Polityka zagraniczna Donalda Trumpa, jeśli wygra wybory prezydenckie w USA, to wielka niewiadoma. Na podstawie pojedynczych wypowiedzi można próbować wywnioskować próbę ograniczenia roli NATO (twierdzi, że USA powinna zmiejszyć zaangażowanie obronne za granicą, skoro tak wiele państw inwestuje tak mało w obronność) oraz pozytywny stosunek do Rosji (mówił, że szanuje przywództwo Putina). Tak też jest przedstawiany przez liberalną lewicę.
Można twierdzić coś odwrotnego, wszak mówił, że będzie z Rosją rozmawiać z pozycji siły i szybko zakończy rozmowy jeśli nie będą prowadzić to zwiększenia amerykańskiej dominacji. Twierdził także, że warto powiększać współpracę z tymi krajami, które są sojusznikami USA i powiększają wydatki zbrojeniowe. A takim krajem jest Polska.
Warto spojrzeć na czyny i słowa tych, którzy są jakoby walczącymi o wolność demokratami.
Bill Clinton wspierający swoją żonę w kampanii prezydenckiej twierdzi, że Polska i Węgry na wzór putinowski zerwały z demokracją. Oznacza to, że w razie wygranej Hilary Clinton albo amerykańskie zaangażowanie w bezpieczeństwo Polski może zmaleć, albo nowa szefowa Bialego Domu będzie żądać od nas bardzo wiele, aby utrzymać obecny kurs w sprawie tarczy antyrakietowej oraz stacjonowania żołnierzy amerykańskich w Polsce. Skoro Polska przestaje jakoby być demokratyczna, trudno oczekiwać bezwarunkowego wsparcia. Właśnie o takim rozwoju sytuacji marzy Kreml.
Guy Verhofstadt nieustannie poucza polski rząd w sprawie łamania demokracji w stylu putinowskim oraz niechęci wobec przyjmowania imigrantów. Ten sam Guy Verhofstadt gdy był premierem Belgii przez długie 9 lat nie potrafił zmniejszyć zagrożenia islamskim ekstremizemem w swoim kraju. Dziś Belgia jest chorym człowiekiem Europy i wylęgarnią islamskich morderców. Ten sam Guy Verhofstadt oskarżający Polskę o wejście na drogę putinizmu jest członkiem zarządu firmy Exmar rozwijającej interesy z Gazpromem. Bez wątpienia zna dobrze putinizm, bowiem na jego istnieniu dziś dobrze zarabia. Skoro cechą polityka nie jest odkrywanie prawdy o świecie, lecz mówienie tego co prowadzi do korzyści politycznych, wie, że warto na ów putinizm powoływać się. Bez wątpienia Putin nie obrazi się i z radością pozwoli na kontynuowanie pracy zarobkowej Guy Verhofstadta.
Martin Schultz także łaja Polskę za rodzący się putinizm. Martin Schultz to jeden z głównych architektów pomysłu przyjęcia do Europy masy muzułmańskiej biedoty z Afryki i Azji. Zostali oni zaproszeni na teren Strefy Schengen przez kanclerz Merkel bez konsultacji i innymi krajami, które lata temu uzgodniły zniesienie kontroli granicznych. Teraz gdy sami Niemcy są wściekli, w Europie narasta muzułmański terror a koszty utrzymania przybyszów zarówno te polityczne jak i finansowe rosną, trwa rozpaczliwa próba ich rodzielenia pomiędzy kraje, do których i tak się nie wybierają. Martin Schultz forsuje pomysł "opłaty solidarnościowej" 250.000 euro za każdego nie przyjętego imigranta. Takie rozbijanie jedności krajów UE, przyjmowanie radykałów na teren Europy i zwiększenie groźby wyjścia Wielkiej Brytanii z UE po czerwcowy referendum, to działanie, które powoduję radość na Kremlu.
Tak, nie wiemy jaka byłaby prezydentura Trumpa w USA oraz Le Pen we Francji. Ale widzimy, że ci co najgłośniej krzyczą o demokracji i groźbie putinizmu: Clinton, Verhofstadt oraz Schultz to ludzie, których działalność bez wątpienia cieszy Rosję. Polscy politycy pośrednio takie działania wspierający i jeżdżący do swoich lewicowo-liberalnych przyjaciół, aby poskarżyć się im na kaczystowskich siepaczy również radują Kreml. Takie są fakty, Panie i Panowie.
Inne tematy w dziale Polityka