Tak jak dla Adolfa Hitlera - byłego niemieckiego kanclerza, pretekstem napaści na Polskę była odmowa udostępnienia mu korytarza gdańskiego", co stanowiło jawne pogwałcenie postanowień Traktatu Wersalskiego, tak dla obecnej pani kanclerz Angeli Merkel, żądanie powiązania uchwalonego już budżetu Unii i jej funduszami z tzw. praworządnością, jest jeszcze jaskrawszym pogwałceniem Traktatu Lizbońskiego.
Uważam, że najwyższe i najważniejsze władze Unii Europejskiej łącznie z europejskimi sądami, już dawno powinny się zainteresować by sprawdzić czy fundusze z wspólnego europejskiego budżetu, których beneficjantem były i są Niemcy, należycie, to jest zgodnie z principiami i interesami Unii były inwestowane. Czy budowa i dalsza rozbudowa Gazociągu Północnego Nord Stream, nie jest przedsięwzięciem antyeuropejskim. Czy to nie Niemcy i kraje ich popierające nie powinny mieć nie tylko wstrzymane bieżące fundusze, ale i te, które wcześniej były źle - wadliwie i ze szkodą dla całej Unii wydane.
Napaści [na razie tylko słowne?] na Polskę niemieckich polityków Martina Schulz czy Katariny Barley oraz dzisiejsze żądania pani kanclerz, poddają w wątpliwość czy z dwóch wizji zakończenia rozpętanej przez Niemcy najstraszliwszej z wojen i utworzenie powojennego ładu w Europie wybrano tę najsłuszniejszą. Drugą było, że Niemcy należy zrównać z ziemią, a ich społeczeństwo cofnąć do stadium preindustrialnego, aby już nigdy dla nikogo nie zrodziło agresywnego zagrożenia.
Jakże prawdziwie brzmią słowa, które Juli Zeh, pisarka niemiecka włożyła w usta bohaterowi swojej powieści "Orły i anioły", nijakiemu Rosowi, który stwierdził, że: na utworzeniu i późniejszym rozszerzeniu Unii Europejskiej najwięcej skorzystali handlarze narkotyków, ponieważ zainteresowani tym byli nie tylko ludzie szlachetni, ale i ci, którzy myśleli wyłącznie o swoich brudnych, za to przynoszących kolosalne zyski, interesach.