To jest szczególny rok. Cyklon zmienia antycyklon, a nowiny w telewizorni zaczynają przypominać odgrzewane kotlety. Niby świeże, ale stale powtarzające się.
Wczoraj: "Dużo zamieszkałych punktów jest odciętych od świata. Jak w Ukrainie, tak i w Anglii. Nie mówiąc o USA"
Dzisiaj: "Jeszcze 129 zamieszkałych punktów jest odciętych od świata." To "jeszcze" to tak dla zmyłki, gdyż w sobotę było odciętych od świata ... 129 punktów.
Jutro będzie: "Niestety, ilość zamieszkałych punktów odciętych od świata wzrosła do 131, chociaż jak twierdzą synoptycy śnieg ostatniej doby nie padał na Ziemię. Demografowie nie chcą potwierdzić, że ilość urodzin w Ukrainie wzrosła. Skąd te dwa "nowe" zamieszkałe punkty?"
Ale to wszystko nic. Mnie naprawdę nie interesują talenty matematyczne telewizyjnych dziennikarzy. Mnie całe życie interesowało, co to znaczy być "odciętym od świata".
W czwartek przywieźli do nas wnuków na wiosenne wakacje (przed Pashą, która będzie 31 marca). Razem z tą wnuczką, która stale mieszka z nami, jest ich już troje. Szumi jak ulu, ale ... jest nad wyraz wesoło.
Po południu odcholowali mnie do warsztatu. Zostawiłem samóch do kapitalnego remontu, a sam pojechałem taksówką do banku i po drodze do domu zrobiłem zakupy.
W piątek rano wezwaliśmy taksi jeszcze raz i pojechaliśmy na poważne zakupy. Kierowała nami jakaś dziwna siła, która kazała nam kupić dwa razy więcej chleba niż zawsze, gdy są u nas dzieci. W sumie zakupy zmieściły się w kilku wielkich plastykowych torbach, które rozpakowaliśmy w domu dobrze ponad godzinę.
Po południu zaczął padać śnieg. My mieszkamy 2 km w bok od jednej z głównych dróg w Ukrainie, licząc po linii prostej. W rzeczywistości, żeby dostać się do naszego domu trzeba przejechać 4 km, w tym ostatnie 400 m po tkzw. wewnętrznej linii. Tej linii nikt nie czyści, więc jak pada śnieg w dostatecznej ilości, to ja jestem niewyjezdny.
Tym razem było inaczej. Przypomniał mi się Sylwester 78/79. W ciągu nocy spadło tyle śniegu, że w sobotę rano okazało się iż jesteśmy odcięci od świata. Na naszej linii było 70 cm śniegu o ogromne zaspy dochodzące do 3 m.
Byliśmy autentycznie odcięci od świata, gdyż w sobotę i w niedzielę nikt nie czyścił dróg.
Co czułem? Jak to nie dziwnie zabrzmi – NIC. Żadnych emocji. Gdy telewizornia podawała komunikaty z "fronmtów" na których toczyły się boje o odblokowanie Ukrainy, a w szczególności Kijowa, ja odkrywałem lodówkę i ... natychmiast się uspokajałem.
Spokojnie przeżyjemy bez fizycznego kontaktu ze światem conajmniej tydzień.
P.S.: A byłem tak blisko zrozumienia tego, co to znaczy być odciętym od świata. Niestety, nie odcięło nam prądu, co i tak możemy uznać za jakiś 9 cud świata.
Inne tematy w dziale Rozmaitości