Jestem Polakiem, który mając prawo stałego zamieszkania w Ukrainie, podczynia się ukraińskiemu prawu. Oznacza to, że mam te same prawa i obowiązki co Ukraińcy, ale tylko w prawie wyborczym jestem trochę ograniczony. Nie mam czynnego prawa wyborczego.
Jako obywatel posłuszny prawu, które mnie obowiązuje, nie poszedłem dzisiaj na żadną dzielnicę wyborczą, ale ... mimo tego wziąlem udział w głosowaniu.
A było to tak:
Wczoraj przyszedł do mnie sąsiad, żeby dokończyć robienie ławki do samochodu (typ: pick-up). Ja często dowożę ich do bazaru, na pociąg lub do marszrutek, a na taboretach siedzi się niewygodnie.
Gdy już skończyliśmy robotę (a nie było to proste, gdyż on ze mną musiał komunikować na migi, a sam ma prawie 80 lat) i zebrał swoje narzędzia, to przysiadł na chwilę i poinformował mnie, że po krótkim odpoczynku pojedzie do Kijowa zagłosować na wyborach prezydenta.
Zaległa chwila ciszy, którą przerwał on krótkim monologiem:
Nie wiem na kogo mam zagłosować. Widziałem wcześniej Poroszenko i miałem wyrobione zdanie, że zagłosuję na niego, ale w piątek widziałem Tymoszenko i ... nie wiem co ma zrobić.
Dałem mu dorą radę:
Jak nie wiesz na kogo masz zagłosować, to zagłosuj na Anatolija Grycenko. Może zmarnujesz swój głos, ale za to później nie będziesz sobie pluł w brodę.
Przed chwilą zadzwonił do mnie i poinformował, że zrobił tak, jak ja mu doradziłem.
A więc, w Ukrainie zagłosuje X Ukraińców i 1 (słownie: jeden) byt fizyczny polski.
Inne tematy w dziale Polityka