Gwizdy i buczenia pod Kopcem Powstania Warszawskiego to jedno. Nie mam zamiaru bawić się w guwernera dobrego smaku i wychowawcę ludzi, którzy są w podobnym wieku, co ja. Nie zamierzam też prawić pouczeń, że narodowcy strzelili sobie w stopę, bo źle powiedziały o nich niemal wszystkie media (nie tylko redakcja z Czerskiej). Bardziej niepokojące jest to, jak młodzi zareagowali na postawę gen. Zbigniewa Ścibor-Rylskiego.
Sam generał chciałby wyciszyć problem. Dziś w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" przyznaje, że część młodych natychmiast pokajała się, przeprosiła, a sam nobliwy kombatant z radością ich uściskał. Prezes Związku Powstańców Warszawskich przyznaje, że pod pomnikiem Gloria Victis dominowała grupa oszołomów w średnim wieku, a nie młodzież. I na tym można było uciąć temat. Nieprzyjemna sytuacja, wtopa, przeprosiny i koniec.
Tyle, że gen. Ścibor-Rylski został potraktowany jako zwykły partner do polemiki. Już następnego dnia z listem otwartym do kombatanta pośpieszył prezes Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki. I chociaż działacz narodowy zachowuje formy grzecznościowe (trudno, żeby było inaczej) i podkreśla, że młodzi oklaskiwali kombatantów, to forma jego listu do generała pozostawia wiele do życzenia. I tak oto Winnicki, który "pomaga zrozumieć" żołnierzowi tych, którzy gwizdali i buczeli, przystępuję do wyliczanki swoich sukcesów. I znów słyszymy o Marszu Niepodległości, protestach przeciwko ACTA, Strajku Szkolnym i oczywiście represjach jakie spotykają młodych gniewnych. I właśnie ta część listu budzi największy niesmak.
Jak można skarżyć się do człowieka, który odniósł niejedną ranę w czasie walk i widział śmierć swoich przyjaciół, że jakiś młodzian dostał z pięści na komendzie i został wyzwany od "p...ch faszystów", że delegaci PZPN cenzurują oprawy kibiców, a funkcjonariusze policji monitorują środowiska zaangażowanych politycznie uczniów? Czy to na pewno dobry adres? Winnicki oczywiście ma w tym sporo racji. Inwigilacja, ograniczenie wolności to niestety chleb powszedni w Polsce rządzonej przez Polską Zjednoczoną... pardon - Platformę Obywatelską. Nie można mu również odmówić pewnych zasług w działalności patriotycznej. Ale - na miłość Boską - wymienianie swoich zwycięstw i boleści nie powinno znaleźć się w liście do postaci tego formatu, co gen. Ścibor-Rylski, napisanym w takich okolicznościach!
Najgorsze, że słowa - podobnie jak idee - mają swoje konsekwencje. Po liście Roberta Winnickiego naroiło się wszelkiej maści domoroslych eskpertów, którzy - jak trafnie zauważył Łukasz Warzecha - już próbują doszukiwać się "zdrad" i "sprzedajności" w życiorysie prezesa Związku Powstańców Warszawskich. Np. wczoraj na portalu Salon24 znalazłem artykulik uczestniczki 1-sierpniowych wydarzeń, która napisała "To ja buczałam pod Kopcem Powstania Warszawskiego" (szkoda, że zapomniała podpisać się własnym nazwiskiem - przyp. AM). Oczywiście blogerka ma dużo racji, ale nie można przejść obojętnie, gdy z zasłużonego kombatanta robi się rozhisteryzowanego staruszka, który wygłosił emocjonalne i głupie - jej zdaniem - przemówienie.
W tym momencie przypomina mi sie kwestia, jaką znakomity Jerzy Radziwiłłowicz wypowiada w serialu "Glina" do "umoczonych" agentów CBŚ: "Czy Wam się wszystkim role nie pop....ły?" I z tym pytaniem chciałbym pozostawić narodowców samych.
Artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl
Inne tematy w dziale Polityka