Na wstępie, żeby nie było wątpliwości, może zaznaczę, że do konkursów drużynowych, nawet w skokach narciarskich, mam stosunek, powiedzmy, przerywany. Ich wyniki nie interesują mnie zasadniczo w ogóle. Mimo, że jestem wielkim fanem skoków narciarskich. Wyjątek stanowi konkurs olimpijski, ale nie dlatego, że ma jakieś szczególne znaczenie czy urodę. Jest (podobnie jak byłyby szachy podwodne, gdyby były sportem olimpijskim) powodem, dla którego można powiększyć swój dorobek medalowy na igrzyskach. Tylko i wyłącznie dlatego.
Dlatego z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że wszystko co napiszę niżej jest wolne od jakichkolwiek emocji i zabarwione autentycznym dystansem do problemu. Zaczynam.
Polska nie zdobyła medalu olimpijskiego w skokach narciarskich tylko i wyłącznie na skutek ewidentnie błędnej decyzji personalnej trenera Łukasza Kruczka który, kierując się Bóg jeden wie jakim kryterium, zdecydował, że do Soczi, oprócz Kamila Stocha, Piotra Żyły, Macieja Kota i Jana Ziobro pojedzie również Dawid Kubacki.
Wg wszelkich reguł, które mógł zastosować przy swoim wyborze trener, do Rosji powinien jechać wielki polski talent – Klemens Murańka. Mimo, że był lepszy od Kubackiego niemal w każdym wspólnym starcie przedolimpijskim, selekcjoner wybrał inaczej. Wyborowi towarzyszyła wielka akcja TVP, gdzie towarzysze z redakcji sportowej przez cały weekend (wtedy kiedy PŚ zawitał do Zakopanego) przygotowywali trenerowi grunt pod tę decyzję i robili, niczym nieuzasadnioną, klakę Kubackiemu. Pisałem zresztą o tym na salonie pod koniec stycznia.
Nie będę tutaj wnikał co było przyczyną takiej, a nie innej decyzji trenera. Mogę domniemywać, ale dowodów żadnych nie mam. Dlatego się nie odzywam. Faktem jest natomiast niezbitym, że do Rosji pojechał team z Kubackim, a bez Murańki w składzie.
Dzisiaj poznaliśmy efekty tej decyzji. W Soczi formę zupełnie zagubił Piotr Żyła. To się zdarza. Nie jemu pierwszemu. Po to na igrzyska jedzie skład pięcioosobowy, by można było dokonać wymiany w takiej właśnie sytuacji. Rezerwowy, w tym wypadku Kubacki, zastępuje niedysponowanego zawodnika składu podstawowego, czyli Żyłę. I tu jawi się problem. Mimo ewidentnej utraty formy przez Żyłę, Kubacki okazał się na treningach jeszcze słabszy od niego. Słaby do tego stopnia, że nie można było podjąć ryzyka wystawienia go w konkursie drużynowym. Wystawiono więc, jako mniejsze zło, Żyłę. W efekcie, miast zdobyć medal, Polska musiała obejść się smakiem, czyli czwartym miejscem.
Zastosowanie przy wyborze składu na Soczi normalnego, sprawiedliwego i zrozumiałego dla wszystkich klucza, pozwoliłoby jechać do Soczi Klemensowi Murańce. Przed dzisiejszym konkursem selekcjoner nie miałby żadnych dylematów. Puściłby Żyłę na miasto, żeby porobił zakupy, a w konkursie uczestniczyłby kwartet Stoch, Ziobro, Kot i Murańka, co skutkowałoby najprawdopodobniej pewnym zdobyciem medalu. Tak się nie stało.
Oczywiście trener kruczek miał pełne prawo wybrać tego, a nie innego zawodnika. Jeden warunek. Taki wybór musi być ze wszech miar zasadny. To jest sport profesjonalny, ale też w pełni wymierny. Tam nie można dokonywać wyborów „na czuja”. W piłce nożnej trener może twierdzić, że dany piłkarz pasuje mu do koncepcji. Tutaj, jak w każdym sporcie mierzalnym, trenerskie decyzje są dość łatwe do zweryfikowania.
Tę decyzję Kruczka zweryfikowały igrzyska. Zdecydowanie na jego, selekcjonera, niekorzyść. Oczywiście trenera broni podwójne mistrzostwo olimpijskie Kamila Stocha. To, z punktu widzenia skoków narciarskich i polskiego sportu w ogóle, dla zdecydowanej większości rzecz dużo ważniejsza od krzywdy jakiegoś tam nieopierzonego juniora. Dla mnie też na tyle ważna, że nie upominam się o głowę trenera. Chcąc tego byłbym zresztą, w tej sytuacji, prawie tak śmieszny jak, nie przyrównując, niektórzy biegający za Stochem i jego rodziną jak kot (nie mylić z Kotem) z pęcherzem politycy. Więc choćby z tego względu daję spokój.
Mam nadzieję, że po przyjeździe do kraju głównego coacha naszej reprezentacji stać będzie na publiczne przyznanie się do winy w przedmiotowej sprawie. Przynajmniej tyle się Murańce od niego należy. Nie jest to dużo zważywszy krzywdę, jaka go spotkała.
Poza tym, jak już jestem przy głosie, chciałem pogratulować trenerowi wspaniałego sukcesu, jaki osiągnął wespół ze swoim najwybitniejszym podopiecznym. To była naprawdę perfekcyjna robota. Muszę przyznać, Panie Trenerze, że Pana o to dotąd nie posądzałem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości