Paweł Majtyka Paweł Majtyka
262
BLOG

Tnij, póki można!

Paweł Majtyka Paweł Majtyka Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Taki komunikat dał Polakom poseł Jarosław Kaczyński zapowiadając nowelizację ustawy. Niewielu wczytało się w jego słowa dokładnie, bo cofnąć zmian nie ma zamiaru, ale reakcja społeczeństwa była natychmiastowa - ze sporadycznie warczących gdzienie gdzie  pił rozległ się w ostatnim tygodniu istny ryk.

Taki jest efekt wprowadzania "pisowskim" trybem ustawy "poselskiej", przepychania kolanem przez komisje, wyeliminowania debaty i głosowania poprawek blokami w sali kolumnowej.

A gdyby tak przeprowadzić dyskusję w sposób cywilizowany? Nie po "pisowsku", a zgodnie z bushido przedyskutować, rozpocząć konsultacje społeczne i uwzględnić argumenty wszystkich stron? Być może można by dojść do wspólnego wniosku, że dotychczasowe zasady były zbyt restrykcyjne dla prywatnych właścicieli i w istocie zapobiegały nowym nasadzeniom drzew nieowocowych?

Być może, nawet już po uchwaleniu w skandaliczny sposób ustawy 16 grudnia, gdyby wszystkie strony usiadły, porozmawiały, a następnie dały spójny komunikat: "nie zakażemy znów wycinki, ale trzeba proces ucywilizować", to histeryczny koncert na pił tysiące by się nie rozpoczął, a ciąłby, jak zawsze, tylko bez żmudnej biurokracji tylko ten, kto faktycznie miał taką potrzebę?

Ktoś chce działkę sprzedać, a cena, z uwagi na zadrzewienie i brak możliwości budowania, jest bardzo niska? Nie ciąłby, gdyby kupiec też miał możliwość ciąć, a ten z kolei ciąłby tylko to, co potrzebne, by móc swoją inwestycję zrealizować. Niewykluczone, że sprzedający osiągnąłby nawet wyższą cenę - wszak działka z drzewami jest dla wielu atrakcyjna i wizualnie, i z uwagi na inne korzyści.

Powyższa wizja jednak możliwa byłaby tylko wówczas, gdyby inwestor był zobligowany istniejącym Miejscowym Planem Zagospodarowania Przestrzennego (MPZP) lub decyzją o Warunkach Zabudowy (WZ) wydaną w oparciu o ściśle określone przepisy (a nie uznaniowo) - inwestor wiedziałby wówczas z góry, że nie ma sensu likwidować wszystkiego, bo i tak nie dostanie Pozwolenia na Budowę (PnB) budynku większego, niż określony w MPZP, ale i byłby pewien, że po zgłoszeniu do Urzędu Gminy/Miasta (konieczna nowelizacja w ustawie o ochronie środowiska) nikt nie będzie mógł zablokować wycinki, jeśli drzewo nie jest pomnikiem przyrody (lub spełnia warunki takowego), nie rośnie na terenie objętym ochroną, albo MPZP nie przewiduje, że działka jest zakwalifikowana, jako tereny leśne.

Ponieważ jednak ludzie są, jacy są, to jako zachętę ustawa o ochronie przyrody mogłaby przewidywać ulgi w podatku od nieruchomości, rekompensaty, czy dodatki pielęgnacyjne (sprzątanie liści, przycinanie suszu) oraz odkupywanie działki zakwalifikowanej w MPZP jako tereny leśne/zielone przez gminę (wielu by się zdecydowało, jako, że na takich terenach istnieje zakaz inwestycji).

Ponieważ gminy są, jakie są, to ustawa musiałaby również przewidywać utrzymanie pewnego procenta powierzchni gminy, jako tereny zielone, także jako tzw. kliny przewietrzające - gminy nie są skłonne do wykładania pieniędzy, a wręcz, jak pokazuje przykład Warszawy, bardzo chętnie takie tereny wykarczują i sprzedadzą deweloperom - wpływy z podatków milsze samorządowcom, niż wydatki na utrzymanie zieleni miejskiej/gminnej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości