Przyznam, że drażni mnie obojętność czy wręcz niechęć niektórych osób z tzw. kręgów monarchistyczno- nacjonalistycznych do współczesnego sportu i, o zgrozo, rywalizacji międzynarodowej, której świadkami możemy być chociażby podczas, odbywających się właśnie w Austrii i Szwajcarii, Mistrzostw Europy w piłce nożnej.
Niektórzy przedstawiciele skrajnej prawicy nie pamiętają słów Juliusa Evoli: „Powinniśmy przypomnieć ideały olimpijskie naszej najczystszej i najstarszej tradycji antycznej”. W świecie będącym tylko ruiną cywilizacji łacińskiej, to właśnie sport, a szczególnie jego zespołowe dyscypliny są pozostałością po dawnej Tradycji. O ile można zrozumieć brak zainteresowania jazdą figurową na lodzie czy golfem, gdzie podkreślenie narodowości jest bardzo nikłe, tak razi kompletna ślepota na dyscypliny, które jako jedyne w świecie potrafią przyciągnąć tysiące osób na arenach i miliony przed telewizorami, aby przez kilkadziesiąt minut dopingować Reprezentacje Narodowe. Tylko piłka nożna i konkurencje rozgrywane podczas Igrzysk Olimpijskich (które na co dzień nie cieszą się wielką popularnością) budzą uśpiony nacjonalizm i wiarę w Czerwień i Biel.
Zainteresowanie rywalizacją sportową (szczególnie międzynarodową) to utajona tęsknota za wojną, która wbrew pragnieniom pacyfistycznej hołoty, tkwi w każdym człowieku. Czy mecz z Niemcami swoją liczną publiczność w kraju zawdzięczał tylko zainteresowaniu futbolem? Czy też po prostu na myśl przyszło kilka dat: 1410, 1525, 1939... W tym tkwi specyfika Ducha Narodu (nie mylić z pretotalitarną wizją Hegla). Można płakać nad brakiem patriotyzmu wśród dzisiejszego społeczeństwa, można irytować się z powodu braku wiary we własne siły i potencjał polskich sportowców, ale trzeba przyznać, że podczas takich imprez jak Euro budzi się odwieczny Duch Polaków. Polaków żądnych wygranej, a niekiedy swoistej zemsty. Dlatego każdy, kto chce cieszyć się mianem nacjonalisty czy po prostu skrajnego prawicowca musi zrozumieć Ducha Narodu, który tak rzadko zostaje przebudzony.
Jeśli tzw. prawica kontrrewolucyjna czy też konserwatywno-rewolucyjna (cokolwiek miałoby to znaczyć) istotnie odwołuje się do idei nacjonalistycznej powinna odkryć resztki Starej Europy w nowej rzeczywistości- choćby poprzez zerknięcie przychylniejszym okiem na rywalizację międzynarodową w sporcie (nie wymagam już emocjonowania się Ligą Mistrzów, czy krajowymi rozgrywkami klubowymi z istotną rolą pieniędzy i sponsorów), gdzie współcześni herosi nie otrzymują nic oprócz sławy (a że ta sława daje im wspaniałe kontrakty, nowe kluby i lepsze płace, to już inna bajka). W przeciwnym razie nacjonalizm tych kręgów politycznych zostanie zbagatelizowany do hobbystycznych spotkań w słodkiej atmosferze wzajemnej adoracji, a ich pogarda wobec kibiców piłkarski uczyni z nich indywidualistycznych wykolejeńców, którymi zawsze gardzili konserwatyści, od hiszpańskich myślicieli z XIX w. aż po przedstawicieli rewolucyjnej odmiany konserwatyzmu na czele z Ernstem Jungerem.
Inne tematy w dziale Polityka