Zachowanie Maleńczuka to zwykłe chamstwo. Podstarzały muzyk bez zahamowań biadolił, jak to "Lech był ciapowaty, wiecznie podpity i wykłócający się o samolot. Szlag mnie mały trafił, kiedy Lecha pochowali na Wawelu". Artysta, który powinien wykazywać jakąś wrażliwość, powinien wiedzieć, że ten "ciapowaty, wiecznie podpity i wykłócający się o samolot" człowiek miał rodzinę i przyjaciół, którzy są wśród nas, a data 10 kwietnia 2010 r. wciąż jest żywa w ich pamięci.
Nie jest to jednak powód, aby robić z Maleńczuka totalnego debila "bez żadnego wykształcenia, z brakami podstawowej wiedzy ogólnej. To do niego pasuje określenie "na bani", czyli wiecznie schlanej mordy, która nie potrafi egzystować bez używek stymulujących podstawowe czynności pacy mózgu". Każdy, kto przez lata śledził karierę krakowskiego artysty wie, że muzyk nigdy nie szczędził gorzkich słów pod adresem polityków, niezależnie od barw politycznych. Tak było w 2003 r., gdy zespół Püdelsi nagrał płytę "Wolność Słowa", którą promował kawałek o tym samym tytule. Groteskowa piosenka to kpina z wszelkich ugrupowań. Dostało się również politykom - rządzącego ówcześnie - SLD. Postawa godna gościa, który poszedł siedzieć za odmowę służby w ludowym "woju"...
Maleńczukowi można zarzucić chamstwo, należy napiętnować jego słowa, ale nie wolno zarzucać mu politycznego koniunkturalizmu czy działania na zamówienie, jak to bywa w przypadku wielu polskich artystów.
Podobnie w przypadku Ryszarda "Tymona" Tymańskiego. Twórca legendarnych kapel Miłość i Kury wystąpił podczas wiecu Kolorowa Niepodległa 11 listopada 2011 r., gdzie zaprezentował piosenkę "D.O.B." ("Dymać Orła Białego"). Piosenka pochodzi z soundtracku "Wesele" z 2004 r. i jest oczywistą satyrą na przedstawicieli niektórych ugrupowań niepodległościowych. Taka narracja może irytować, ale Tymański nigdy nie ukrywał swoich lewicowych poglądów. Oczywiście wykonanie tego utworu w Święto Niepodległości, gdy na ulicach Warszawy panowała napięta atmosfera, było perfidnym posunięciem. Dlatego jedna z czytelniczek portalu Fronda.pl i blogerka Salonu24 postanowiła złożyć zawiadomienie do prokuratury. Oczywiście spotkało się to z kpinami ze strony salonu i wszelkich środowisk lewicowych, ale to zupełnie inna historia... Gdy wybuchła cała afera, można było usłyszeć głosy: "Co to za artysta ten Tymański?", "Przecież on śpiewa jak menel!" (sic!). Pojawił się również zarzut, że Tymański zrobił karierę, bo jego ojciec był członkiem PZPR. Mało kto z tych domorosłych krytyków zwrócił uwagę, że popularny Tymon nie musi wywoływać skandalu, aby wypracować swoją markę muzyka. Facet od wielu lat jest ikoną rodzimej sceny niezależnej. Trójmiejski muzyk zasłynął zarówno jako jazzman, a raczej twórca nowego (pod)gatunku - yass, którego prekursorem była grupa Miłość, jak i przedstawiciel alternatywnego rocka (wystarczy wspomnieć rewolucyjną płytę "P.O.L.O.V.I.R.U.S." zespołu Kury). W końcu współpraca i nagranie wspólnych płyt z Lesterem Bowie nie przytrafia się kelnerom...
Niestety zjawisko działa również w drugą stronę. Niekiedy z bardzo przeciętnych artystów robi się wirtuozów, tylko dlatego, że czasem powiedzą coś na temat swojego patriotyzmu czy polskości o których - bardzo często - przypominają sobie w podeszłym wieku, gdy opustoszały sale koncertowe i trzeba szukać nowych miejsc do odgrzewania starych kotletów.
Artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl