma mieć świadomość uprawnień, i możliwości, aby z nich korzystać. Obywatel ma mieć także świadomość obowiązków, nie tylko praw. Postawy czysto roszczeniowe niszczą zaufanie, niszczą Kraków, niszczą nasz kraj.
W dyskusjach, które dotyczą procesów globalizacji, coraz częściej mówi się o wartości tego, co lokalne. Problem w tym, aby to, co lokalne umieć wnieść na rynki globalne i odnieść sukces, także finansowo wymierny. Tutaj rodzima i lokalna kultura jest niesłychanie ważna. Dobrze pojęta nowoczesność nie neguje tradycji i nie neguje zakorzenienia w małych, lokalnych współnotach. Tylko ludzie źle wykształceni o tym nie wiedzą.
W literaturze przedmiotu pojawił się nawet termin „glokalizacja”, oddający sens owego twórczego wysiłku, któremu powinna sprzyjać lokalna władza samorządowa, ale także państwowa i edukacja. Kraków ma znakomite możliwości w tym zakresie i wiele straconych okazji. Euro 2012 czy stałe przedstawicielstwo Parlamentu Europejskiego, to tylko niektóre z nich. Brak hali widowiskowo-sportowej uniemożliwia organizowanie wielu znaczących spotkań.
Demokrację budują jedynie wolne i odpowiedzialne za swoją wolność osoby. Ta wolność, o której mówimy, to nie dowolność, lecz zobowiązanie, którego żadna tresura nie zastąpi. Wolność rozumiana, jako dowolność prowadzi do anarchii, ta zaś jest matką władzy despotycznej. Czysta manipulacja, podobnie jak kreatywna księgowość, są już znamieniem dowolności i nie mają nic wspólnego z dyscypliną wewnętrzną, a także odpowiedzialnością. Stosunkowo często można odnieść wrażenie, że wśród sprawujących władzę, nie zrozumienie, porozumienie i współpraca, lecz mentalność kaprala jest w cenie najwyższej.
Brak zrozumienia dla praktycznego wymiaru zasady pomocniczości, i to na każdym poziomie sprawowania władzy, jest przyczyną wielu niezrealizowanych projektów. Bądźmy inni, dopuśćmy obywateli do głosu, dajmy przykład, że można i potrafimy się porozumieć. Komunikacja, jeśli jest, zaczyna się od słów.
Kraków jest miastem turystów, emerytów i ludzi młodych. Prawdą jest, że turyści zwiedzają zabytki, a zatem to, co pozostawili nam nasi przodkowie, i liczą na atrakcje, emeryci liczą na bezpieczeństwo, także socjalne, ludzie młodzi na sukces finansowo wymierny. Lecz prawdą jest także i to, że dynamika i aspiracje ludzi młodych, jeśli najlepsi nie będą uciekać, zadecydują o dobrej przyszłości Krakowa. Dlaczego wykształceni lekarze mają leczyć zagranicą, skoro zagranica może przyjeżdżać do Krakowa? Dla ludzi młodych, ambitnych i wykształconych w różnych dziedzinach konieczne są atrakcyjne miejsca pracy, ale także mieszkania, żłobki i przedszkola. Dla gości z zewnątrz – sprawna komunikacja, dobra obsługa, uczciwe załatwianie spraw. Wszyscy wydają się być nadal zauroczeni specyficznym, niepowtarzalnym „kolorytem lokalnym” Krakowa. Galeria Krakowska i Park Wodny nie są największymi atrakcjami Krakowa.
Podniesienie poziomu nauczania i wychowania w małopolskich szkołach podstawowych i ponadpodstawowych jest koniecznością. Niż demograficzny jest zagrożeniem, ale nade wszystko szansą. Nas nie jest stać na ciągłe zaniżanie poziomu nauczania, które programuje ministerstwo. Rektorzy najlepszych uczelni Krakowa pytają, dlaczego ich wkład w rozwój miasta nie jest zauważony. Pytają o przyczyny, dla których brak jest współpracy i zleceń dla rodzimych ekspertów. Ustawa o zamówieniach publicznych wszystkiego nie tłumaczy.
Miasto rozwija się chaotycznie i z dnia na dzień. Brak misji, wizji i miejscowych planów zagospodarowania sprawia, że agresywny biznes niszczy najbardziej atrakcyjne tereny rekreacji i wypoczynku. Złudzeniem jest przekonanie, że w Krakowie jest dużo zieleni. Przestrzeń niezabudowana jest także cenną wartością urbanistyczną. Dlaczego decydenci tego nie wiedzą? Władze Krakowa winne są w tym zakresie wielu zaniedbań. Można odnieść wrażenie, że miejscowe plany zagospodarowania są tak sporządzane, aby mógł je uchylić Urząd Wojewody.
Kraków coraz bardziej zadłuża się. Przyśpieszenie inwestycyjne w zakresie infrastruktury drogowej, które miało miejsce za prezydentury prof. Andrzeja Gołasia, wyraźnie osłabło. Stan dróg w Krakowie jest fatalny, miasto jest zakorkowane, zaniedbana sieć kolejowa marnieje nadal, ponoć się nie opłaca. Galeria Krakowska, stadion Wisły czy ekspozycja pod płytą Rynku Głównego Krakowa zaszłości i zaniedbań nie zrekompensują. Fontanna na płycie Rynku Głównego nasuwa wręcz myśl o daleko idącej samowoli.
W zarządzaniu miastem Kraków potrzebuje zmiany. Jeśli już mamy brać przykład, to bierzmy przykład z Gdyni, Poznania czy Wrocławia. A przecież mamy godne pamięci własne tradycje. Decydują osobowości. Nie ulegajmy złudzeniom, że jeden z kandydatów w drugiej turze wyborów prezydenckich jest partyjny, drugi zaś bezpartyjny. Formalnie rzecz biorąc, prof. Jacek Majchrowski, którego popiera SLD i wojewoda Stanisław Kracik, którego popiera PO, są bezpartyjni. Wybory są bezpośrednie, wybierają obywatele, mieszkańcy Krakowa i dla Krakowa, który jest metropolią dla Małopolski. To zobowiązuje. I nie jest tak, że wyborcy, którzy w pierwszej turze głosowali na Andrzeja Dudę (PiS), i Andrzej Duda osobiście, nie mają już nic do zrobienia. Wstrzymanie się od głosowania, czy to nam się podoba czy nie, prowadzi do określonych skutków praktycznych. Można tu mówić o działaniu przez zaniechanie.
Rozmowa jest pierwotną formą komunikacji. Płytka emocjonalność niszczy możliwości poznania, zrozumienia, porozumienia i nie prowadzi do owocnej współpracy. Bądźmy twórczo, a zatem życzliwie krytyczni. Jeśli tej prawdzie – nie oglądając się na Warszawę i krajowe układy partyjne - będziemy umieli sprostać, w Krakowie nie będzie przegranych. Będzie to zarazem przyczynek do dobrze pojętej polityki. Wygramy Kraków dla Polski.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości