Stało się. Wisiało to w powietrzu od dawna aż się w końcu w miniony weekend ziściło. Gregor Schlierenzauer, cudowne dziecko dwóch desek (jak głupio i złośliwie by to określenie nie brzmiało), zmienił na fotelu lidera światowych statystyk dotyczących konkursów rozgrywanych w ramach Pucharu Świata, dotychczasowego króla, jaśnie panującego skokom pod tym względem przez lat circa 25, Fina Mateusza Nykaenena.
Austriak wygrał oba niedzielne konkursy skoków na mamucie w Harrachovie i od wczoraj ma na liczniku aż 48 wygranych zawodów. O dwa więcej od Fina. Jeśli wziąć pod uwagę, że Tyrolczyk ma w tej chwili zaledwie 23 lata to dość prosta symulacja zakładająca, że Austriak utrzyma w najbliższych siedmiu latach obecną formę, nie dozna żadnej mającej wpływ na karierę kontuzji tudzież nie zemrze w tajemniczych ani żadnych innych okolicznościach, pozwala widzieć w nim skoczka, który może wyśrubować swój rekord do zupełnie abstrakcyjnej w tym momencie liczby stu wygranych konkursów.
Żartowałem. Prawdopodobieństwo jednoczesnego spełnienia przedstawionych wyżej trzech warunków jest zbliżone do prawdopodobieństwa, że pod rządami PO Polska będzie rosła w siłę, a ludziom będzie żyło się dostatniej. Ale niczego wykluczać czy przekreślać a priori nie można.
Wracając do obecnej sytuacji. Nie bierze się ona znikąd. Te 48 zwycięstw to, w dużej mierze, niewątpliwie efekt wybitnego talentu i ogromnej pracowitości Austriaka. I to jest BEZDYSKUSYJNE. Ale, moim zdaniem, swój niemały udział w obecnym rekordzie mają również inne czynniki. Ja je, po imieniu, nazywam pozasportowymi.
Jest tajemnicą poliszynela, że wszystkie germańskie nacje w skokach narciarskich traktowane są jak święte krowy. To znaczy jak się pojawi ktoś stamtąd kto dysponuje ponadprzeciętnym talentem to z miejsca dysponuje większą sympatią tak głównych decydentów jak i sędziów. Żeby nie grzebać w dalekiej przeszłości. Ilekroć na belce siedli znajdujący się w wysokiej formie Hannawald, Ammann czy Morgenstern to z góry można było założyć, że ich noty będą w każdym przypadku przynajmniej o punkt wyższe niż im się należy. Tym sposobem w konkursach kiedy o zwycięstwach lub wysokich lokatach decydowały niuanse, zawodnicy ci często zwyciężali tylko i wyłącznie dzięki nienależnej sympatii arbitrów. Pomijam już fakt, że dwaj pierwsi z wymienionych często uciekali się do zagrywek nieregulaminowych, ale o tym przy innej okazji, bo dzisiejszy tekst nie o nich.
Do grupy wspieranej przez germańskie lobby w FIS-ie nie mógł nie należeć najświeższy geniusz austriackiego skakania Gregor Schlierenzauer. Szczególnie kiedy okazało się, że jest z nich wszystkich zdecydowanie najbardziej utalentowany. Nie na tyle jednak żeby, od czasu do czasu, swoich wygranych nie zawdzięczać pomocy sędziów punktowych.
To jest, moim zdaniem, najpoważniejszy powód tak szybkiej detronizacji dotychczasowego lidera. Jeśli za szybki można uznać proces, który trwa 25 lat:). Ale, gdyby nie sędziowskie preferencje, trwałby z pewnością parę lat dłużej.
Jest jak jest. W sporcie coraz czę1)ściej wygrywają nie najlepsi, ale najbardziej słuszni. Żebym był dobrze zrozumiany to jeszcze raz. Gregor Schlierenzauer to niespotykanie wielki talent. Trochę się tymi skokami interesuję, to wiem. Widziałem tylko dwa większe talenty w tym sporcie. Nykaenena i Małysza. Ale nawet ogromne umiejętności i niespotykana pracowitość Austriaka nie doprowadziłyby go już teraz na tron gdyby nie dość częsta ingerencja „czynników” w wyniki. Schlierenzauer pewnie w końcu sam, bez niczyjej pomocy, doszedłby do pierwszeństwa. Nykaenen skakał w końcu tylko do 26-go czy 27-go roku życia, a wobec Małysza FIS stosował akurat politykę dokładnie odwrotną niż do jego germańskich rywali (po to właśnie, żeby któryś z nich mógł w końcu go wyprzedzić) więc siłą rzeczy Polak nie był w stanie dojść, a co dopiero prześcignąć Fina. Miał też zresztą, żeby być sprawiedliwym, swoje, niezależne od FIS-u, zawirowania które mu to, dodatkowo, utrudniły.
Tak czy siak. Od niedzieli w światowych skokach jest nowy wódz. Skoczek, który w wieku 23 lat, oprócz przywołanych już konkursowych zwycięstw, ma na koncie mistrzostwo i wicemistrzostwo świata, mistrzostwo i wicemistrzostwo świata w lotach, dwa olimpijskie brązy, i dwa triumfy w Turnieju 4 Skoczni. To jest dorobek, nad którym każdy, chcąc nie chcąc, musi się pochylić i który musi budzić wyjątkowy respekt.
Umarł Król! Niech żyje Król!
Inne tematy w dziale Rozmaitości