Kto jeszcze nie wie, temu polecam znakomite felietony pana Mariana Miszalskiego, dostepne na jego na biezaco uzupelnianej stronie autorskiej Marian Miszalski - Strona glówna
Ponizej, dla zachety i apetytu, przytaczam kilka wypisow, uzasadniajacych dlaczego ( i dla kogo ) Tusk musi pozostac na stanowisku.
(„Niedziela”, 14 lutego 2010) Donald Tusk zrezygnował nieoczekiwanie z kandydowania w wyborach prezydenckich, chociaż przez minione dwa i pół roku rządów PO partia ta zajmowała się prawie wyłącznie kreowaniem Tuska na przyszłego prezydenta. Wydaje się, że Tuskowi zalecono tę rezygnację, a „policmajster powinność swej służby zrozumiał”.
Po wpędzeniu Polski pod rządy Traktatu Lizbońskiego (co oznacza utratę suwerenności państwa) – można było się spodziewać, że w następnym etapie „dziejowej konieczności” likwidowany będzie w Polsce ostatni element demokracji – bezpośrednie wybory prezydenta i resztki jego władczych kompetencji. I – w rzeczy samej - kilka tygodni przed rezygnacją z ubiegania się o fotel prezydenta Tusk wystąpił z propozycją takiej właśnie zmiany polskiej Konstytucji. Już wtedy, wolno sądzić, w prawdziwie kierowniczych gremiach zapadła decyzja, by zachować Tuska na fotelu premiera. Jeśli Tusk wstrzymywał się z ogłoszeniem swej rezygnacji kilka tygodni to zapewne dlatego, by medialnie „przykryć” swąd i smród, spływający na Platformę Obywatelską z afery hazardowej.
Narzucenie Polsce takiej formuły prezydentury, jaką zaproponował Tusk, leży przede wszystkim w interesie niemieckim: formuła taka oznacza, że naród polski straciłby resztkę wpływu na politykę. Leży także w interesie oligarchii partyjniackich, wąskich sztabów partyjnych, systematycznie ograniczających w Polsce demokrację (vide: ordynacja wyborcza!).
( … )
Jest przecież jeden konkret: na końcu tego „planu” ma być zastąpienie złotówki – walutą euro. Mgliste, iluzoryczne i wewnętrznie sprzeczne założenia tego planu każą podejrzewać, że chodzi w nim głównie o to właśnie, byśmy po jego wdrożeniu „zarabiali jak w Polsce” (kilka razy mniej niż zarabiają obywatele w UE) ale płacili w sklepach „po cenach unijnych” – bo takie będą konsekwencje przyjęcia „euro” i pozbycia się narodowej waluty.
Wtedy o finansach Polski decydowałby już wyłącznie Europejskie Bank Centralny z siedzibą we Frankfurcie, emitent „euro”, a kapitał kompradorski kolesiów spod „okrągłego stołu” i „zza kulis Magdalenki” byłby jedynym beneficjentem „planu Tuska”.
Bez Tuska jako premiera, „wodzusia” wykreowanego medialnie na główną „twarz” Platformy Obywatelskiej – partia ta rozpadłaby się najprawdopodobniej pod naporem wewnętrznych sprzeczności i konfliktu interesów. Czy zatem jego polityczni promotorzy i sponsorzy mogli dłużej tolerować prezydenckie ciągoty złotoustego Tuska, „pierwszej gwiazdy” politycznego show-businessu? Oczywiście, nie. Musi zatem pozostać premierem, pilnować dalej partyjniackich interesów i odwdzięczać się swym politycznym „wierzycielom”.
(„Najwyższy Czas”, 14 lutego 2010)
Ale czy Platforma Obywatelska, jako partia „po przejściach” (w poprzednim wcieleniu - „Kongres Aferałów”, potem część składowa osławionej Unii Wolności, przekształcona wreszcie przy pomocy gen. Czempińskiego w obecną PO), w dodatku targana wewnętrzną walką o władzę, mogła sobie pozwolić, by jej jedyny zwornik, Tusk, zabrał swój słynny „wizerunek przyjemniaczka” i urwał się już na „wycug”, na synekuralny urząd prezydenta? Zwłaszcza, że pozakonstytucyjne ośrodki władzy, rodem spod okrągłego stołu, które popierały Platformę Obywatelską, nie mogły nijak pozwolić, by ta „ostatnia nadzieja czerwonych” została bez „zwornika”: gdyby PO rozleciała się, jak niegdyś AWS - któż odwdzięczałby się im lepiej? SLD? No ale o SLD wiadomo, kto zacz, ma liche „sondaże”, podczas gdy w PO niektórzy jeszcze wierzą, że to „liberałowie” i „demokraci”... Głupich nie sieją... Więc chociaż „chciałaby dusza do raju, grzechy nie pozwalają”: Tusk musi zostać .
Wiele zatem wskazuje, że te właśnie pozakonstytucyjne ośrodki władzy będą teraz intensywnie lansować na prezydenta Andrzeja Olechowskiego ( TW „Musta”, zapewne dobrego znajomego gen.Czempińskiego), którego zachwalał inny TW, TW” Bolek”, mówiąc w swoim czasie, że „ma zalety fizjologiczne i inne”. Olechowski zapowiedział już zresztą, że będzie właśnie zabiegał o poparcie Wałęsy i Kwaśniewskiego. Co do tego ostatniego – nie rozwiano jednoznacznie wątpliwości, czy aby nie był to TW „Olek”....
„Must”, popierany przez „Bolka” i „Olka” – nie ma co, piękny tercet prezydencki! No ale cóż – już marszałek Piłsudski przestrzegał: „W czasie kryzysów strzeżcie się agentów!” – a przecież kryzys nie ustępuje...
Właśnie w Monachium (nomen omen!) odbyła się niedawno wspólna konferencja UE i Rosji dotycząca bezpieczeństwa. Rosjanie wystąpili z projektem powrotu do podziału UE na „starą” (sprzed 1997 roku) i „nową” (z b.demoludami); tej „starej” - Bruksela i Moskwa zagwarantują „pełne bezpieczeństwo”, a tej „nowej” – jakieś „inne” bezpieczeństwo. Jest to propozycja utworzenia „strefy buforowej”, co do której jeszcze się potargują, pohandlują ze sobą... Właśnie rozszerzono radę niemieckiej fundacji wypędzonych „Widoczny znak” i nowych członków tej rady mianować będzie Bundestag. Ten Bundestag, którego dwie najsilniejsze partie, CDU i CSU, podjęły niedawno słynną uchwałę o „popieraniu praw wypędzonych”. Łatwo przewidzieć, na czym polegać będą w przyszłości niemiecko-rosyjskie targi dotyczące strefy buforowej o „innym niż pełne” bezpieczeństwie.
A tu minister Sikorski ani się zająknie w programie u „Stokrotki” o tej monachijskiej konferencji, ino śmiało powiada z innej beczki, że jest zwolennikiem przywrócenia kary śmierci. A to ci dopiero: odważny młodzieniec, acz o mocno spóźnionym refleksie. Nic nie stoi przecież na przeszkodzie, żeby Platforma Obywatelska już dziś wystąpiła z projektem przywrócenia kary śmierci i żeby minister Sikorski już teraz wypowiedział unijną konwencję o zniesieniu kary śmierci, do której Polska przystąpiła...
Nawiasem mówiąc: czy trzeba dopiero kolejnych bandyckich zbrodni, żeby „odważni” meżusie stanu zaczęli przebąkiwać o tym, co oczywiste? A co z referendum w tej sprawie, he,he? To samo, co z referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego?...
( … )
Czy w roku 2010 roku, 21 lat od rozpoczęcia słynnej „transformacji ustrojowej”, grupa społeczna polskich ziemian przestanie wreszcie być dyskryminowana ze względu na pochodzenie? Wątpię, bo przecież nie po to słynny Balcerowicz „zapomniał” o reprywatyzacji, żeby jego uczniowie o niej pamiętali... Zatem: Sobiesiak na prezydenta, oddać własność na Ziemiach Zachodnich, ale ziemianom niemieckim, filutów z przedsiębiorstwa holocaust spłacić, zadowolić się innym bezpieczeństwem europejskim, niż „pełne”, podatki podnosić, biurokrację rozwijać, socjal rozszerzać, przyszłe pokolenia zadłużać! Czy wobec tak ambitnych zadań państwowych można sobie pozwalać na zmianę premiera?
Inne tematy w dziale Polityka