Aleksander Majewski Aleksander Majewski
747
BLOG

Jak lewactwo wykorzystuje tragedię "chłopca z Cieszyna"?

Aleksander Majewski Aleksander Majewski Polityka Obserwuj notkę 4

 Chyba nie ma sprawy, której rodzimi "postępowcy" nie wykorzystaliby do promowania swoich postulatów. Tym razem lewactwo postanowiło nieść ciemnogródzkiemu motłochowi "oświaty kaganek" przy okazji tragedii małego Szymusia z Będzina.

 

Telewizyjne materiały, krzykliwe tytuły tablidów, natrętni fotoreporterzy, gadatliwi wysłannicy stacji telewizyjnych, oburzenie ze strony mieszkańców małego miasta, licytacja internautów na wyzwiska pod adresem sprawców przestępstwa... To już standardowe okoliczności, towarzyszące zbrodniom. Zwłaszcza takim, w których pojawia się wątek rodzinny, jak w przypadku Madzi z Sosnowca czy właśnie "chłopca z Cieszyna".

 

Jak zwykle, w mediach pojawią się sezonowe gwiazdy, które przy okazji tragedii, wykorzystują swoje pięć minut na wizji. Prym wiodą wszelkiej maści psycholodzy, tudzież psycholożki, których wnioski potrafią wprawić w osłupienie. Natychmiast dowiadujemy się o trudnym dzieciństwie sprawcy przestępstwa, braku wsparcia ze strony bliskich i presji społeczeństwa (czyżby widzowie doprowadzili do popełnienia zbrodni?). W ślad za psychologami idą politycy, którzy natychmiast proponują "zmiany w przepisach". Co tam trwałość i pewnośc prawa, skoro wybory już za kilka lat...

 

Podobnie w przypadku małego Szymona. Już można spotkać się z opiniami, że przyczyną takich sytuacji jest... brak dostępu do aborcji (sic!). Według jednej z gadających głów, wypowiadających się na antenie TVN24, penalizacja aborcji prowadzi do tego, że rodzice nie troszczą się w sposób wystarczający o własne dziecko, które - jak "chłopiec z Cieszyna" - może stracić życie. Cóż, "chcę, aby wszystkie dzieci były kochane i szanowane, dlatego jestem za aborcją", jak napisała pewna młodociana adeptka dziennikarstwa...

 

To nie jedyny postulat zawodowych "naprawiaczy świata". Już można usłyszeć o propozycjach zmian na wzór skandynawski. I tym sposobem, popadamy ze skrajności w skrajność. Od rażących zaniedbań ze strony opieki społecznej do pełnej kontroli ze strony takich instytucji, co rodzi patologie zupełnie innego rodzaju. Wystarczy podać przykład norweski, gdzie dziecko trafia do rodziny zastępczej, bo "było smutne w szkole". 

 

Mało kto jednak zwraca uwagę na kolejne zaniedbania organów ścigania, które znów wypełniają swoje obowiązki na pół gwizdka, ale również ohydną postawę społeczeństwa. Media bombardowały nas zdjęciami chłopca, ale - dziwnym trafem - sąsiedzi nie skojarzyli podobieństwa z ich małym znajomym. Rację miał Dariusz Loranty, który powiedział w rozmowie z portalem Fronda.pl, że należy postawić pytanie, na ile Polacy są gotowi do współpracy z policją.  - I to niestety jest gotowość na minimalnym poziomie - mówi Loranty.

 

Ale tak to już bywa "na mieście", że lepiej być przysłowiową "k...ą i złodziejem", niż powiadomić organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa. Szkoda tylko, że tacy "wrogowie konfidenctwa" nie pomyślą, że czasem mogą komuś uratować życie.

 

 

Artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl

Robotnik słowa, autor książek. Kontakt: alekmajewski@wp.pl Aleksander Majewski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka