Ostatnio w związku z ruchawkami "oburzonych" przetoczyła się debata o sprawach różnych. Najczęściej - jak to zwykle bywa - o dupie Maryni. Takim przykładem niech będzie wpis Jakuba Popławskiego "Oburzeni w lustrze". Autor z jednej strony wypisuje lewackie brednie o zjednoczeniu nie bardzo wiadomo kogo oraz o tym, że ta "niedobra demokracja" pomija ludzi itp. itd. Autor dość pokrętnie zrównuje sytuację polityczną na Zachodzie a nawet w USA z sytuacją w Polsce. A to poważny błąd.
Na formę Polski jako ustroju polityczno-społecznego miał największy wpływ - ogólnie mówiąc - sojusz jaki zawarły elity "opozycji demokratycznej" lat 80' i 90' -tych z komuchami. Gruba kreska, okrągły stół i zezwolenie na uwłaszczanie się komunistycznych zbrodniarzy na majątku peerelu. To była choroba, która doprowadziła (i dalej prowadzi) Polskę jako kraj do pozycji moralnego i intelektualnego bagna do głębi pozbawionego wartości etycznych.
Taki stan zaowocował elewacją społeczną drobnych cwaniaków, cinkciarzy, czy złodziejaszków. Przykładem niech będzie pewien poseł z Biłgoraju, albo nasz niedawny obwieś - Lepper. Generalnie bagno wyniesione do roli elity poczęło promieniować na ludzi jeszcze gorszych. Do tego doszło głębokie przekonanie rodziców dzisiejszych oburzonych, albo nawet ich samych, że "ten kraj potrzebuje elity i by taką elitą być trzeba tylko skończyć uniwersytet czy jakąś europeistykę." To taka mentalność pchnęła wielu ludzi na kierunki po których nijak nie mogą znaleźć pracy.
Nie bez winy jest system oświaty, który za wszelką cenę rugował nauki metematyczno-fizyczne z programów szkoły podstawowej, średniej a nawet uczelni wyższych. Problem ten dotknął nawet uczelnie w rodzaju politechnik, gdzie samorządy studentów zwalczają matematykę jak najgorszego wroga.
Co dalej? A gówno. Mnie nie obchodzi los frajerów, którzy uwierzyli w łatwy i przyjemny blichtr kierunków ogólnie zwanych humanistycznymi. Niestety życie dorosłego człowieka nie składa się wyłącznie z przesiadywania w "Nowym wspaniałym świecie" albo kafejkach na pogaduchach z kumplami. Pracodawcy wymagają coraz bardziej żelaznych kwalifikacji i kompetencji. A takimi nie pochwalą się uniwersyteccy pijacze kawki i piwka. Co więcej, okazuje się, że firmy na stanowiska menedżerskie zatrudniają coraz częściej osoby z wykształceniem wyższym technicznym, ukierunkowanym zgodnie z działalnością firmy. Wyjaśnienie tego zjawiska prosto wyłożył mi pewien technik laryngologii - otóż inżynier zawsze ma głowę otwartą do "pokombinowania", zaś osoba po zarządzaniu ma zamknięty, schematyczny tok myślenia. Wyjaśnienie proste zważywszy na fakt, iż tak kształtuje ludzi system edukacji. Zjawisko to obserwuję w realnych warunkach i postawiona diagnoza wydaje mi się nadzwyczaj trafna.
Wróćmy do pytanie "co dalej?". Ano co zrobić, że młode gnojki mają pretensje do innych, że źle powybierali kierunki studiów. Oto prysły czary-mary. Rynek pracy nie potrzebuje europeistów, psychologów, pedagogów, filozofów i politologów itp. Swoją drogą trzeba być niezłym debilem, żeby sądzić, że po europeistyce dadzą miejsce w Brukseli. Co więcej rynek pracy, w najbliższej przyszłości, nie będzie humanistów potrzebować. Nastąpiło przesycenie rynku. W skutek tego - moi milusińscy - będziecie bezrobotni, albo będziecie wykonywać prace, do których studia Was nie przygotowały typu praca w BOK'ach czy na infoliniach. Dopiero później może znajdziecie "zahaczenie". Przynajmniej taki los czeka większość. Mam to głęboko w dupie. Oburzajcie się na siebie samych i własną głupotę. Daliście się zrobić i powinniście zostać z ręką w nocniku.
Dziś lewacy pod płaszczykiem emocjonalnych haseł wykrzykują swoją bezradność wobec otaczającego świata. Nauczono lewaków oczekiwać, rościć sobie prawa. Nie uświadamiając przy tym, że poza prawami są też obowiązki. Lewacka młodzież czuje się wykluczona, ponieważ nie daje jej się mieszkań za friko. Nie daje się i dawać się nie będzie. Dla mnie mogą mieszkać w barakach. Mieszkania kosztują. Jak się nie ma własnego to się kupuje, albo za własną forsę, albo za kredyt. Kredyt da bank jak będzie się miało stabilną pracę - podstawowe kryterium w ocenie zdolności kredytowej. Aby mieć taką pracę trzeba mieć odpowiednie kwalifikacje - również w postaci wykształcenia. I tu kółko się zamyka.
Niestety świat ma swoją inercję, której - według mnie - nie zmienią już nawet krwawe rozruchy. Ot, zginie jakiś odsetek i wszystko ucichnie. Oczywiście to jest perspektywa dla świata zachodniego. Przykre jest to, że w Polsce protesty mają inny charakter. Tu nie chodzi tylko o ideały, czy lewicowe cele polityki. Tu chodzi o mentalność prostą jak w mordę strzelił - "Skoro sam nie zadbałem o swój byt, to musi o mnie zadbać społeczeństwo. Nie stać mnie na mieszkanie? Muszę je zatem dostać za darmo." Mnie to ani nie oburza ani specjalnie nie wzrusza. W każdym społeczeństwie są grupy, którym roi się, że im właśnie należy się więcej. A to oczywiście gówno prawda.
"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka