Dzisiejsza “Rzepa” zamieszcza dokonczenie “Alfabetu Szewacha Weissa”, ktory od lat piastuje stanowisko “największego przyjaciela Polski wśród izraelskich polityków”.
Nie mam nic do wspomnien bylego ambasadora, ale jesli On jest najwiekszym przyjacielem, to strach pomyslec o przyjaciolach mniejszych.
Mila powierzchownosc, znakomita polszczyzna i swego czasu bezustanne fetowanie w mediach nie wydaje mi sie bowiem warunkiem wystarczajacym przyjazni.
Bardzo chcialbym sie mylic i dlatego prosilbym znawcow tematu o jakis wymierny przyklad zaslug profesora Weissa dla Polski.
Tymczasem, natychmiast po dziwnej kradziezy swietego Graala z Auschwitz, “najwiekszy przyjaciel Polski” powiada:
„Jeżeli kradzież napisu jest sprawką neonazistów, sympatyków Adolfa Hitlera, to sprawa będzie miała znacznie poważniejszy wymiar. Oznaczać będzie, że zło nie zostało do końca wyplenione, że zło się odradza. Tego nie wolno ignorować”.
Jesli ja dobrze rozumiec polska mowa, to zlo na polskiej ziemi nie zostalo wyplenione, zas neonazisci i sympatycy Adolfa Hitlera odradzaja sie wlasnie na polskiej ziemi, czego nie wolno ignorowac.
Kto jak kto, ale przyjaciel i znawca Polski powinien wiedziec lepiej. A poniewaz w wywiadach sprawia wrazenie znakomitej formy intelektualnej, to domniemywam, iz doskonale wiedzial co mowi i zapuscil powyzszego, smierdzacego baka swiadomie.
Jesli mamy takich przyjaciol, to po co nam wrogowie?
Inne tematy w dziale Polityka