Jeżeli Nowak Mówi Prawdę...

Z dzisiejszych doniesień prasowych:

Minister z Kancelarii Prezydenta dzwonił do sekretariatu prezydenta Francji prosić o zaproszenie do Brukseli dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego - ujawnił w Radiu Zet szef gabinetu politycznego Donalda Tuska, Sławomir Nowak.

- To jest w Europie niespotykana sytuacja, że ktoś się dobija, ktoś podskakuje na scenie politycznej, krzyczy: mnie weźcie! - tak jak w Shreku - mnie weźcie, mnie wybierz na wyjazd do Brukseli - mówił Nowak w Radiu Zet. I oceniał - Zgodnie z porządkiem konstytucyjnym prezydent powinien współdziałać z rządem. Niepotrzebne są pewne emocje i nerwowe reakcje, chorobliwe reakcje ze strony urzędników Kancelarii Prezydenta. Trzeba poczekać na dzisiejsze spotkanie premiera z prezydentem gdzie wiele rzeczy może zostać ustalone - mówił Nowak.

- Powiedział pan, że ktoś się dobijał. Czy to znaczy, że Kancelaria Prezydenta dobijała się do Brukseli, prosiła o zaproszenie na spotkanie w Brukseli? - dopytywała Monika Olejnik.
- No, tak było - potwierdził Nowak
- Czyli minister z Kancelarii Prezydenta dzwonił? Tak? - pytała Olejnik.
- Mhmm.. - potwierdził Nowak.
- Dzwonił do prezydenta Francji, do sekretariatu z prośbą o zaproszenie?
- Mhmm..
- Naprawdę?
- No właśnie, tak jak pani redaktor, czuję się zażenowany - odparł Nowak.
- Uważam, że to jest takie wstydliwe. Nie powinniśmy o takich rzeczach mówić i przede wszystkim się tak zachowywać, żeby się coś tam prosić - dodał.

Oczywiście nie wiem czy Nowak mówi prawdę. Nie wiem czy ma wystarczająco wiarygodne dane, żeby twierdzić to co powiedział. Nie wiem czy „wywiad” PO jest aż tak dobry, żeby orientować się w tym jak wyglądają kontakty Prezydenta. Należy wziąć pod uwagę, że oba nasze ośrodki władzy są tak skonfliktowane, że tak naprawdę trudno jest czasem ustalić co jest prawdą, a co pomówieniem.

Jeżeli jednak założymy, że Nowak powiedział prawdę… To mamy do czynienia z jedną z większych kompromitacji Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta RP. Nie jest to jakieś nieistotne przejęzyczenie, lapsus lub wpadka wynikająca z nieuwagi. Nasz szanowny „mąż stanu” po prostu nie mógł znieść, że być może „gruzińską śmietanę” będzie spijał Tusk (niewybaczalne!). Przecież nasz „mąż stanu” od miesiąca nadstawia karku za Gruzję i ryzykuje życiem lecąc samolotem do Tbilisi. Wygłasza antyrosyjskie przemówienia i robi za tarczę strzelniczą dla kremlowskich snajperów. Przecież od dwóch tygodni głosi, że tylko on coś robi w tym kraju, a Donald Tusk się gdzieś obija na wakacjach. A tu się nagle okazuje, że Tusk jest współtwórcą szczytu UE, dogadał się z zachodnimi partnerami („mąż stanu” jak zwykle się nie dogadał), prowadził zakulisowe dyplomatyczne rozmowy z Francją i Niemcami i jest bardziej „w kursie” niż się „mężowi stanu” wydawało. Trzeba by anioła, żeby zniósł taki cios, a nasz „mąż stanu” aniołem nie jest (jeszcze nie jest). No i najgorsze, że piar by ucierpiał. Bierz diabli Polskę czy Gruzję, najgorsze, że piar by ucierpiał. Lech Kaczyński to człowiek spokojny, zrównoważony, cierpliwy. Ale czegoś takiego to nawet on nie mógł zdzierżyć. Kazał Waszczykosiowi wybłagać zaproszenie u Sarkozy’ego i udało się! A mówią niektórzy, że nasz „mąż stanu” jest krańcowo nieskuteczny…

A gdzie honor Panie Prezydencie?