Gdy znawcy show-biznesu zastanawiają się nad metamorfozą Dody, ze względu na zdjęcie, przedstawiającego wokalistkę z męskim przyrodzeniem czy wymiotującą na swoje piersi, warto zwrócić uwagę na dziwactwa, które nie są robione na siłę. A co najważniejsze, szczerze bawią samych muzyków, jak i słuchaczy… Dlatego zamiast zastanawiać się nad nowym wydawnictwem upadającej gwiazdki popu, lepiej posłuchać mini-albumu „Plemnik” zespołu Pogodno.
Rodzimi przedstawiciele muzyki alternatywnej zdążyli przyzwyczaić nas do niekonwencjonalnych pomysłów, dlatego nowa płyta nie powinna wprawić w osłupienie słuchaczy (no chyba, że ktoś pierwszy raz sięgnął po dorobek szczecińskiej kapeli).
„Plemnik” składa się z siedmiu utworów. Znajdziemy sprawnie wykorzystane instrumenty dęte, swingujące klimaty i - jak na Pogodno przystało – dużo pozytywnej energii. Można tylko żałować, że wokalista grupy – „Budyń” nie pokusił się o więcej kawałków śpiewanych. Mamy tu sporo czegoś na kształt melodeklamacji (jak w utworach „Obudziłem 1”, „Obudziłem 2”, „Obudziłem 3”, gdzie Szymkiewicz opowiada niedbale trzy różne, zwariowane historie). A przecież lider Pogodno może pochwalić się świetnym głosem, którego próbkę ograniczył na tej płycie do minimum.
Co do samych tekstów, to cóż mogę powiedzieć? Opisując i interpretując każdy z nich, odebrałbym słuchaczom przyjemność, polegającą - jak to w przypadku tej grupy bywa – na zaskoczeniu. Bo czy można rozwodzić się nad słowami: „Biorę Ciebie w jasyr/ Mów mi Czyngis-chan kochanie! / Dzika horda śpiewa „Pieśń nad Pieśniami!” („Czerkies”)? Podobnie w przypadku utworu „Eskulap”, gdzie "Budyń" czule (?) opisuje tytułowego plemnika… W końcu, jak mówią sami muzycy, materiał stanowi zapis procesu powstawania nowego „życia”, pełnego "radości, uwolnienia i miłości".
Brzmi dziwacznie? To znaczy, że warto posłuchać!
Aleksander Majewski
Pogodno "Plemnik", 2011, Mystic Production
Recenzja ukazała się na portalu Fronda.pl
Inne tematy w dziale Kultura