Magda Zena Sadurska Magda Zena Sadurska
122
BLOG

Gdzie się robi dziennikarzy?

Magda Zena Sadurska Magda Zena Sadurska Polityka Obserwuj notkę 37

 

Możesz mówić, co chcesz. Na tym polega wolność słowa.

Możesz mówić do siebie. Na tym polega ta wolność.


 

Byłam dziś na debacie dotyczącej wolności słowa w SWPS. W dyskusji udział wzięli znani dziennikarze i prawnicy, eksperci - ikony reprezentujące swoje zawody. Debatujący mówili najpierw ogólnie o problemie wolności słowa i „kneblowaniu” dziennikarzy. Zainteresowało mnie kilka wątków.

Podniesiona została kwestia coraz niższej jakości dziennikarstwa. Warto byłoby zastanowić się chwilę dłużej, dlaczego tak dramatycznie obniżają się standardy i co z tym można zrobić. Pojawił się głos, że zdarza się, że dwudziestolatek pisze o polityce międzynarodowej, a młody człowiek na niczym się nie zna i nie powinien pisać o ważnych kwestiach. Ja bym powiedziała jednak, że nawet jeśli młody człowiek nie zna się na polityce międzynarodowej i zaczyna o niej pisać w wieku lat dwudziestu, to jest szansa, że w wieku lat trzydzistu będzie się na niej znał. Dlatego jeśli mam do wyboru, by o polityce międzynarodowej pisał człowiek dwudziestoletni, który się na niej nie zna lub człowiek pięćdziesięcioletni, który się również na niej nie zna, to wolę dwudziestolatka.

Sprawa wieku jest dla mnie osobiście drażliwa, jak już sugerowałam niejednokrotnie, gdyż w Polsce eliminuje się młodych ludzi z publicznej debaty i ignoruje ich problemy. Może dlatego dałam się trochę ponieść emocjom i wyrwałam się do odpowiedzi. Według mnie ludzie młodzi mają swoją perspektywę i ich sprawy też powinny mieć swoje miejsce – na scenie politycznej i w mediach. Nie trafia do mnie argument z braku doświadczenia, bo każdy ma swoje doświadczenie i każdy inne. Młody człowiek nie koniecznie musi rozumieć i czuć problemy lustracji albo emerytur. Człowiek starszy nie koniecznie musi rozumieć i czuć problem braku szansy na mieszkanie, braku żłobków i przedszkoli, emigrację, absurdy w systemie oświaty, itd... Pewnie problemów z drugiej grupy mogłabym wyliczać więcej niż z pierwszej...

Poza tym zgadzam się, że skandaliczny jest brak weryfikacji kompetencji dziennikarzy. Nie chodzi o to, by posuwać się do przesady, że tylko politologowie powinni pisać o polityce, a filmoznawcy o filmie, itd. Dla przykładu jeśli o polską politykę chodzi, to mam wrażenie, że wiedza z psychologii przydaje się czasem nawet bardziej niż wiedza politologiczna... Chodzi jednak o to, żeby dziennikarstwo uprawiali ludzie wykształceni, a więc zwykle ludzie po studiach. (Absurdalne są argumenty w stylu: „nie wykształcenie jest ważne, ale praktyka...”. Praktyka jest ważna, ale praktyka nie zastępuje wiedzy nabytej na studiach – to się powinno uzupełniać, a nie wykluczać...) Po drugie, jeśli już zdarzają się błędy, to błędy te powinny być korygowane przez środowisko. Niestety zwykle bywa tak, że wytknięcie błędu nie jest przyjmowane jak życzliwość ale jak atak. Bo krytykę pozytywnie przyjmują Ci, którzy i tak są już na bardzo wysokim poziomie. Dla większości nie ma żadnych mechanizmów kontrolnych i koło się zamyka.

Druga sprawa to właśnie ten dobór osób, które media tworzą. Gdzie się robi dziennikarzy? Kto decyduje o tym, że ta a nie inna osoba staje się „ikoną” siedzącą przy stole i mającą monopol na dyskusję? W dzisiejszym wydarzeniu uderzyło mnie to, że zaproszonych było sześciu mężczyzn i jedna kobieta. Tych sześciu mężczyzn rozsiadło się przy stole, a dla kobiety (Profesor Ewy Nowińskiej) nie starczyło już miejsca, więc przycupnęła sobie na skraju stołu. Nikt tego nie zauważył, mimo że z perspektywy słuchacza ten brak normalnego miejsca dla jednej z osób, gdy w środku było go jeszcze dużo, wyglądał dość dziwnie...

Jacek Żakowski poruszył w tej dyskusji wiele ważnych wątków: ucieczki od odpowedzialności za jakość pracy pod przykrywką wymagań rynku (porównał to do podobnego zjawiska obwiniania za marną jakość dziennikarstwa cenzury w PRL), braku kompetencji dziennikarzy i tendencyjności mediów polskich w zderzeniu z przekazami zachodnimi (odnośnie wojny w Gazie), a także braku pluralizmu (odnośnie szkół ekonomicznych). Może jednak z pluralizmem nie jest tak źle, skoro znalazło się w tej debacie miejsce na Marksowską deklarację Rafała Ziemkiewicza... Przedstawił on wizję dziennikarstwa jako zmagających się ze sobą sił dobra i zła. Można byłoby uznać ją za manichejską, ale media rzadko zajmują się eschatologią, a częściej konfliktami interesów, więc bliżej było tej wypowiedzi do marksizmu niż manicheizmu. Walka klas po liftingu. Pan Ziemkiewicz kilka razy powtarzał, że władza daje pieniądze, a pieniądze – władzę. Czy żeby nauczyć się tego rodzaju prawd muszę terminować przez następnych dziesięć – piętnaście lat? Bo teraz jestem za młoda i nie mam doświadczenia? I wierzę w sens budowania demokratycznego państwa? Społeczeństwo obywatelskie? Prawa człowieka? Dobrą wolę? Rozwiązywanie konfliktów? Szacunek dla oponentów? Wspólne dobro? To wszystko mrzonki? Mam się jeszcze trochę postarzeć, żeby zrozumieć, że władza daje pieniądze, a pieniądze – władzę?

Niestety nie wystarczyło czasu na kwestie merytoryczne i wysłuchanie publiczności, gdyż trzeba było zarezerwować go wystarczająco dużo na osobiste animozje. Igor Janke podaje konkretny przykład do rozpatrzenia i dalej rozmowa coraz bardziej schodzi w kierunku wzajemnej wrogości i rozpamiętywania zaszłości, które dla mnie jako widza (ukłon w stronę teatrologii;) są już coraz mniej jasne. Jacek Żakowski pozwala sobie na przerysowaną uwagę dotyczącą pomówień jako strategii dziennikarskiej swych oponenów, co w zasadzie jest świetną karykaturą wcześniejszej przemowy Rafała Ziemkiewicza o tym, że opinie nie powinny podlegać wyrokom sądów, gdyż fakty są obiektywne, a opinie – to tylko opinie... Patrząc na to, nadal nie rozumiem przewagi doświadczonych komentatorów politycznych nad niedoświadczonymi. Dla mnie polskie debaty polityczne przeradzają się notorycznie w dyskusje towarzyskie. Przyznaję, że gubię się w tych wszystkich zaszłościach i nie mam ochoty się w nich odnajdywać, bo nie wydaje mi się to ważne, a problemów do rozwiązania jest dość. Przysłuchując się Panom ikonom – ekspertom miałam przez chwilę wrażenie, że włączyłam brazylijską telenowelę i nie wiem, o co w niej chodzi. Isabela wypomina Alonso, że w odcinku 35679 powiedział do niej coś, co Maria w odcinku 42789 zinterpretowała jako wypowiedź, która godzi w jej godność. Na to Alonso, że on tak nie powiedział, że w odcinku 38432 Wuj Sebastian powiedział, że Garcia powiedziała, że on powiedział, ale on nie powiedział... Coś w tym stylu... Gdy sama udzielałam wypowiedzi do mediów wiele razy zdarzało się, że były one przekręcone. Zdarzyło mi się przeczytać coś, z czym się nie zgadzam, a co rzekomo powiedziałam i byłam na to zła, ale rozumiem, że presja czasu, a czasami beztroska prowadzi do takich efektów. Zwracam na to uwagę, ale nie wypowiadam wojen. Bo czy nie lepiej byłoby zgodzić się, że gdyby wszyscy dziennikarze reprezentowali sobą kulturę Igora Janke i uczciwość intelektualną Jacka Żakowskiego, to świat mediów byłby lepszy? I zastanowić się, co zrobić, by dać innym dobry przykład zamiast publicznie, na oczach tłumu młodych ludzi prztykać się po nosach? To jest ten dobry przykład, na którym mają się uczyć niedoświadczeni?

Strasznie długa ta moja wypowiedź i nie wiem, kto dobrnie do końca... Ale siedziałam tam i to wszystko cisnęło mi się na usta, ale nie było czasu, żebym mogła o tym powiedzieć... Bardzo Panom zazdroszczę możliwości mówienia. Też chciałabym mówić. Nie po to, by po stronie dobra walczyć ze złem, ale po to, żeby szukać pokoju, zgody i konstruktywnych rozwiązań.

Starzeję się pogodnie. Nabieram dystansu do siebie. Dopisuje mi humor. Ubieram się ciepło:)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (37)

Inne tematy w dziale Polityka