Aleksander Majewski Aleksander Majewski
648
BLOG

Prostytucja. Dlaczego feministki milczą?

Aleksander Majewski Aleksander Majewski Polityka Obserwuj notkę 9

 Polskie feministki, słynące z ciętego języka i zawziętości, zawsze nabierają wody w usta, gdy chodzi o kwestie prostytucji czy pornografii. Częściej w rolę obrońców praw kobiet wcielają się "katole", natomiast etatowe bojowniczki przyłączają się do chóru kpin z ciemnogrodzkiego zacofania. 


/

 

Jak zauważyła socjolog Małgorzata Bilska, przyczyną powstania pierwszych organizacji feministycznych nad Wisłą była możliwość utraty praw zagwarantowanych przez... system komunistyczny (sic!). - Paradoks polega na tym, że Kościół miał niekwestionowane zasługi w walce o prawa człowieka. Był silny jak nigdzie w Europie. Od początku stał się więc głównym celem feministek walczących... o prawa kobiet jako prawa człowieka – przekonuje Bilska w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

 

Tym sposobem, rodzime feministki zamiast wziąć przykład ze swoich zachodnich koleżanek, stają się forpocztą skrajnej lewicy. Szwedzkie działaczki zajmują się walką z prostytucją i to niezwykle skutecznie: doprowadziły do wprowadzenia zakazu korzystania z usług seksualnych. Sytuacja wygląda podobnie za oceanem, gdzie działaczki organizacji kobiecych walczą z pornografią, uważając ją za przejaw męskiej kultury, w której kobieta jest wykorzystywana. Eliza Olczyk i Kamila Baranowska trafnie zauważyły, że w tych kwestiach polskie feministki nabierają wody w usta. "Gdyby wysunęły taki argument, stałyby się niemal automatycznie sojuszniczkami Kościoła, a to byłoby politycznie niewygodne" - komentują publicystki.

 

Nie słyszymy jednak o spektakularnych akcjach przedstawicielek ruchu feministycznego. Jako katolicy możemy jednak poszczycić się postwami ludzi Kościoła. Np. w Anglii głośno było o interwencji siostry Hellen Ryan z klasztoru Najświętszej Marii Panny Miłosierdzia w Handsworth, która uratowała dziewczynę, więzioną przez mafię w domu publicznym. Dzielna zakonnica zdobyła informację o patowej sytuacji młodej Chinki i wraz z policją udała się do domu publicznego, aby odbić nastolatkę z rąk oprawców. Akcja zakończyła się sukcesem. Dziewczynę, znajdującą się w fatalnym stanie, przewieziono do ośrodka dla ofiar przemocy seksualnej, założonego przez bohaterską siostrę zakonną. Nie jest to odosobniony przypadek. Klasztor s. Hellen Ryan przyjmuje rocznie ok. 50 osób pokrzywdzonych w wyniku przemocy seksualnej. Tamtejsza policja przyznaje, że działalność zakonnic ma ogromne znaczenie dla lokalnej społeczności.

 

Dlaczego o tym piszę? Niedawno media poinformowały o pomyśle władz Aten, aby upublicznić wizerunki prostytutek zakażonych wirusem HIV. Publikacja zdjęć wyniszczonych przez chorobę kobiet, wykonujących "najstarszy zawód świata", miała zapobiec dalszym zarażeniom. Podobno w greckich przychodniach lekarskich już ustawiają się kolejki klientów.

 

I jakoś znów nie mogłem dosłuchać się jakiejś głośnej i zdecydowanej reakcji przedstawicielek polskiego ruchu feministycznego... Natomiast głos zabrał redaktor naczelny Portal Poświęconego - Tomasz Terlikowski, który trafnie zauważył, że "nie ma też powodów, by za złe czyny obu stron płaciły tylko kobiety, a nie mężczyźni, którzy im za seks płacili". Niestety można zaobserwować pewien brak wrażliwości społecznej na wspomnianą kwestię. Mogłem to zaobserwować chociażby po publikacji reportażu "Policja nie pomogła b. prostytutce. Interwencja portalu Fronda.pl". Natychmiast pojawiły się głosy, że dziewczyna, której starałem się pomóc, jest "sama sobie winna" i "nie ma żadnego problemu". Nikt natomiast nie zwrócił uwagi na fakt, że alfons, który grozi porwaniem nieletniej do burdelu, spokojnie przebywa na wolności.

 

A trzeba pamiętać, że zjawisko prostytucji często wiąże się z podstępem i przymusem. Taką, z życia wziętą, historię przedstawia polsko-luksemburski obraz Franco De Penii "Masz na imię Justine", ze zjawiskową Anną Cieślak w roli głównej. Film opowiada historię 17-letniej Marioli, która mieszka na prowincji i marzy o lepszym życiu. Zakochana w Arturze, postanawia wyjechać z nim do Niemiec, aby poznać rodziców chłopaka. Na miejscu okazuje się, że Artur wymyślił całą historię, aby sprzedać Mariolę do domu publicznego. Tam zaczyna się gehenna dziewczyny, która jest więziona, bita i gwałcona. W końcu przestaje stawiać opór i zgadza się na los prostytutki. Ostatecznie Marioli udaje się uciec, ale "w realu" niewiele kobiet ma tyle szczęścia w nieszcześciu.

 

Od głośnego filmu minęło kilka ładnych lat, ale problem prostytucji nadal jest ignorowany. Społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy, że domy publiczne, to nie tylko wstydliwa rozrywka, ale bardzo istotny element działalności grup przestępczych, bardzo często bazujących na ludzkiej krzywdzie. Reakcje, chociażby na publikacje portalu Fronda.pl, są najlepszym dowodem na to, jak wiele osób jest dotkniętych kompletną znieczulicą. Znieczulicą, którą mało skwapliwie zwalczają feministki, których meritum działania nadal stanowi zajadłe atakowanie Kościoła.

 

 

Artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl

Robotnik słowa, autor książek. Kontakt: alekmajewski@wp.pl Aleksander Majewski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka