Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz
404
BLOG

Strajk „radomski” 1981 – szkoła integracji i zaufania

Marek H. Kotlarz Marek H. Kotlarz Rozmaitości Obserwuj notkę 5

W listopadzie trzydzieści lat temu, na Uniwersytecie Gdańskim rozpoczął się strajk studencki, którego pierwszym postulatem było wsparcie dla Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Radomiu protestującej przeciwko wyborowi prof. Michała Hebdy na stanowisko rektora. Zastrajkowała wówczas większość uczelni w kraju wspierana przez część środowiska naukowego. Poza solidarnościowym wsparciem wysunięto postulat reformy szkolnictw wyższego poprzez uchwalenie nowej ustawy uwzględniającej samorządność i niezależność uczelni.

Przekonany byłem, że strajk nie potrwa dłużej niż kilka dni, bardzo się myliłem. Zakończył się po miesiącu, 12 grudnia, w przeddzień stanu wojennego. Przez miesiąc mieszkaliśmy, spaliśmy, spotykaliśmy się, bawiliśmy, słuchaliśmy wykładów osób zaproszonych i urządzaliśmy wiece w budynkach uczelni. Odwiedzali nas opozycjoniści, aktorzy, działacze związkowi. Atmosfera była zupełnie niezwykła, niezapomniana i niepowtarzalna, to właśnie na tym strajku rodziły się więzi, które pozwoliły potem podczas stanu wojennego prowadzić skuteczną działalność opozycyjną. Na strajku rodziły się też bliższe związki, które zaowocowały małżeństwami lub trwającymi do dziś przyjaźniami. Z politycznego punktu widzenia strajk studentów niewiele zmienił, był raczej wyraźnym opowiedzeniem się środowiska po stronie reform i „Solidarności”. Z dzisiejszej perspektywy oceniam, że bardziej dorabialiśmy sobie argumenty do tego, by strajkować, niż pragnęliśmy coś konkretnego osiągnąć. To był wyraz buntu i manifestacji, nasz udział w toczącej się walce. Ale dzięki niemu biorący w nim udział studenci, ze mną włączenie, nauczyć się mogli znacznie więcej, niż przez wszystkie dotychczasowe lata studiów. Słuchali wykładów profesorów, którzy nie niezależnych poglądach, czytali książki i czasopisma z niezależnego obiegu ucząc się prawdziwej historii (na każdym wydziale funkcjonowała biblioteka książek bezdebitowych), docierali do zakazanych książek (hitem był wówczas „Rok 1984” Orwella i „Mała Apokalipsa” Konwickiego), uczyliśmy się demokracji na codziennych wiecach, spotykaliśmy z ludźmi z przedsierpniowej opozycji, uczyliśmy się wspierać się i ze sobą współistnieć. A dla nas, organizatorów, była to nauka praktycznej logistyki, która zafunkcjonowała wspaniale. Zresztą wspaniałych miałem wówczas ludzi w komitecie strajkowym, wystarczyło uzgodnić, co jest potrzebne, a potem wszyscy już dawali sobie radę sami i nikogo nie trzeba było pilnować. Było jedzenie, koce, kąpiele, punkt medyczny, witaminy, opieka duszpasterska, fabularne filmy wyświetlane audytoriach i niezapomniana atmosfera; byliśmy razem i mieliśmy jeden cel. Wtedy tylko to się liczyło.

Pamiętam też liczne dowody sympatii ze strony mieszkańców Sopotu i sopockich, nielicznych przecież, przedsiębiorstw. Przynosili pieniądze, papier, słowa wsparcia. Ale pamiętam też starcia z uczelnianą kadrą wychowaną na naukach Lenina, która proponowała na przykład wyłączenie nam prądu i odcięcie ogrzewania, a zima była mroźna. Pominę ich nazwiska, choć jeszcze niejeden potem starali się mi i moim przyjaciołom szkodzić, równie niezdarnie na szczęście, jak nauczali.

  Dwunastego grudnia 1981 roku byłem już bardzo zmęczony. Brak snu, kolosalne ilości kawy (dostarczanej przez księży z darów), nieustanne podróże na zebrania uczelnianych i międzyuczelnianych komitetów strajkowych urządzanych o przedziwnych niekiedy porach (zazwyczaj mających miejsce na humace) zaczęły doskwierać. Któregoś wieczoru wracając z Oliwy do Sopotu usiadłem czekając na SKM i pomimo mrozu zasnąłem na ławeczce. Gdy po długich dyskusjach zakończyliśmy strajk, wróciłem do domu z radosną myślą, że wyśpię się wreszcie do woli we własnym łóżku. Znów się pomyliłem – obudzono mnie w środku nocy pośród rozszalałych demonów przemocy. Dzięki przeżytym wspólnie dniom, było łatwiej to przeżyć i łatwiej z tym walczyć. Ja zresztą mam jeszcze jeden powód do satysfakcji, dzięki temu poznałem przyszłą żonę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości